Niecały rok temu 13 polskich siatkarzy wywalczyło wicemistrzostwo olimpijskie. Dziś, w pierwszym meczu kolejnego sezonu reprezentacyjnego, nie zobaczyliśmy ani jednego z bohaterów z Paryża. A już wiadomo, iż w całym 2025 roku w koszulce z orzełkiem na piersi nie obejrzymy pięciu z nich.
REKLAMA
Zobacz wideo To już oficjalne! Mamy historyczny rekord frekwencji w PlusLidze. Komentuje Kewin Sasak
Wolne na cały ten sezon z różnych względów – zdrowotnych i prywatnych – od trenera Nikoli Grbicia dostali środkowy Mateusz Bieniek, rozgrywający Marcin Janusz i Grzegorz Łomacz, atakujący Łukasz Kaczmarek i libero Paweł Zatorski. To jest sezon przejściowy, poolimpijski. I chociaż odbędą się w nim mistrzostwa świata (we wrześniu na Filipinach), to trener Grbić słusznie postępuje, serwując nam przegląd tego wielkiego dobra, jakie w polskiej siatkówce mamy.
To nie jest choćby Polska B albo C. I bardzo dobrze!
Gdy w ubiegłych latach Grbić i jego poprzednicy stawiali na nowych graczy, a kadra oparta w dużej mierze na takich postaciach potrafiła wygrywać mecze o punkty, mówiliśmy, iż Polska mogłaby wystawić dwie, jak nie trzy mocne reprezentacje. Ale czegoś takiego jak teraz w chińskim Xi’an jeszcze nie oglądaliśmy. Na pierwszym turnieju Ligi Narodów 2025 oglądamy w akcji nie Polskę A, nie Polskę B, ani choćby nie Polskę C. To jest Polska P, bo widzimy zespół narodowy złożony w całości z pretendentów. I przeciw Holandii całkiem przyjemnie oglądało się tych naszych pretendentów do awansu do drużyny na MŚ.
Artur Szalpuk, mistrz świata z 2018 roku, w ostatnich sezonach w kadrze na wielkie turnieje się nie mieścił. Bo konkurencja na przyjęciu jest w naszej reprezentacji największa. Teraz pod nieobecność Wilfredo Leona, Tomasza Fornala, Aleksandra Śliwki, Kamila Semeniuka i Batosza Bednorza, z których Grbić będzie korzystał w dalszej części sezonu, 30-letni przyjmujący Projektu Warszawy wyrasta na naturalnego lidera. On i również 30-letni Rafał Szymura. Obaj ci przyjmujący, a Szalpuk zwłaszcza, spisali się w nerwowej końcówce pierwszego seta meczu z Holendrami. W niej od stanu 22:22 punkty zdobywała już tylko Polska – dwa Szalpuk i jeden Kewin Sasak, mający 208 cm wzrostu atakujący, który zrobił furorę w PlusLidze, w barwach sensacyjnego mistrza Polski, Bogdanki LUK Lublin.
Sasak i Szalpuk wygrali nam końcówkę pierwszej partii. Ogólnie dobrej, choć niepokojące było to, iż roztrwoniliśmy prowadzenie 18:13. Szalpukiem i Sasakiem różnicę robiliśmy znowu w drugiej partii – odjechaliśmy na 13:10. Generalnie dobrze serwowaliśmy, działał nam system blok-obrona, nieźle rozgrywał Jan Firlej. Ale w tym secie Holendrzy też naszą drużynę dogonili – na 18:18.
Grbić wymyślił sobie trudne zadanie. A dopingowa wpadka jeszcze je utrudniła
Normalne jest, iż ta Polska nie jest zgrana, iż tym zawodnikom zdarzają się fragmenty gorszego grania i iż przestoje rywale będą wykorzystywali. Tak, jak Holandia zrobiła to w drugim secie. Wydawało się, iż opanowujemy sytuację, gdy z 18:18 wyszliśmy na 20:18. Zrobiliśmy to po świetnym serwisie Mateusza Poręby - jak zauważył komentujący mecz Tomasz Swędrowski, jednego z najbardziej doświadczony graczy tej kadry (to 25-latek, który ma już srebro MŚ sprzed trzech lat). Ale od prowadzenia 22:20 do końca seta nie zdobyliśmy już punktu. No chyba iż dla Holendrów, dając im prezenty. Błędy popełniali i niezawodny wcześniej Szalpuk, i kolejni nowi gracze, wprowadzani z ławki, jak rozgrywający Łukasz Kozub czy środkowy Jakub Nowak.
