Tło to dalszy plan. Na tle znajduje się to, czemu się przyglądamy, co podziwiamy. W Wiśle - jak wcześniej w Ruce i jeszcze wcześniej w Lillehammer - pierwszy plan tworzą ci, którzy mówią po niemiecku. A tłem dla nich są między innymi ci, którzy mówią po polsku. I mają niemieckojęzycznego trenera.
REKLAMA
Zobacz wideo Thurnbichler pewny siebie przed PŚ w Wiśle: Mamy przewagę
W piątek w Wiśle ten trener, Thomas Thurnbichler, uspokajał, iż to był tylko "quali day". Panie trenerze, a kiedy dostaniemy wreszcie od pańskiej ekipy quality day? Tak jakościowy, jak na to zasługujemy.
Nie krok po kroku – to najwyżej kroczki
Po czterech konkursach nowego sezonu, w Lillehammer i Ruce, najlepszym wynikiem reprezentacji Polski było dziesiąte miejsce Dawida Kubackiego. Fartowne, osiągnięte w jednoseryjnych, wietrznych, zawodach.
Thurnbichler zapowiedział, iż w myśl swojej filozofii "step by step" - czyli spokojnej wędrówki do wyznaczonego, dużego, celu (medal lutowo-marcowych MŚ w Trondheim) - w Wiśle chciałby widzieć dwóch swoich zawodników w Top10 jednego konkursu.
W sobotę Paweł Wąsek był jedenasty, a Aleksander Zniszczoł – 16. Czyli nie udało się. I tak naprawdę wcale nie było blisko. Do Wąska trudno mieć pretensje. Poszło mu nieźle. Ale "nieźle" to dla nas za mało – sezon trwa, walka się toczy, najlepsi skaczą pięknie, a my robimy za tło. Wszędzie – na wyjeździe i u siebie. jeżeli rozbierzemy skakanie w Wiśle na czynniki, to zobaczymy, iż w sześciu seriach (dwa treningi + kwalifikacje w piątek oraz seria próbna i dwie konkursowe w sobotę) mieliśmy tylko raz Polaka w Top10 – Żyłę na fartownym siódmym miejscu w kwalifikacjach (wtedy mu zawiało, a w sobotę był dopiero 35.). Na jedenaste miejsce Wąska w zawodach złożyły się jego jedenasta nota w pierwszej serii i czternasta w drugiej. Zniszczoł miał noty osiemnastą i jedenastą. Znów: w sumie może i nieźle, może i widać tu pewną stabilizację, ale czy widać, iż – jak utrzymuje trener - krok po kroku idziemy w stronę najlepszych?
jeżeli już, to kroczek po kroczku – to jest malutkie przybliżanie się do tych, którzy rządzą. jeżeli w ogóle to jest zbliżanie się do nich, a nie coraz mocniejsze robienie za tło.
Podium z polskim wątkiem. To jest śmiech przez łzy
Na pierwszym planie cały czas widzimy Austriaków i Niemców. W Wiśle pierwszy raz w okresie wpuścili na podium zawodnika z innego kraju – obok najlepszego Austriaka Tschofeniga i trzeciego Niemca Paschke stanął na nim Szwajcar Deschwanden. Kanton Lucerna, z którego Deschwanden pochodzi, jest niemieckojęzyczny. Czyli nie zmieniło się nic – od początku sezonu podium zajmują tylko skoczkowie mówiący po niemiecku.
jeżeli my w Wiśle znaleźliśmy się bliżej tych ludzi, to tylko dlatego, iż Deschwanden odrobinę reprezentował w elicie i nas, bo ma polską partnerkę, i coś tam w naszym języku powiedzieć potrafi.
Zniszczoł wyskoczył z zapowiedzią, a teraz się pogubił. "Gdzieś coś"
Ale zostawmy na razie podium – do niego to jest nam tak daleko, iż mówić o nim nie ma sensu. Aleksander Zniszczoł wyskoczył w piątek z mocną deklaracją, iż już w Wiśle o podium chciałby powalczyć, a teraz po 16. miejscu mówi tak: - Mówiłem, iż podium może być, ale nie musi. Nie ma i cóż, trzeba się cieszyć tym, co się ma i iść do przodu. Dzisiaj to nie były moje warunki. No cóż, druga dziesiątka jest okej, jutro może być pierwsza dziesiątka, a później może być "pudło". Chciałoby się być w czubie, stawać na podium od razu, ale nie możemy tego przyspieszać za wszelką cenę. Wszystko krok po kroku.
To brzmi lepiej, niż brzmiało piątkowe zapowiadanie ataku na podium po dopiero 27. miejscu w kwalifikacjach. Ale czy nasi skoczkowie wiedzą, jak konkretnie stawiać ten krok po kroku? Czy znają plan?
- No trzeba gonić, jak zawsze, nie? – pyta Zniszczoł w odpowiedzi na uwagę jednego z dziennikarzy, iż świat uciekł. "A to nie wy kiedyś nadawaliście ton?" – dopytuje ten dziennikarz. "No tak, tak. Musimy poszukać rezerw. Może gdzieś coś będzie" – stwierdza Olek.
Trenerze Thurnbichlerze, proszę się trzymać jednej wersji
Pół biedy, gdy trochę zagubiony jest zawodnik. Gorzej, kiedy przychodzi do nas trener i mówi, iż ten zawodnik nie ma lekko, bo skacze u siebie (Zniszczoł jest z Wisły), a wtedy jest pod szczególną presją. Trener nie zauważa, iż zaprzecza samemu sobie – dwa dni wcześniej w rozmowie z dziennikarzami po konferencji prasowej podkreślał, iż skakanie u siebie nie oznacza presji, tylko szansę, bo lepiej zna się obiekt, ma się wsparcie swoich kibiców itp., itd.
Tak naprawdę to nie presja sprawia, iż Zniszczoł nie walczy o podium, co potrafił robić w ubiegłym sezonie. To nie przez presję Dawid Kubacki skacze tylko na poziomie trzeciej dziesiątki (zajął 25. miejsce). I to nie przez presję z trudem znajduje słowa, żeby wyrazić swój nastrój po takim skakaniu. - Myślę, iż taki hmm… jakby to nazwać? Delikatny optymizm, o! Może tak bym to nazwał – mówi. - Bo dzisiaj wszystkie trzy moje skoki były całkiem równe i przyzwoite – uzasadnia. Po czym od razu zdobywa się na taką refleksję: "Oczywiście to nie jest to, na co mnie stać i na co liczymy wszyscy: i ja, i kibice, i trenerzy. Trzeba małymi kroczkami piąć się do przodu i do góry. Myślę, iż kolejne małe kroczki dzisiaj zrobiłem na skoczni".
Jeszcze raz: jeżeli nasi skoczkowie robią jakieś kroki w dobrą stronę, to są to malutkie kroczki. A na pierwszym planie tego biało-czerwonego tła świetnie bawią się inni. I w niedzielę też tak będzie – choć Thurnbichler uważa, iż ta niedziela to już może być dla nas, iż wtedy dwaj jego ludzie mogą być w top 10, i iż od tego momentu możemy przestać być tłem.
Na niedzielę w Wiśle zaplanowano kwalifikacje (godzina 13.45) i drugi konkurs (15.15), Relacje na żywo na Sport.pl, transmisje w TVP, Eurosporcie i na platformie MAX.