Oto brutalna prawda o rankingu UEFA. Polakom to się nie spodoba

4 godzin temu
Polskie kluby dalej cieszą się mozolnym ciułaniem punktów do rankingu, a w tym samym czasie Cypr, Kazachstan i Azerbejdżan szykują się do występów w Lidze Mistrzów. Bo na koniec o grze w elicie nie decyduje pozycja w rankingu UEFA, ale piłkarska jakość na boisku - pisze Szymon Szczepanik ze Sport.pl.
W dyskusji na temat rosnącej siły polskiej piłki lubimy powoływać się na ranking krajowy UEFA. Polska zajmuje w nim wysokie 13. miejsce. Nasze apetyty oczywiście są większe, widzielibyśmy się, chociażby na pozycji Czechów, którzy zamykają pierwszą dziesiątkę. Ale i tak należy docenić postęp. Jeszcze w 2021 r. zamykaliśmy pierwszą trzydziestkę listy. Wyprzedzały nas Cypr, Kazachstan czy Azerbejdżan.


REKLAMA


Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie


Dziś w rankingu UEFA spoglądamy na te kraje z góry. Nasz postęp zbiegł się z powstałą w 2021 r. Ligą Konferencji, gdzie w końcu wygrywamy. Na wiosnę w tych rozgrywkach grały już Legia, Jagiellonia i Lech.
Problem w tym, iż w rozgrywkach 2025-26 Polacy dalej cieszą się mozolnym zdobywaniem punktów do rankingu, a Cypr, Kazachstan i Azerbejdżan mają swoich przedstawicieli w Lidze Mistrzów. Bo na koniec o grze w elicie nie decyduje pozycja w tabeli UEFA, ale piłkarska jakość na boisku. A tej naszym klubom wciąż brakuje.


Niewygodna prawda. Polskie kluby są bogatsze, ale oni są lepsi piłkarsko
Kiedy zastanowimy się, dlaczego kluby z wymienionych państw grają w Lidze Mistrzów, a nasi przedstawiciele nie potrafią się tam dostać, na myśl przychodzi kilka argumentów. Najbardziej oczywistym jest dominacja wspomnianych drużyn we własnych ligach. Dzięki niej mogą skupić się na europejskich rozgrywkach, bo rezerwy i tak poradzą sobie w ligowych zmaganiach.
To prawda w przypadku azerskiego Karabachu. ale już Pafos po fazie zasadniczej cypryjskiej ligi miał zaledwie punkt przewagi nad drugim Arisem Limassol, a ostatecznie tytuł zdobył z siedmioma punktami zapasu. Trudno mówić tu o kolosalnej różnicy. Już zupełnie nie można powiedzieć tego o Kajracie Ałmaty, który tytuł wygrał o punkt, a ostatni raz został mistrzem kraju w 2020 r. Swoją drogą, mistrzem Kazachstanu przez pięć sezonów zostało pięć różnych drużyn, co zupełnie przeczy teorii, jakoby kluby ze słabszych lig musiały dominować swoich rozgrywkach, by osiągać dobre wyniki w europejskich pucharach.


Może więc ich sukcesu należy upatrywać w szczęśliwym losowaniu i tym, iż trafili na słabsze zespoły niż reprezentanci Polski? Taki wniosek także byłby strzałem kulą w płot. Karabach grał o występy w elicie z Ferencvarosem, który w ubiegłym roku występował w fazie pucharowej Ligi Europy. Kajrat uporał się z Celtikiem, którego wartość drużyny wg portalu Transfermarkt wynosi ponad 130 milionów euro. Wreszcie, mistrz Cypru pokonał Crvenę Zvezdę Belgrad, która we wcześniejszej fazie bez większych problemów poradziła sobie z Lechem Poznań. Przy czym zwycięstwo Pafos nie było wymęczone. Każdy, kto oglądał ich dwumecz z serbskim klubem, przyzna, iż Cypryjczycy przez sto pięćdziesiąt minut tej rywalizacji grali z faworytami tak, jak Lech potrafił przez maksymalnie kwadrans.
Można także doszukiwać się różnicy w budżetach klubów. Ale i ten argument upada, kiedy porównamy wartości ich zespołów do polskich ekip. Transfermarkt skład Lecha wycenia na 43,8 mln euro, zaś Legii na 35,8 mln. Zespół Karabachu wyceniono na 25 mln, Pafos na ponad 20, a Kajrat - zaledwie 12,8 mln.
Wniosek, dlaczego Karabach, Kajrat czy Pafos grają w Lidze Mistrzów, wydaje się więc oczywisty. Bo to drużyny najzwyczajniej w świecie lepsze piłkarsko od przedstawicieli polskiej ekstraklasy. Ich jakość nie polega jednak na sprowadzaniu graczy będących poza zasięgiem finansowym Lecha czy Legii. Jaja, którego piękna bramka zapewniła drużynie awans do Ligi Mistrzów, kosztował milion euro.


