Michał Probierz selekcjonerem reprezentacji Polski jest już od 552 dni. Jak słusznie zauważył Dawid Szymczak ze Sport.pl, Probierz pracuje z kadrą tyle, co Czesław Michniewicz i Fernando Santos razem wzięci i dłużej niż Paulo Sousa. A mimo to jego drużyna się nie rozwija; po jej kolejnych meczach możemy jedynie powiedzieć, iż męczy nas piłka.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamiński dostał pytanie o cieszynkę Świderskiego. "Temat będzie poruszony"
Nie inaczej było w dwóch ostatnich spotkaniach z Litwą (1:0) i Maltą (2:0), spotkaniach z odpowiednio 142. i 168. drużyną rankingu FIFA. Absolutnymi słabeuszami, z którymi znów pokazaliśmy futbol nudny, do bólu przewidywalny, staroświecki, bo oparty na niezliczonej liczbie dośrodkowań. W zdecydowanej większości niedokładnych.
O problemach reprezentacji Polski opowiedział choćby Robert Lewandowski. A kiedy on już publicznie zabiera głos w sprawie gry kadry, to wiadomo, iż nie dzieje się z nią dobrze. Doskonale wie o tym i Jerzy Brzęczek, i Michniewicz. Za kadencji pierwszego Lewandowski milczał przed kamerą przez osiem sekund po pytaniu o pomysł na grę. U drugiego, zaraz po mundialu w Katarze, kapitan mówił o braku euforii z defensywnego nastawienia drużyny. Obaj niedługo później zostali zwolnieni. Probierza to samo nie czeka, ale to nie znaczy, iż przed nim lepszy czas.
W poniedziałek Lewandowski wypalił, iż po półtorarocznej pracy Probierza kadra doczekała się jedynie "jakiejś bazy". - Nie będę pudrował. Czeka nas dużo pracy. Od najmniejszych elementów, po schematy i rozegranie. Trzeba sobie odpowiedzieć na pewne pytania, które mieliśmy przed tym zgrupowaniem. Mamy jakąś bazę, ale czas najwyższy wziąć się do roboty i poprawiać naszą grę - powiedział napastnik Barcelony przed kamerą TVP.
Nie wierzę w awans na mistrzostwa świata
I Lewandowski, i każdy, kto na chłodno obserwuje kadrę Probierza, widzi, iż zmierza ona donikąd. Dlatego ja w awans na przyszłoroczny mundial w USA, Kanadzie i Meksyku nie wierzę. Chociaż reprezentacji Polski kibicuję i życzę jej jak najlepiej, to prześlizgnięcie się do turnieju finałowego uznałbym za sportowy cud. Ostatnie dwa mecze tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziły.
Zabrakło raptem kilku minut, byśmy już w pierwszym meczu tych kwalifikacji przypomnieli sobie o koszmarze z tych do Euro 2024. Z Litwą zwycięstwo przepchnęliśmy jednak dzięki duetowi Lewandowski - rykoszet, a z Maltą pomogły pojedyncze zrywy i fatalny błąd Jamesa Carraghera. Styl gry reprezentacji Polski w meczach ze słabeuszami przerażał. "Niby są dwa zwycięstwa, niby dwa czyste konta, niby prowadzenie w tabeli. Ale tak naprawdę stoimy w miejscu i tracimy czas" - napisał Szymczak. Dlatego, kibicu reprezentacji Polski, bilety do Ameryki Północnej kup na rodzinną wycieczkę, nie czekaj na udział naszej drużyny w MŚ.
Kadra Probierza nie zajmie pierwszego miejsca w grupie i nie wywalczy bezpośredniego awansu. Do tego potrzebowalibyśmy dobrych wyników z Holandią, a tę ostatni raz ograliśmy w 1979 r. Od tamtej pory w 12 meczach z tym zespołem nie przegraliśmy tylko czterokrotnie. Zresztą, po co nam historia, wystarczy spojrzeć na niedawne wyniki w Lidze Narodów albo mecz z Holendrami na Euro 2024, by zrozumieć, iż szans z taką potęgą nie mamy.
Zostają jeszcze baraże, w których być może przyjdzie nam grać. Być może, bo choć po dwóch zwycięstwach jesteśmy faworytem do zajęcia drugiego miejsca w grupie, to przed nami jeszcze prawdopodobnie najważniejszy dwumecz z Finlandią i wyjazd na Litwę. Gdyby reprezentacja Polski się rozwijała i grała na miarę potencjału, tych rywali nie musiałaby się obawiać. Ale nie sposób wierzyć w poprawę gry drużyny Probierza po kilku treningach czerwcowego czy wrześniowego zgrupowania, skoro po półtora roku jest równie źle, jak było.
Dlatego choćby jeżeli uda nam się wedrzeć do baraży, to w awans na mundial nie wierzę. W barażach zagramy przynajmniej jeden mecz z drużynami dużo lepszymi niż Finlandia albo Litwa. Drużynami, które wykorzystają nasze błędy i słabą grę. W 2022 r. Michniewicz awansował na MŚ, bo najpierw nie musiał jechać do Moskwy, a później miał konkretny plan na Szwedów. Rok temu Probierz awansował na ME, mimo iż w meczu z Walią Polacy nie oddali celnego strzału. Sukces zawdzięczaliśmy temu, iż Wojciech Szczęsny obronił jeden rzut karny, a Danny Ward - żadnego. Już wtedy więcej było w tym szczęścia niż konkretnego planu i jego realizacji.
W teorii to nie ma prawa się powtórzyć. W końcu ile razy można bazować na szczęściu w losowaniach i na boisku? Zresztą szczęściu trzeba pomóc, a kadra Probierza na razie nie robi nic, by dać minimum nadziei, iż tak właśnie będzie. Dlatego uważam, iż w USA, Kanadzie i Meksyku nas nie będzie. Chociaż czasem w sporcie dzieją się rzeczy nielogiczne. I tego reprezentacji Polski życzę, bo w rozwój z tym trenerem już nie wierzę.