Nie ma dwóch zdań: sport to wielka pasja Karola Nawrockiego. Nowy prezydent jest obecny na arenach i stadionach, pokazuje się obok polskich atletów, promuje sportową aktywność. A o tym, iż w przeszłości był obiecującym pięściarzem, wie już chyba cały kraj.
REKLAMA
Na ile jednak rozmowy o Nawrockim-pięściarzu mają sens? Czy to rzeczywiście istotny rozdział z życia prezydenta? A może jednak jego nieważny wycinek i sprawa, wokół której zaczynają rosnąć przesadzone legendy? Szukając odpowiedzi, wybraliśmy się do Gdańska.
Zobacz wideo Oto cała prawda o przeszłości Nawrockiego. Musiał wybrać
Wujek mówi o przeszłości Nawrockiego. "To siła i moc, którą widziałem w Karolu"
Gdańsk, ulica Elektryków. To tu w latach 80. kilkanaście tysięcy osób pracowało w symbolicznej dla robotniczej Polski Stoczni Gdańskiej. W oddali widać żurawie, budynki z czerwonej cegły mają tu charakterystyczny wygląd, niedaleko znajduje się miejsce, gdzie mieścił się warsztat Lecha Wałęsy. Przechodzę obok kolejnych produkcyjnych hal z ubiegłego wieku, które teraz zamieniono w kulturalny zakątek Trójmiasta - jest tu dużo restauracji i kilka klubów muzycznych. Przed jednym z nich widzę długą kolejkę - za kilka godzin ma się tu odbyć koncert znanego rapera. To miejsce zmieniło się w wyjątkową przestrzeń do spędzania wolnego czasu. Także uprawiania sportu.
Na drugim piętrze jednego z budynków działa sala klubu Brzostek Top Team - założonego przez pięściarza Macieja Brzostka, prywatnie także kolegę Karola Nawrockiego. Gdy wchodzę do niej, wita mnie szpakowaty, niski, ale bardzo energiczny mężczyzna. Mówi trochę niewyraźnie i wygląda jak postać żywcem wyjęta z gangsterskich filmów Guya Ritchiego - jest ubrany w czarny golf, na głowie ma czarny kapelusz z niewielkim kolorowym wzorem. To znak rozpoznawczy Waldemara Nawrockiego, wujka Karola Nawrockiego.
To on zachęcał Karola do tego, żeby sprawdził się w boksie. I pilnował jego pierwszych kroków w tym sporcie, choć ten stawiał je raczej czysto amatorsko. Pan Waldemar prowadził profesjonalistów i był w Gdańsku bokserską osobowością. Jednocześnie wiedział, jak trudny potrafi być boks i nie do końca chciał, żeby Karol przy nim pozostał.
Jednak to nie tak, iż młody Nawrocki nie miał kompletnie żadnych osiągnięć. Sam chwali się, iż był mistrzem Pomorza w wadze ciężkiej. Jeździł na walki w Pucharze Polski, więc lokalnie odniósł parę sukcesów. choćby jego wujek mówi jednak, iż ten sport był dla niego głównie odskocznią. Zresztą: dokładnie taką samą jak dla wielu innych młodych z Trójmiasta w tamtych czasach.
Boks był tu bardzo popularny już od lat 70. i 80., w samym Gdańsku działały trzy duże kluby. Nawrocki zaczynał trenować nieco później, w Stoczniowcu na terenie Stoczni Gdańskiej. Klubowa sala już nie istnieje, a była industrialną przestrzenią o warunkach zupełnie innych niż dzisiejsze, nowoczesne kluby. W rozmowie na kanale YouTube Sławomira Mentzena wspominał, iż dalej pamięta jej zapach i przeciekający dach.
- Każdy młody chłopak boksował. Albo grał w piłkę. A Karol się wyróżniał, bo on, gdy wracał do domu, siadał do książek i się uczył. To było zawsze na pierwszym miejscu. Pamiętam, iż gdy toczył pierwsze walki, widziałem, iż to fajnie wygląda. Miał dryg, potrafił boksować. Miał w sobie taką pozytywną adrenalinę. Mówimy, iż to substancja, która powoduje, iż albo będziesz wielki, bo cię za sobą pociągnie, albo cię kompletnie poniży. To siła i moc, widziałem ją w Karolu. I wiedziałem, iż musi ją z siebie wyrzucać, ale nie w boksie. Już wtedy było widać, iż dobrze pójdzie mu w polityce. Dlatego hamowałem go z tym boksem - przyznaje pan Waldemar.
"Karol, jesteś cenioną osobowością i chcesz gdzieś iść się pokazać z podbitym okiem?"
Zatem Nawrocki nigdy nie został w pełni profesjonalnym bokserem. Także dlatego, iż przy jego karierze politycznej nie było to już pożądane i najlepsze wizerunkowo.
