Oto cała prawda o zwycięstwie Świątek. O słowach Fibaka będzie głośno

3 godzin temu
- Nie spodziewałam się wygranej w tym meczu - wyznała Iga Świątek po pokonaniu Jasmine Paolini 6:1, 6:3 w półfinale w Bad Homburgu. - Na moje wyczucie Iga choćby przez sekundę nie zakładała, iż może przegrać z Paolini! - zaskakuje Wojciech Fibak. Co zdaniem byłego świetnego tenisisty Świątek zmieniła w swojej grze na trawie? - Żadnych zmian nie widzę. Żadnych - słyszymy. W takim razie dzięki czemu Świątek awansowała do pierwszego w swej karierze finału na tej nawierzchni?
Iga Świątek efektownie pokonała Jasmine Paolini w półfinale turnieju WTA 500 w Bad Homburgu. W meczu ósmej z czwartą tenisistką światowego rankingu górą była niżej notowana. I to zdecydowanie. Finalistka ubiegłorocznego Wimbledonu uległa Polce aż 1:6, 3:6. Dla Igi ta wygrana oznacza awans do pierwszego finału turnieju WTA od ponad roku.


REKLAMA


Zobacz wideo Jakub Kosecki o kryzysie psychicznym Igi Świątek: Ta sytuacja weszła jej mocno do głowy


Ósmego czerwca 2024 roku Światek pokonała Paolini 6:2, 6:1 w finale Roland Garros. Teraz po wygraniu z Paolini zmierzy się w finale w Bad Homburgu z Jessiką Pegulą.
- Jestem niezwykle szczęśliwa. Nie spodziewałam się wygranej w tym meczu – mówiła Świątek tuż po zwycięstwie nad Paolini. A w rozmowie ze Sport.pl Wojciech Fibak mówi, iż nie wierzy w te słowa Igi.


Łukasz Jachimiak: Iga Świątek po raz pierwszy od ponad roku zagra w finale turnieju WTA. Pan pewnie nie jest zdziwiony, iż to się dzieje na trawie, czyli na nawierzchni, na której Iga radzi sobie gorzej niż na kortach ziemnych i twardych?
Wojciech Fibak: Przede wszystkim bardzo się cieszę, iż Iga wygrała półfinał z Jasmine Paolini i iż ciężko pracując, w końcu znów wywalczyła sobie finał. Wierzę, iż go wygra, natomiast na pewno w meczu z Jessiką Pegulą będzie jej trudniej. Bo powiedzmy sobie szczerze; Paolini Idze pomogła.
Paolini zdecydowanie nie miała dobrego dnia, natomiast Świątek wygrała pewnie, aż 6:1, 6:3, głównie dzięki swojemu bardzo dobremu graniu, prawda?
- Zawsze mówię, iż Iga świetnie się porusza, iż – wbrew temu, co wielu kibiców i choćby dziennikarzy powtarza - serwuje znakomicie, iż jest waleczna i mocna mentalnie, co też wielu kwestionuje. Od lat bronię Igi. A teraz nie muszę, bo znów wszyscy widzą, jak walczy o każdą piłkę, jak znakomicie gra bekhendem, który ma najlepszy na świecie, jak w ważnym meczu potrafi ustrzec się większej liczby błędów ze strony forhendowej.