Co do zmian, to trzeba podkreślić, iż Grbić na turnieju w Chinach nie ma i nie będzie miał zbyt dużego pola manewru, jeżeli chodzi o przyjmujących. W Xi’an mamy ich tylko trzech – obok Szalpuka i Szymury to jeszcze Michał Gierżot. Pierwotnie mieliśmy tam mieć jeszcze Mikołaja Sawickiego, za którym świetne granie w Lublinie i mistrzostwo Polski. Ale dla Polski Sawicki nie gra i chyba w ogóle długo w siatkówkę nie pogra, bo musi tłumaczyć się z pozytywnego testu na doping. W każdym razie z Gierżotem na boisku (wszedł za Szymurę) budowaliśmy przewagę w trzecim secie. Gracz z rocznika 2001 to medalista MŚ i ME juniorów, który teraz debiutuje w seniorskiej kadrze.
Sasak największy z debiutantów. Może stworzyć parę z Kurkiem
Debiutantem jest też Maksymilian Granieczny (rocznik 2005), który kibicom reprezentacji Polski właśnie przedstawia się jako jej nowy libero. I wspomniany już Jakub Nowak (również rocznik 2005, dziś kończy 20 lat), który po raz pierwszy pokazuje się szerokiej publiczności na środku. To samo dotyczy Alaksieja Nasewicza (rocznik 2003), który dawał zmiany Sasakowi. I Sasaka też to dotyczy, bo ten już 28-latek ze świetnymi warunkami fizycznymi (208 cm wzrostu) dopiero pod koniec maja zadebiutował w kadrze (w towarzyskim meczu z Ukrainą).
Znakomite zagrywki Sasaka (trzy asy, a między nimi takie wprowadzenie piłki do gry, po którym wróciła ona na naszą stronę) pozwoliły nam wskoczyć na falę wznoszącą w decydującym momencie trzeciej partii. Nasz atakujący szedł w pole zagrywki po tym, jak zdobyliśmy punkt na 17:17. I z tego pola wypracował nam wynik aż 22:17.
Oczywiście po fali wznoszącej znów musiała przyjść fala opadająca. Przy wyniku 23:21 Grbić poprosił o przerwę i uspokajał drużynę. Ale na nerwy najlepiej działały kolejne ataki Sasaka. Po trzech setach zawodnik z Lublina miał imponującą, 75-procentową skuteczność.
Wydaje się, iż pewniakiem do gry na ataku w polskiej kadrze jest wciąż Bartosz Kurek. Ale pod nieobecność Kaczmarka na pewno rosną szanse Sasaka na tworzenie z Kurkiem pary naszych atakujących na MŚ. prawdopodobnie w kadrowej hierarchii wyżej stoi Bartłomiej Bołądź, paryski medalista. Ale Sasak jest po naprawdę świetnym graniu w PlusLidze i teraz wypada mu i kadrze życzyć kolejnych takich występów jak ten w Holandii. Wszyscy na tym zyskamy.
W czwartym i ostatnim secie starcia z Holendrami Sasak dalej błyszczał. Teraz to atakami, a nie serwisami, pomógł nam zbudować przewagę (z 15:15 na 19:16). interesujące czy kolejną szansę pokazania dużej formy dostanie już jutro, czy jednak Grbić będzie rotował składem i teraz w pełnym wymiarze postawi na Nasewicza.
Kolejny mecz w VNL 2025 nasi siatkarze rozegrają już w czwartek - o godzinie 14.30 naszego czasu zmierzą się z Japonią.