Iga Świątek była faworytką meczu z Katie Boulter w ćwierćfinale United Cup, mimo iż panie nie miały jeszcze okazji stanąć po przeciwnych stronach siatki. Wskazywał na to ranking WTA. W końcu Polka znajduje się na drugiej, a rywalka na 24. lokacie. Tylko iż Brytyjka postawiła 23-latce spore wyzwanie i nasza rodaczka z trudem mu podołała. Walczyła nie tylko z rywalką, ale i bólem, dlatego nie dziwi fakt, iż po meczu odetchnęła z ulgą, a euforia była ogromna.
REKLAMA
Zobacz wideo Dlaczego Iga Świątek nie mogła grać? "W tenisie są równi i równiejsi"
Wybuch euforii Świątek. Tak dała upust emocjom
Początek meczu zwiastował, iż Świątek może dość gwałtownie rozprawić się z Boulter. Prowadziła już 3:0, ale w kolejnych minutach zaczęła popełniać więcej błędów, z czego korzystała przeciwniczka, która weszła na zdecydowanie wyższy poziom. I ostatecznie o losach partii zadecydował tie-break, a w nim to Brytyjka była lepsza (7-4). Dopiero w drugim secie Polka odzyskała kontrolę, łatwo wygrała 6:1, doprowadzając do trzeciej odsłony.
A ta była bardzo zacięta. Nasza rodaczka zaczęła odczuwać coraz większy dyskomfort w prawym udzie. Udała się choćby na krótką przerwę medyczną. Mimo wszystko była w stanie dokończyć spotkanie. I to w wielkim stylu. W decydującym, 10. gemie przełamała Boulter i to do 0, dzięki czemu wprowadziła Polskę do półfinału turnieju.
Spotkanie trwało niespełna trzy godziny, a o tym, jak wiele serca zostawiła Świątek na korcie, może świadczyć też jej reakcja po wygraniu piłki meczowej. Wiceliderka rankingu WTA wyrzuciła do góry rakietę i rozłożyła szeroko ręce, zaciskając wymownie pięści. Wydała z siebie też słynny okrzyk "Jazda!", celebrując razem z publicznością.
Świątek nie zapomniała o rywalach. Wymowny gest
Na uwagę zasługuje też zachowanie Polki chwilę po wybuchu radości. Klasycznie podeszła do siatki, podziękować rywalce i sędzinie za spotkanie. Następnie nie udała się jednak do własnej drużyny, a skierowała się do przeciwników. Podeszła do boksu Wielkiej Brytanii i każdemu z członków podziękowała.
I dopiero wtedy pobiegła do Huberta Hurkacza i spółki, by wspólnie celebrować wygraną. W drodze do własnego zespołu cieszyła się jak dziecko, wymachując wymownie rękoma. O tym, jak wiele kosztował ją ten mecz i jak wiele satysfakcji jej dał, opowiadała też w wywiadzie na korcie. - Jestem po prostu wykończona, ale i szczęśliwa, iż wygrałam, więc nie muszę znów grać miksta. (...) Myślę, iż pójdę do szatni i po prostu umrę - śmiała się Świątek.
- To było epickie! (...) To była przyjemność oglądać tę jakość, intensywność i odporność psychiczną obu kobiet - zachwycali się komentatorzy. Teraz przed Świątek dzień przerwy i rywalizacja z Kazachstanem w półfinale. Najprawdopodobniej dojdzie do pojedynku drugiej rakiety świata z szóstą, a więc Świątek z Jeleną Rybakiną. Trudno wskazać faworytkę, choć bilans przemawia za Kazaszką. Jak dotąd panie grały ze sobą sześciokrotnie i tylko dwa razy to nasza rodaczka była górą.