Czyli ze swojej słabszej strony, co na trawie przy szybszej i niżej odbijającej się piłce widać szczególnie.
- Tak, ale w meczu z Paolini Iga grała forhendem ostrożniej i potrafiła wykorzystać wielką liczbą błędów ze strony rywalki. Tak naprawdę wobec kiepskiej dyspozycji Paolini ten półfinał okazał się dla Igi spacerkiem. Okazało się, iż Paolini nie dorasta do rutyny i doświadczenia Igi. Iga imponowała już w trudnym ćwierćfinale z Jekatieriną Aleksandrową (6:4, 7:6) tym, jak w swoim rytmie przygotowywała się do każdego punktu i jak wygrywała wszystkie ważne piłki. To jest adekwatne dla Igi, to ją od dawna charakteryzuje. Może gołym okiem nie wszyscy to widzą i stąd się biorą te historie o słabej mentalności Igi. Ale to można włożyć między bajki. Iga jest bardzo waleczna i mocna psychicznie.
Pełna zgoda co do waleczności, natomiast co do pewności siebie Igi, to zastanawiająca była dla mnie jej pomeczowa wypowiedź. Słyszał pan, jak na korcie powiedziała, iż nie spodziewała się wygranej nad Paolini?
- Proszę mi uwierzyć, iż bardzo często rozmawiam o Idze z różnymi ludźmi - i z tymi, którzy są w tenisie od wielu lat, i ze zwykłymi kibicami. Czytam też media, w tym społecznościowe. Przed meczem Igi z Paolini spotkałem się z takimi opiniami, iż dzień wcześniej z Aleksandrową „Iga w końcu zaczęła się trochę ruszać", iż „wreszcie pokazała jakąś ambicję" i iż „tym razem w końcu nie była tak słaba psychicznie jak ostatnio". W takich sytuacjach muszę odpowiadać, że: po pierwsze – Iga znakomicie się porusza i nie zmieni tego czepialstwo w internecie czy choćby czasami u komentatorów. Po drugie – Iga zawsze walczy o każdy punkt. choćby w przegranym 1:6, 1:6 półfinale z Coco Gauff w Madrycie tak było, tylko iż tam za bardzo się spieszyła. Po trzecie – plusem Igi jest też, o co najczęściej są do niej pretensje. Wiem, iż wykorzystywanie przez Igę do maksimum czasu w serwis może być dla rywalek nieprzyjemne. Ale Iga pilnuje swojego rytmu. I choćby jeżeli jest na granicy, to jej nie przekracza, tylko stosuje to, co jej pomaga. Krótko mówiąc: bronię Igi, bo widzę, jaka jest prawda. Zgodzić mogę się tylko z tym, iż kłopotem bywa jej forhend. Patrząc na ten forhend w Bad Homburgu, wszyscy cierpieliśmy od początku turnieju, a Iga najbardziej. Choć w meczu z Paolini cierpienia faktycznie było mniej.
Można choćby stwierdzić, iż w tym meczu nie cierpieliśmy. Przecież Świątek miała w nim w sumie tylko 10 niewymuszonych błędów.
- Tak, ale Paolini naprawdę bardzo Idze pomogła. Tu praktycznie nie było grania, cały czas psuła akcje.
Mimo wszystko pamiętam dobre forhendy Igi. Najbardziej winnera o prędkości aż 149 km/h.
- Był znakomity, to prawda. Ale ja pamiętam, iż po tym pięknym uderzeniu kolejny forhend Iga uderzyła równo mocno i piłka poleciała aż pięć metrów za linię końcową. W tym turnieju generalnie wszystkie dziewczyny mają pewne kłopoty. I przez wiatr, i przez to, iż to początki grania na trawie, a trawa wymaga większej subtelności, techniki. Zaskakujące jest, gdy Paolini, chwalonej za dobre czucie, brakuje tego w takim stopniu, iż kiedy dostaje wystawkę wystawek od Igi, marnuje taką okazję. Mówię o piłce, która spadła Włoszce metr za siatkę, a leciała tak wolno, iż Paolini zdążyła się idealnie ustawić. Powinna spokojnie odegrać pół metra, no metr, za siatkę, a trafiła w czwarty metr, czego Iga nie mogła zmarnować – musiała skontrować. Drugi półfinał stał na wyższym poziomie. Dlatego twierdzę, iż w finale z Pegulą Iga będzie miała trudniej niż miała z Paolini. Ale wierzę, iż sobie poradzi.


