Oto co czeka Legię w meczu z Chelsea. Trener choćby tego nie ukrywa

1 tydzień temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Ian Walton


W teorii Legię Warszawa w dwumeczu z Chelsea czeka ciężkie lanie, jednak w praktyce wcale nie musi tak być. Wszystko zależy od trenera londyńczyków, który do tej pory Ligę Konferencji traktował jak pole do kombinacji ze składem i taktyką.
Liam Twomey z The Athletic napisał w środę, iż największą korzyścią dla Chelsea z wygrania Ligi Konferencji byłoby to, iż w przyszłym sezonie na pewno by już w niej nie zagrała. Nie trzeba być jednak piłkarskim ekspertem, by rozumieć, iż pod względem finansowego rozmachu i sportowych ambicji londyńczycy pasują do tych rozgrywek jak pięść do nosa.


REKLAMA


Zobacz wideo Chelsea zlekceważy Legię? Żelazny: To nie jest do końca poważny puchar


Dla porównania: w ciągu ostatnich trzech lat Chelsea wydała na transfery rekordowe 1,3 mld euro, Legia jakieś 130 razy mniej. I niech te liczby wystarczą za wszelkie porównania, bo inne nie mają najmniejszego sensu. Nie znaczy to jednak, iż na boisku przepaść między obiema drużynami będzie równie ogromna. Liga Konferencji jest bowiem dla Chelsea co najwyżej uciążliwym obowiązkiem.
Zwłaszcza teraz, gdy do końca maja czeka ją bardzo trudna walka o powrót do Ligi Mistrzów. Enzo Maresca pewnie wolałby dziś opracowywać taktykę na niedzielny mecz z Ipswich Town w Premier League, niż głowić się nad składem na mecz z Legią. W czwartek zmian w składzie Chelsea na pewno nie zabraknie, bo już w poprzednich spotkaniach Włoch wyraźnie pokazał, iż Liga Konferencji to przede wszystkim szansa dla rezerwowych i wychowanków.
Szansa dla rezerwowych i debiutantów
Nie jest tak, iż trzecia liga europejska nic dla Chelsea nie znaczy. Dla amerykańskich właścicieli to szansa na pierwsze trofeum, odkąd odkupili klub od Romana Abramowicza. Trofeum, które sprawiłoby zresztą, iż Chelsea stałaby się pierwszym angielskim właścicielem wszystkich dostępnych laurów w europejskim futbolu, co na pewno doceniliby kibice. Dla Mareski zaś okazja na wypracowanie dowodu, iż kierowany przez niego projekt zmierza w dobrym kierunku.
Ale choćby jeżeli Chelsea Ligę Konferencji wygra, nikt w Londynie wielkiej fety organizować nie będzie. Dla londyńczyków priorytetem pozostaje utrzymanie miejsca w pierwszej piątce w Premier League i powrót do Ligi Mistrzów po dwuletniej przerwie. Żadne inne rozgrywki na świecie nie dają takich pieniędzy i prestiżu.


A już na pewno nie Liga Konferencji, którą Chelsea chce wygrać najmniejszym nakładem sił. Fazę grupową londyńczycy przeszli bez potknięcia, mimo iż jej najważniejsi piłkarze prawie zawsze odpoczywali. Dość powiedzieć, iż 11 najczęściej grających w Premier League zawodników w Lidze Konferencji rozegrało tylko 15,36 proc. wszystkich minut.
Najbardziej jaskrawe przykłady? Prawy obrońca Malo Gusto zgromadził tylko 25 minut. Środkowy obrońca Levi Colwill i skrzydłowy Noni Madueke zagrali po 45 minut. Napastnik Nicolas Jackson ani razu nie był w kadrze, a ofensywny pomocnik Cole Palmer w ogóle nie został zgłoszony do fazy ligowej.
Guiu nie podgoni Pululu
Mecze z Gentem (4:2), Panathinaikosem (4:1), FC Noah (8:0), Heidenheim (2:0), Astaną (3:1), Shamrock Rovers (5:1) oraz dwumecz 1/8 finału z Kopenhagą (2:1 i 1:0) były przede wszystkim szansą dla zmienników i debiutantów z akademii. Najwięcej minut w tych rozgrywkach uzbierał Kiernan Dewsbury-Hall, który w Premier League na boisku był przez 9 proc. możliwego czasu.
Marc Guiu, który z sześcioma bramkami na koncie może myśleć o koronie króla strzelców rozgrywek, do początku lutego uciułał raptem 70 minut w lidze. W dwumeczu z Legią Hiszpan z powodu kontuzji nie będzie jednak gonił Afimico Pululu z Jagiellonii Białystok.