- Czasem mówił jeszcze: "Trenerze, może byśmy jakąś fajną walkę zrobili?" Odpowiadałem: "Karol, jesteś cenioną osobowością, innym człowiekiem i chcesz gdzieś iść się pokazać z podbitym okiem?" Wtedy zauważyłem jego zawahanie. Zastanawiał się nad tym. Zdawał sobie sprawę, iż w takim momencie musi wybierać, a okoliczności sprawiały, iż boks zawsze spadał za politykę - tłumaczy Waldemar Nawrocki. - Zresztą w boksie często mówią: "Co to za bokser z podbitym okiem? Musisz słabo boksować, jak ci oko podbili" – śmieje się.
Podczas rozmowy pana Waldemara rozpiera energia. Siedzimy na ringu, wokół trenuje kilka grupek i co parę minut słychać głośny, długi sygnał oznaczający zmianę ćwiczenia. Obok nas jest zawieszonych parę worków treningowych i w trakcie rozmowy kilka razy zdarza się, iż dane wspomnienie aż podrywa z miejsca pana Waldemara, który mocno uderza w worki.
Boksersko, zwłaszcza w Gdańsku, Waldemar jest na pewno większą postacią od Karola. Trenował ogrom talentów, wielu medalistów mistrzostw Polski i bokserów, którzy starali się robić karierę zagraniczną. Ale sam też walczył na wysokim poziomie. Opowiada, iż kiedyś zrobiło się o nim głośno na cały kraj - gdy pokonał Mirosława Kuźmę, mistrza Polski w wadze lekkośredniej. - Wyprztykałem go i zrobiła się sensacja roku w gdańskim boksie. Nie byłem wtedy dobrze znany, a nagle pokonałem duże nazwisko. Dla wielu to był szok. Niestety, chwilę później na treningu przy przewrotach poszły mi dwa ścięgna łączące kręgosłup z głową. Znieruchomiała mi lewa ręka. Do dzisiaj mnie to boli. A wtedy jechałem po paru dniach do Szczecina na kolejną walkę. Bo co powiedzą, jak nie zawalczę? Nie mogłem zrezygnować, chciałem załatwić rywala jedną ręką. I przegrałem na punkty, zrobiła się kolejna sensacja. Wiedziałem, iż nie mogę boksować, ale miałem umówiony rewanż z Kuźmą. Tę walkę też przegrałem i wiedziałem, iż jest po wszystkim. Mieliśmy lecieć na wielki turniej do Algierii. I polecieliśmy, ale nie boksowałem, byłem tam w roli trenera. I tak już mi zostało - przytacza. Przyszły prezydent zdecydowanie miał zatem z kogo czerpać pasję do boksu.
Tu wychował się prezydent. "To nie tak, iż to, co ma, spadło mu z nieba"
Karol Nawrocki wychował się na Siedlcach. Czyli dzielnicy pełnej blokowisk z wielkiej płyty, czy robotniczych domów jednorodzinnych. Powoli pojawiają się tam też centra handlowe, czy nowoczesne osiedla stawiane przez deweloperów. przez cały czas da się tu jednak cofnąć do czasów, gdy wychowywał się prezydent.
– To była dzielnica robotniczo-sportowo-bandycka. Ale gdzie takich nie było? - pyta retorycznie Waldemar Nawrocki. - Jego koledzy, jak skończyli grać w piłkę, szli na piwo czy papierosa, a on się nocami uczył. To nie tak, iż to, co Karol teraz ma, spadło mu z nieba. To ciężka praca jak w sporcie. Karol nie mógł być jednak dobrym sportowcem, próbując łączyć to z polityką. Jak w czymś chce się być wielkim, to trzeba umieć to odpowiednio potraktować. I on jest na tyle inteligentny, iż potrafi to zrozumieć - wskazuje.
Prezydent w Gdańsku jest dobrze znany, także wśród kibiców Lechii Gdańsk. To dobrze pokazuje moment, w którym został głośno powitany na sierpniowym meczu z Motorem Lublin. Niespodziewanie pojawił się wówczas na trybunach klubu, któremu kibicuje od dzieciństwa. - To, kim się stał, to także sprawa wychowawcza i kwestia temperamentu, miłości do Gdańska. A jak do Gdańska, to i Polski. Lechia to dla mnie głównie patriotyzm. Ktoś pójdzie ulicą i zobaczy takich, co krzyczą i wariują w barwach, to pewnie się trochę przerazi. Ale młodzież musi szaleć. Ale takie trudne środowiska także wypełnia patriotyzm. Zawsze mówię, iż Karol jest patriotą i tego nikt mu nie odmówi - wskazuje wujek polityka.
Zanim zaczął treningi bokserskie, Karol Nawrocki próbował też zostać piłkarzem. I na początku grał w Gedanii, a skończył w A Klasie, będąc członkiem osiedlowego klubu EX Siedlce. Tam był choćby kapitanem drużyny. - Miał tam autorytet. Jeździli po różnych turniejach, niektóre wygrywali. Pewnie, gdyby poszedł dalej w boks, liczyłby, iż zostanie mistrzem Polski. Może gdyby pozostał przy piłce, byłby bliżej Lechii Gdańsk. Pewnie choćby o tym marzył. A został politykiem i teraz jest prezydentem. Myślę, iż dobrze, iż to się tak potoczyło. W sporcie nigdy nie wiadomo, co się wydarzy i do czego się dotrze. A tu wszyscy czuliśmy, iż Karol spełni się w innej dziedzinie. I mieliśmy rację - ocenia pan Waldemar.