Wracam do pytania, na które pan nie odpowiedział - jak pan czyta to, iż Iga nie spodziewała się zwycięstwa w półfinale z Paolini? Ja wiem, iż Włoszka rok temu była w finale Wimbledonu, a Iga odpadła tam już w trzeciej rundzie, ale mimo wszystko zaskoczyła mnie ta wypowiedź Świątek. Czy nie jest tak, iż bilans 0-5 we wcześniejszych tegorocznych półfinałach trochę podkopał wiarę Igi w siebie?
- Mamy dysonans między tą wypowiedzią Igi a tym, co później mówiła w rozmowie z Canal+, wystawiając sobie szóstki za różne elementy. Gdyby w siebie nie wierzyła, to nie oceniałaby siebie tak publicznie, w telewizji. Dlatego jej wypowiedź dotyczącą Paolini czytam jako ukłon w stronę rywalki. Finał Wimbledonu moim zdaniem nie ma nic do rzeczy. To był dziwny turniej i fakt, iż Paolini awansowała do finału, wcale nie oznacza, iż jest jedną z tenisistek najlepiej grających na świecie na trawie. Na moje wyczucie Iga choćby przez sekundę nie zakładała, iż może przegrać z Paolini! Ona zdecydowanie wierzyła w siebie. Zresztą, u bukmacherów było 3:1, to nie był żaden wyrównany mecz, mimo iż Paolini była wyżej w rankingu i mimo iż Włoszka była finalistką Wimbledonu, a Iga nie doszła tam nigdy dalej niż do ćwierćfinału.
Czyli to była ze strony Igi kurtuazja? Dobre wychowanie?
- Tak, dobre wychowanie okazane przemiłej Paolini. Która po tym meczu była z siebie wyraźnie niezadowolona, sfrustrowana. Słusznie, bo mecz jej kompletnie nie wyszedł. Ale to w niczym nie umniejsza Idze. Brawa za solidną grę, za to, iż pokazała nam wręcz przeciwieństwo meczu z Gauff w Madrycie, bo tam był pośpiech, było ryzyko i w trudnych warunkach mecz uciekł, a tu też w trudnych warunkach, bo trawa jest trudna, Iga była cierpliwa.
Widzi pan na tej trudnej trawie zmiany w tenisie Igi?
- Żadnych zmian nie widzę. Żadnych.
Naprawdę nic?
- Radykalnych zmian w tenisie Igi po prostu nie ma. Widzę w różnych serwisach informacyjnych stwierdzenia, iż zaczęła stosować skróty i slajsy, ale oglądam mecze i widzę, iż Iga robi to tylko wtedy, kiedy musi. To nie są świadome wybory. Ale to dobrze, iż Iga trzyma się swojego tenisa. Efekt jest przecież taki, iż w sobotę rozegra pierwszy finał od dawna.


A co z tym forhendem? Na Wimbledonie będzie lepszy niż jest w Bad Homburgu?
- W zeszłym roku po trzech-czterech tygodniach trenowania i grania na trawie Iga tak bardzo sobie rozregulowała forhend, iż gdy wróciła na paryską maczkę na igrzyska olimpijskie, to forhend nie powrócił. Gdyby igrzyska były rozgrywane od razu po Rolandzie a nie po Wimbledonie, to mielibyśmy złoty medal, bo w półfinale Iga spokojnie pokonałaby Chinkę Zheng. Ale tenisistka tej klasy nie mogła odpuścić najbardziej prestiżowego tenisowego turnieju świata. Teraz forhend Igi wygląda na niestabilny, ale na pewno w półfinale był ostrożniejszy i to przyniosło dobre efekty. W ogóle dobrze się to wszystko układa przed Wimbledonem. Pierwszy mecz tam Iga zagra we wtorek, finał w Bad Homburgu ma w sobotę i pewnie już w sobotę poleci do Londynu z Frankfurtu, dzięki czemu w niedzielę będzie mogła zrobić dwa treningi na Wimbledonie, a w poniedziałek pewnie jeszcze jeden. Liczę, iż to wystarczy, żeby Iga się przyzwyczaiła do warunków przed meczem pierwszej rundy. Tam czeka Kudermietowa, ale ta młodsza, zdecydowanie mniej groźna. Natomiast oczywiście spojrzałem w drabinkę i widzę cień Jeleny Rybakiny w czwartej rundzie.
Już Danielle Collins w trzeciej rundzie może się okazać bardzo trudną rywalką.
- Tak, jeżeli się odpowiednio zmobilizuje i zagra najlepiej, jak potrafi, to może być dla Igi bardzo trudną rywalką. Zwłaszcza na szybkiej nawierzchni. Ale na razie zostańmy jeszcze w Bad Homburgu. To bardzo przyjemny, mniejszy turniej, Iga jest tam traktowana, jakby była z rodziny, lubi tam przebywać. Granie tam wymyślił Tomek Wiktorowski. Dwa lata temu Iga w Bad Homburgu dotarła do półfinału i wtedy została wycofana. Pamiętam, iż o tym rozmawiałem z Tomkiem. Wtedy mecze Igi były trudniejsze, a teraz nie straciła żadnego seta. Wtedy była zmęczona, trzeba było przerwać granie w Niemczech i jechać na Wimbledon. W tej edycji nie było trzeba w ogóle prowadzić takich rozważań. I bardzo dobrze. Bo wierzę, iż ta edycja skończy się zwycięstwem Igi.
Finał Świątek – Pegula odbędzie się w sobotę o godzinie 13.30. Transmisja w C+, relacja na żywo na Sport.pl.
Idź do oryginalnego materiału