Mistrz Cypru na rynku transferowym porusza się w warunkach podobnych do klubów ekstraklasy. Jednak "projekt Pafos" sprawia wrażenie dobrze przemyślanego. Piłkarze pokazują jakość wyższą od sugerowanej wartości, zespołem zarządza Juan Carlos Carcedo, człowiek, który przez 13 lat był asystentem Unaia Emery'ego, a później trenował w Hiszpanii UD Ibiza i Real Saragossa. Reprezentant Cypru miał klarowny pomysł na to spotkanie i był lepszy od Zvezdy także pod względem kultury gry. Skuteczny plan na mecz pokazał także dowodzony przez Rafaela Urazbakhtina Kajrat, odbierając rywalom z Glasgow wszystkie argumenty w ofensywie. A później wygrali w karnych.


Prawdziwy dramat widać w Lidze Europy
Tym samym szkocki zespół Brendana Rodgersa musi pogodzić się z występami w Lidze Europy, czyli na drugim poziomie piłkarskich rozgrywek Starego Kontynentu. Ale kiedy przeanalizujemy sobie zespoły z krajów, które tam występują, to ponownie okaże się, iż Polacy nie mają się czym szczycić. Nie znajdziemy tam ani jednego klubu z ekstraklasy. Przypomnę - według rankingu UEFA trzynastej siły na kontynencie.
Przyjrzyjmy się w takim razie, ile klubów reprezentujących kraje znajdujące niżej się we wspomnianym zestawieniu od Polski gra w Lidze Europy. Po porażkach w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, prawo gry w LE otrzymały, Sturm Graz (Austria jest 15. w rankingu UEFA), FC Basel (Szwajcaria - 16.). Celtic, Rangers (Szkocja - 18.), Ferencvaros (Węgry - 23.) i Crvena Zvezda Belgrad (Serbia - 24.). Dodatkowo znajdziemy tam Dinamo Zagrzeb (Chorwacja - 22.), Red Bull Salzburg (ponownie Austria). Z kolei ostatnią fazę eliminacji przeszły Maccabi Tel Awiw (Izrael - 20.), Łudogorec Razgrad (Bułgaria - 29.), Young Boys (Szwajcaria), Malmo FF (Szwecja -19.) , FCSB (Rumunia - 21.) i FC Midtjylland (Dania - 14.).
To wszystko daje razem czternastu reprezentantów z państw, które według zestawienia UEFA są niżej od naszego kraju. Tymczasem Lech w eliminacjach do tego pucharu został brutalnie zweryfikowany przez Genk, a Legia poległa w dwumeczu z AEK Larnaka, czwartą siłą ligi cypryjskiej. W pierwszym spotkaniu legioniści zostali pokonani aż 1:4, a u siebie nie zdołali odrobić strat.


Można mówić, iż Liga Mistrzów to rozgrywki dla elity. Że obecność w nich Pafos czy Kajratu należy traktować w kategorii incydentu i nie świadczy ona o słabości polskich zespołów. Jednak występy w Lidze Europy w wykonaniu chociaż jednego polskiego klubu powinny być stałym punktem sezonu. Skoro aż tyle ekip z teoretycznie słabszych państw tam występuje, to na papierze wydaje się, iż te rozgrywki byłyby dobrym wyznacznikiem naszego realnego poziomu.