Tylko w tym sezonie Ligi Konferencji w pierwszej drużynie zadebiutowali nastoletni wychowankowie Chelsea: Genesis Antwi, Kiano Dyer, Harrison Murray-Campbell, Ato Ampah, Sam Rak-Sakyi, Shumaira Mheuka, Josh Acheampong i Tyrique George. I nie jest tak, iż każdy z nich to perełka regularnie wchodząca do seniorskiego futbolu.
Dyer, Murray-Campbell, Ampah i nieco starszy Harvey Vale, który debiutował w Chelsea w grudniu 2021 r., w tym sezonie ani razu nie znaleźli się w kadrze na mecz Premier League. Po razie do drużyny Mareski załapali się Antwi i Rak-Sakyi, jednak i oni debiutu w lidze jeszcze się nie doczekali.
Największe szanse na występ przeciwko Chelsea mają George i Acheampong, którzy w tym sezonie Premier League zagrali odpowiednio 84 i 163 minuty. W meczach z Legią wychowankowie najpewniej zostaną otoczeni rezerwowymi oraz - być może - jednym czy dwoma kluczowymi zawodnikami tak, jak Maresca zrobił to w niedawnych spotkaniach z Kopenhagą.
Na kogo postawi Maresca?
W pierwszym meczu w Danii w podstawowym składzie Chelsea znaleźli się i wychowankowie (George, Mheuka), i bardziej doświadczeni głębocy rezerwowi (Benoit Badiashile, Dewsbury-Hall), i gwiazdy (Reece James, Moises Caicedo, Palmer). W rewanżu było podobnie: od pierwszej minuty zagrali i Acheampong, i George, i mistrz świata Enzo Fernandez, za którego w styczniu 2023 r. Chelsea zapłaciła Benfice ponad 120 mln euro.


W obu meczach Maresca kombinował jednak nie tylko ze składem, ale i taktyką. I w Kopenhadze, i w Londynie Chelsea budziła się dopiero po przerwie. W pierwszej połowie rewanżu na Stamford Bridge drużyna Mareski nie oddała choćby strzału!
- Oba mecze były do siebie bardzo podobne. W pierwszych połowach mieliśmy problemy, w drugich byliśmy o wiele lepsi. Wszystko dlatego, iż to zaplanowaliśmy. W Kopenhadze chcieliśmy przycisnąć po przerwie, gdybyśmy tego potrzebowali. Ponieważ to się udało i wygraliśmy, w rewanżu zrobiliśmy dokładnie to samo. Zmieniliśmy strukturę gry i atakowaliśmy nie pięcioma, a sześcioma zawodnikami - mówił włoski szkoleniowiec, który choćby nie udawał, iż Chelsea od początku do końca nie grała na najwyższych obrotach.
Pewnie tego samego możemy spodziewać się w czwartek w Warszawie. Chelsea czeka trudna walka w Premier League i nikt nie będzie chciał podjąć tam zbędnego ryzyka w Lidze Konferencji. I to właśnie największa - a być może jedyna - nadzieja dla Legii. Warszawiacy niedawno ogrywali u siebie Real Betis i Aston Villę, które również kombinowały przy wyjściowych składach.
Chyba iż Maresca wyciągnie wnioski z tych meczów, zaskoczy i postawi na mocny skład. Wtedy prędzej przypomną się nam mecze Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund i Realem Madryt na Santiago Bernabeu. Wyników - ku po krzepieniu serc - na razie nie przypominamy.
Idź do oryginalnego materiału