"Pan przecież ma żonę i dzieci". Trener Szeremety od razu odpowiedział

6 godzin temu
Tomasz Dylak jest uznawany za głównego twórcę sukcesów polskiego boksu kobiet. W rozmowie z Arturem Gacem z "Interii Sport" trener Julii Szeremety zdradził, jak wiele kosztowała go praca, by znaleźć się w obecnym miejscu. - Oczywiście zdarzały się wielkie zmęczenia organizmu. Ktoś jeden by powiedział, iż jakiś stan depresyjny, a drugi by ocenił, iż to wyczerpane baterie - stwierdził Dylak, który opowiedział też, jak na jego styl pracy reagują żona i dzieci, a także o zawiści w polskim środowisku.
Dylak to prawdziwy trener młodego pokolenia. Do świata boksu przychodził z zewnątrz, a mając około 25 lat był zdecydowanie najmłodszym trenerem pięściarstwa w Polsce. Jednak jego metody na tle znacznie starszych kolegów były rewolucyjne. W klubie Sportów Walki Gostyń stawiał na przygotowanie motoryczne, psychologię czy dietetykę, a prowadzeni przez niego zawodnicy gwałtownie odnosili sukcesy na krajowych ringach.


REKLAMA


Zobacz wideo Jakub Kosecki o kryzysie psychicznym Igi Świątek: Ta sytuacja weszła jej mocno do głowy


W 2019 roku Dylak objął polską kadrę juniorek, która pod jego wodzą wywalczyła aż 16 medali z mistrzostw Europy i świata. Dwa lata później rozpoczął treningi z seniorkami, z którymi pracuje do dziś. I ta kadencja okazała się pasmem sukcesów, z których największym jest oczywiście srebrny medal Julii Szeremety wywalczony na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.


W rozmowie z dziennikarzem "Interii Sport", Arturem Gacem, 38-latek zdradził, jak wiele pracy przez te wszystkie lata kosztowało go zajęcie się boksem.
- Jak zaczynałem karierę trenerską, to tak naprawdę przez 10 lat jechałem cały czas do przodu, nie myśląc o żadnych konsekwencjach i odpoczynku. Dwa lata miałem takie, iż przez 365 dni w roku nie miałem żadnego dnia odpoczynku. Oczywiście zdarzały się wielkie zmęczenia organizmu. Ktoś jeden by powiedział, iż jakiś stan depresyjny, a drugi by ocenił, iż to wyczerpane baterie - powiedział Dylak.
Trener Julii Szeremety szczerze o relacjach z rodziną i polskiej zawiści
Dylak został zapytany także o relacje z najbliższymi. W końcu zdecydowanie częściej, niż z własną rodziną, przebywa na zawodach i zgrupowaniach z kadrą polskich pięściarek. Jak stwierdził, najtrudniejszym czasem pod tym względem był ten po igrzyskach.


- Generalnie wydaje mi się, iż to wyjście z igrzysk jeszcze trwa - wyznał Dylak.
- Pan przecież ma żonę i dzieci - zauważył z niepokojem dziennikarz.
- Tak, to był dla mnie dość trudny okres, bo dwa miesiące przed igrzyskami urodziła mi się córka, którą po powrocie z igrzysk widziałem może sześć dni. Było to ciężkie dla mojej żony, dla mnie i dla dzieci, w tym synka, który w tym roku obchodzi 7. urodziny i bardzo potrzebuje ojca, a widzi go rzadko. Człowiek kombinuje, jak tylko może, żeby zabrać go ze sobą na zgrupowanie lub robię je nieraz u siebie w mieście, tak żeby mieć z nim częstszy kontakt i móc go wychowywać - wyznał szkoleniowiec.


Trener Julii Szeremety opowiedział też o podejściu do osoby jego oraz Szeremety. Jak stwierdził, ono znacząco zmieniło się po tym, jak pięściarka osiągnęła sukces w Paryżu.


- To, co ludzie mówią, iż w polskim narodzie jest trochę zawiść i zazdrość, jednak się odczuwa. Odczuwam to ja i odczuwa to Julka. Czym wyżej wchodzi się po tej drabinie, tym zostaje się bardziej samotnym. Człowiek na górze czuje się bardziej osamotniony niż wcześniej. To na pewno jest coś nowego i coś cięższego, z czym trzeba nauczyć się żyć - powiedział Dylak.
Ostatnimi zawodami, w których udział brała kadra Polski, był Puchar Świat – 40. Turniej im. Feliksa Stamma w Warszawie. Polacy wywalczyli tam aż 18 medali, a 8 z nich padło udziałem prowadzonych przez Dylaka pięściarek. Julia Szeremeta wygrała w kategorii do 57 kg, w finale pokonując Uzbeczkę Khumorabonu Mamajonovą 5:0 (30-27, 30-27, 29-28, 29-28, 29-28).
Idź do oryginalnego materiału