Jeszcze przed starciem Igi Świątek z Jeleną Rybakiną dobrze wiedzieliśmy, co się święci. Trudny, wymagający bój dla Polki, dla której Kazaszka jest jedną z najmniej wygodnych rywalek w całym tourze. kilka zawodniczek może pochwalić się dodatnim bilansem w starciach z Polką, a Rybakina owszem. Przed starciem w United Cup było to 4:2.
REKLAMA
Zobacz wideo Austriacy zdominowali świat skoków. Oto jak pracują
Rybakina miała zrobić próbę ognia. I ten ogień zdecydowanie był
Kazaszka w rzeczy samej ostro przetestowała naszą reprezentantkę. Jednak podobnie jak wcześniej z Katie Boulter, Świątek pokazała, iż z nią nie wystarczy zagrać tylko "bardzo dobrze". Tu trzeba czegoś więcej, a tego już Rybakina wykrzesać nie potrafiła. Nie domknęła choćby pierwszego seta, w którym Polka przegrywała już 3:5, a rywalka serwowała na seta. Nie dała rady. Nie miała wtedy choćby setbola, a czwarty breakpoint okazał się tym skutecznym. Raszynianka wygrała potem tę partię po tiebreaku.
W drugiej Świątek stanęła przed obliczem niemal tego samego wyzwania, co Rybakina wcześniej. To ona prowadziła 5:4 i serwowała na mecz. Musiała choćby bronić breakpointa. Z tym iż ona zrobiła to skutecznie, a trzy wymiany później było po spotkaniu. Wygrana Igi dała nam prowadzenie 2:0 z Kazachami (wcześniej Hubert Hurkacz wygrał 6:3, 6:2 z Aleksandrem Szewczenką) i zapewniła awans do wielkiego finału. Po ostatniej piłce Świątek miała więc podwójne powody do radości, co było mocno widać.
Ogromna euforia Igi Świątek! Ale o klasie znów nie zapomniała
Gdy Rybakina władowała ostatnie zagranie w siatkę, emocje u Igi pojawiły się natychmiastowo. Już przy podziękowaniu Jelenie za grę widać było łzy, ale Świątek nie zapomniała o fair play. Najpierw podbiegła do reszty kazachskiej drużyny, by podziękować im za rywalizację. Podobnie zresztą zachowała się po wygranej z Boulter w ćwierćfinale z Wielką Brytanią. I potem zaczęła się jazda na całego!
Polka wybiegła na kort i nakręciła publikę do intensywnego dopingu. Chwilę później była już przy reszcie naszej kadry, zbijając podwójną "piątkę" najpierw z Hubertem Hurkaczem, potem z trenerem Wimem Fissettem, a następnie po kolei z każdym z reszty drużyny. Przy Mai Chwalińskiej zatrzymała się odrobinę dłużej i ewidentnie pożartowała nieco z przyjaciółką w krótkiej konwersacji. Piękne obrazki na koniec pięknego półfinału.
Wynik na 3:0 wyśrubowali jeszcze potem w mikście Maja Chwalińska i Jan Zieliński, ogrywając parę Zhibek Kulambajewa - Aleksandr Szewczenko 6:4, 6:1. Polacy zagrają w finale drugi rok z rzędu, a z kim? Albo z USA, albo rewanż za rywalizację grupową z Czechami. Półfinał USA - Czechy rozpoczyna się jeszcze dziś (sobota 4 stycznia) o 7:30 czasu polskiego. Starcie o tytuł w niedzielę 5 stycznia również o 7:30 naszego czasu.