Ostatnim polskim zespołem, który zagrał w tych rozgrywkach, był Raków w okresie 2023/2024. Częstochowianie zajęli czwarte miejsce w grupie z Atalantą, Sportingiem i Sturmem. By znaleźć polski zespół, który zagrał w fazie pucharowej Ligi Europy, trzeba cofnąć się do sezonu 2016/2017, kiedy Legia znalazła się tam po zajęciu trzeciego miejsca w grupie Ligi Mistrzów. Piłkarska prehistoria.
Liga Konferencji? Dobre wyniki, które zakrzywiają rzeczywistość
w okresie 2025/2026 polskim fanom ponownie przyjdzie ściskać kciuki za dobre występy klubów ekstraklasy na trzecim poziomie europejskich rozgrywek, gdzie - jakżeby inaczej - będą nabijać punkty do rankingu UEFA.
Oczywiście rozumiem, iż mozolne ciułanie punktów może przynieść nam korzyści w przyszłości. Takie, jak gra dwóch polskich zespołów w eliminacjach Ligi Mistrzów. Zdaję sobie sprawę, iż skoro nie potrafimy wywalczyć awansu w eliminacjach do piłkarskich bram raju, to musimy wspomagać się budowaniem pozycji rankingowej, by te były nieco łatwiejsze. A to lepiej czynić wygrywając w Lidze Konferencji, niż osiągając słabe rezultaty na wyższym poziomie. Jednocześnie dziwią mnie przy tym głosy, iż przecież i w LK polskie kluby trafiają na rozpoznawalne marki i sobie z nimi radzą. Problem polega na tym, iż takie spotkania także są zakłamywaniem rzeczywistości.
Za przykład weźmy mecze warszawskiej Legii w ubiegłym sezonie. Na inaugurację Ligi Konferencji pokonała 1:0 u siebie Real Betis. Tyle iż trzy dni później zawodnicy Manuela Pellegriniego grali jeden z najważniejszych meczów sezonu, czyli derby Sewilli. Dlatego w Warszawie Chilijczyk wystawił rezerwowy skład, z którego na mecz z Sevillą ostało się tylko czterech piłkarzy. Podobnie sprawa miała się podczas dwumeczu z Chelsea. Pierwsze spotkanie klub z Londynu wygrał 3:0, ale już mecz z Ipswitch od pierwszej minuty rozpoczęło dziewięciu z 11 innych zawodników.


Następnie Enzo Maresca ponownie wymienił prawie całą jedenastkę, a Legia wygrała w rewanżu 2:1. Sukcesu na Stamford Bridge (i punktów do rankingu) nikt jej nie odbierze. Nie ulega jednak wątpliwości, iż z uwagi na podejście przeciwników do rywalizacji ze stołeczną drużyną, jej rezultaty wypaczyły rzeczywistość. W tym kontekście bardziej w całej kampanii należy docenić przejście Molde, gdyż Norwegia do tej pory zajmuje w rankingu UEFA wyższą pozycję od Polski. Ale w przypadku tego dwumeczu można być pewnym, iż piłkarze ze Skandynawii dawali z siebie wszystko na murawie.
W fazie grupowej Norwegowie zostali jednak ograni także przez Jagiellonię. Z kolei "Jaga", której należą się oklaski za pokonanie w 1/8 finału belgijskiego Cercle Brugge, odpadła po dwumeczu z Betisem (0:2, 1:1). prawdopodobnie na tym etapie nie zaskoczę stwierdzeniem, iż jedenastka klubu z Sewilli znacznie różniła się w porównaniu do tej wystawianej w międzyczasie podczas zmagań w LaLiga.
Wyniki polskich klubów w europejskich pucharach z ostatnich dwóch sezonów dowodzą jednego. Nabijajmy kolejne punkty w rankingu, o ile ma nam to ułatwić drogę do gry w elicie. ale pamiętajmy, iż polskie kluby jeszcze nie przeszły pomyślnie weryfikacji z rywalami znacznie lepszymi, bo w decydujących momentach były pokonywane przez silniejsze zespoły. Czego nie można powiedzieć o mistrzach Cypru, Kazachstanu czy Azerbejdżanu. Choć podobnie jak nasze zespoły, one też rozpoczynały zmagania o Ligę Mistrzów od wczesnych faz eliminacji, to jednak ich droga zakończyła się sukcesem. A do ogrania renomowanych marek nie potrzebowały wysokiej pozycji w rankingu krajowym UEFA.


Przed Wami najnowszy Magazyn.Sport.pl! Polscy koszykarze zagrają w Katowicach o mistrzostwo Europy. Korespondenci Sport.pl czuwają, a już teraz mamy oryginalny starter pack kibica basketu. Ekskluzywne wywiady, odważne felietony i opinie przeczytasz >> TU
Idź do oryginalnego materiału