Ustawki? "Raz wpadł tam w roli kibica. Nie róbmy z Karola zabijaki z ulicy"
Skoro mówimy o związkach z Lechią, to musimy wspomnieć o kontrowersyjnym wątku udziału w ustawkach, o którym najgłośniej było w trakcie kampanii prezydenckiej Nawrockiego.
Sam Karol Nawrocki w rozmowie ze Sławomirem Mentzenem przyznał, iż występował "w różnych modułach, zawsze sportowych, szlachetnych walk". W materiale dla Wirtualnej Polski dziennikarz Szymon Jadczak ujawnił, iż Nawrocki wziął udział w walkach kiboli Lechii i Lecha Poznań z października 2009 roku. Szef jego sztabu wyborczego Paweł Szefernaker twierdził, iż Nawrocki "nie wstydzi się udziału w tzw. ustawce".
Później Jadczak podawał jednak szczegóły całej tej sytuacji - m.in. iż w ustawkach biorą udział lojalne osoby wobec kibolskich społeczności, w tym sprawdzone we wcześniejszych tego typu akcjach. I iż uczestników tej konkretnej ustawki po późniejszym śledztwie poznańskiej prokuratury skazano, w tym za kierowanie grupą przestępczą i handel narkotykami. Wirtualna Polska publikowała wówczas listę innych uczestników ustawki, a Nawrockiego wskazywała jako jedną z co najmniej stu nieustalonych osób, o których wspomina wyrok w sprawie. A takie informacje każą patrzeć na sprawę nieco inaczej, niż chciałby tego wujek Nawrockiego.
Bo Waldemar Nawrocki raczej sprawę bagatelizuje. - o ile człowiek osiągnie taki poziom, to z tej sprawy robi się ogromna rzecz. Tam jest wielu chłopaków, którzy już od lat w tym siedzą i nikt o nich nie słyszał. A Karol? Nie oszukujmy się, choćby nie miał czasu, żeby chodzić na ustawki. No raz wpadł tam w roli kibica. A potem robi się z tego taki szum, jakby on tam był wodzirejem. No nie, aż tak mocno nie było. Karol poświęcał się innym rzeczom. Nauce, czy boksowi, ale na sali, a nie w codzienności. Nie róbmy z Karola zabijaki z ulicy, absolutnie - twierdzi.
Nawrockiemu wciąż zdarza się wpaść na salę treningową. Ale walki już raczej nie stoczy
Po wyborze na prezydenta Karol Nawrocki przez cały czas wraca do treningów bokserskich, ale już tylko w ramach regularnego uprawiania sportu. Polityk dalej o to dba i nie chodzi tylko na siłownię, lubi urozmaicać swoją aktywność. Pojawia się też w gdańskich klubach bokserskich. Odwiedza swoich kolegów, którzy często je prowadzą, a przy okazji sam nieco jeszcze poboksuje. Już zupełnie rekreacyjnie, ale pewnie z nostalgią i dobrymi wspomnieniami starych czasów, gdy jeszcze "zapowiadał się" na niezłego boksera.
- Raz wpadł tu któregoś dnia po godzinie 21. Oczywiście, przez cały czas musi mieć przy sobie ochroniarzy. To nie tak, iż przyjdzie tu sobie w pełni incognito i odpocznie od "bycia prezydentem". Ale i tak jest inaczej, niż gdy idzie do supermarketu, gdzie przecież nie zrobi normalnie zakupów. A ci ochroniarze to sobie później też trochę poboksują i poćwiczą - śmieje się Waldemar Nawrocki.
Czy Karol Nawrocki mógłby jeszcze kiedyś wrócić do tematu walk i boksu? Wydaje się, iż odkąd został prezydentem, to już niemożliwe. Choć przecież, gdyby zdecydował się na taki ruch, byłoby to sensacją nie tylko na skalę Polski, ale pewnie i globalnie.
- Myślę, iż to mało prawdopodobne. Do takiego starcia, choćby odpowiednio dobranego i w domyśle jednorazowego, trzeba byłoby się przygotować kilka miesięcy, a to trudne w połączeniu z tak odpowiedzialnymi obowiązkami, jakie ma Karol. Pewnie, iż temat takiej walki, zwłaszcza charytatywnej, byłby ciekawy. Zanim został prezydentem, były przecież pomysły, żeby doszło do jego pojedynku z Mariuszem Wachem i kilka brakowało, a tak by się stało. Teraz to już jednak raczej tylko gdybanie - przekonuje były trener prezydenta.
Karolowi Nawrockiemu zostało zatem wyprowadzanie ciosów w polityce.

1 godzina temu




![Arkadiusz Tańcula wskazał największą bolączkę: Nie sądziłem, iż to będzie aż taki problem [WIDEO]](https://strefamma.pl/wp-content/uploads/2025/12/Arkadiusz-Tancula-wskazal-najwieksza-bolaczke-Nie-sadzilem-ze-to-bedzie-az-taki-problem-WIDEO.jpg)











