Oto co Feio robił w meczu Legia - Jagiellonia. "Żyleta" z jasnym przesłaniem

1 dzień temu
Zdjęcie: Screen Canal Plus Sport


Stadion przy ulicy Łazienkowskiej dawno nie opustoszał tak szybko. Po meczu Legii z Jagiellonią cieszyli się tylko goście, którzy wygrali 1:0 i wciąż są w walce o mistrzostwo Polski. Drużyna Goncalo Feio definitywnie może zapomnieć o ligowym podium, co jest dla niej klęską.
Kiedy Damian Sylwestrzak zakończył mecz Legii z Jagiellonią, na stadionie przy Łazienkowskiej cieszyła się tylko jedna drużyna. Po ostatnim gwizdku sędziego piłkarze Adriana Siemieńca wpadli sobie w ramiona i wspólnie świętowali zwycięstwo z Legią. Chwilę później zawodnicy byli już pod sektorem gości, gdzie cieszyli się razem z licznie przybyłymi kibicami z Białegostoku.


REKLAMA


Zobacz wideo Żelazny: Jagiellonia zagrała lepszy mecz niż Legia, ale wciąż to była przepaść


Legia? W niej najpierw były nerwy. Gospodarze mieli pretensje do Sylwestrzaka, a jeden z członków sztabu szkoleniowego zobaczył choćby czerwoną kartkę. Kibice na zawodników nie czekali. "Żyleta" w moment opustoszała, a kiedy swoich zawodników prowadził pod nią Feio, na trybunie zostali nieliczni.
"K***a mać, Legia grać" - jakie piłkarze usłyszeli, kiedy schodzili na przerwę, nie pomogło. Warszawiacy przegrali z Jagiellonią 0:1 i mogą zapomnieć o zakończeniu sezonu na podium. Dla klubu, który marzył o odzyskaniu mistrzostwa Polski, to absolutna klęska.
Feio aż nie mógł uwierzyć
Dziewięć żółtych i jedną czerwoną - aż tyle kartek w tym sezonie obejrzał Feio. Trener Legii to zdecydowanie najczęściej karany trener w ekstraklasie i jedna z najbardziej niesfornych osób w lidze. Dość powiedzieć, iż wśród zawodników więcej żółtych kartek zobaczył tylko Damian Dąbrowski z Zagłębia Lubin, a tyle samo razy co Feio karani byli Gustav Berggren z Rakowa Częstochowa i Paulo Henrique z Radomiaka Radom.
I w niedzielę od samego początku Feio też był bardzo nerwowy. Wszystko przez decyzje sędziego - Damiana Sylwestrzaka - które nie podobały się Portugalczykowi. Trener Legii wściekał się i rozkładał ręce po faulu Jana Ziółkowskiego na Afimico Pululu, Ryoyi Morishity na Mateuszu Skrzypczaku, bardzo ostrym wejściu Radovana Pankova czy pierwszym nieuznanym golu Ilji Szkurina.


Ale apogeum nerwów Feio miał miejsce tuż na początku drugiej połowy, kiedy sędziowie drugi raz nie uznali gola Szkurina. I to znów nie z winy Białorusina. Tym razem sędzia asystent zauważył, iż wrzucający piłkę z autu Pankov przekroczył linię boczną.
Początkowo Portugalczyk nie mógł uwierzyć w decyzję arbitrów. Wściekły od razu podbiegł do ławki i obejrzał powtórkę, po której był pewien, iż gol musi być uznany. prawdopodobnie Feio sprawdzał, czy Szkurin nie był na spalonym. Kiedy Sylwestrzak ostatecznie nie uznał bramki, Portugalczyk wpadł w szał i wymachiwał rękoma, nie mogąc pogodzić się z decyzją arbitra. Pewnie dopiero później został poinformowany, iż w tej sytuacji - minimalnie, ale jednak - przepisy (i linię) przekroczył Pankov.
Feio wściekał się do końca meczu. Zwłaszcza iż jego drużyna nieskutecznie szukała wyrównującego gola. Portugalczyk irytował się na niedokładne podania, zmarnowane okazje, kolejne decyzje sędziów i piłkarzy Jagiellonii, którzy w końcówce kradli kolejne sekundy. Nerwy jednak w niczym nie pomogły, Legia już na pewno skończy sezon poza ligowym podium.
Wielka euforia po golu Jagiellonii
Kiedy w 41. minucie Darko Czurlinow zdobył bramkę na 1:0 dla Jagiellonii, od razu ruszył w stronę trybuny zachodniej. Macedończyk jednak nie zrobił tego, by prowokować kibiców gospodarzy. 24-latek wpadł w ramiona dwóch bliskich mu osób, które oglądały go na meczu przy Łazienkowskiej.


Ale nie byli to jedyni kibice Jagiellonii, którzy nie siedzieli w sektorze gości. Po golu Czurlinowa tuż pod trybuną prasową rozległ się okrzyk wielkiej radości. Jak się okazało, na lożach biznesowych i VIP było wielu fanów białostockiej drużyny.


Widać to było już przed meczem, kiedy - zwłaszcza po lożach biznesowych - kręciło się wiele osób w koszulkach Jagiellonii. Rozmiar euforii w lożach po golu Czurlinowa był jednak niespodziewany. Kibice gości często zapraszani są do lóż, jednak ich liczba w niedzielę zaskoczyła. Tak wielkiej euforii po golu przeciwnika Legii dawno.
Dobra szansa dla Żewłakowa
W loży VIP doszło też do bardzo interesującego spotkania dyrektorów sportowych. Na stadionie przy Łazienkowskiej obecny był szef pionu sportowego Jagiellonii - Łukasz Masłowski - który siedział w rzędzie tuż przed nowym-starym dyrektorem sportowym Legii Michałem Żewłakowem.
W trakcie spotkania rozmów między panami nie było. Głównie dlatego, iż Żewłakow często wstawał i fragmenty meczu oglądał oparty o swoje krzesło. W przerwie obaj dyrektorzy sportowi ucięli jednak kilkunastominutową pogawędkę.


Nie wiemy, o czym rozmawiał Żewłakow z Masłowskim, ale na pewno była to dla niego dobra okazja, by wymienić się interesującymi spostrzeżeniami. W końcu Masłowski, który do spółki z Adrianem Siemieńcem zbudował mistrzowską Jagiellonię uchodzi za najlepszego fachowca w Polsce.
Żewłakowa czeka zaś trudne zadanie przebudowanie Legii. A być może choćby zburzenie obecnej drużyny i zbudowanie jej od nowa. Żewłakow musi zdecydować o przyszłości Feio i kilku zawodników. Dyrektor sportowy Legii będzie też musiał obniżyć płace w pierwszej drużynie i - przede wszystkim - sprowadzić kilku jakościowych piłkarzy, którzy pomogą klubowi w odzyskaniu upragnionego mistrzostwa Polski.
Idź do oryginalnego materiału