W świecie skoków co zimę dużo mówi się o kombinezonach. Zwłaszcza przy okazji największych imprez - Turnieju Czterech Skoczni, mistrzostw świata, a już w szczególności igrzysk olimpijskich. Wtedy najlepsze kadry ze swoimi specjalistami od sprzętu kombinują, co zrobić, żeby zyskać przewagę. Często próbują naginać przepisy lub być jak najbliżej limitu, który wyznaczają zasady. Teraz dyskusji o tym będzie jeszcze więcej, a waga dobrania odpowiedniego materiału i uszycia strojów w sposób przynoszący najwięcej korzyści, znacznie urosła. Wszystko przez limit i czipowanie kombinezonów - zmiany wprowadzone przez FIS od tej zimy.
REKLAMA
Zobacz wideo Klamka zapadła! PZPN reaguje na aferę po meczu z Portugalią
Polacy byli na nie, ale w skokach będą czipy i limity. Są nowe szczegóły sprzętowych zmian
Wiosną, gdy komitet ds. sprzętu i rozwoju skoków FIS głosował, czy zaakceptować tę sprzętową rewolucję, część największych nacji powiedziało "nie". Przeciwko niej głosowała między innymi Polska, reprezentowana przez ówczesnego team managera kadry skoczków Łukasza Kruczka. Większość głosujących była jednak za wprowadzeniem nowinek. System czipowania i limit kombinezonów testowano latem i FIS twierdzi, iż wszystko przebiegło pomyślnie. Od końcówki września wiemy już, iż te zmiany pojawią się także zimą podczas sezonu Pucharu Świata.
Na Sport.pl - w tym tekście - tłumaczyliśmy już wstępnie to, co dzieje się teraz z kombinezonami. Przypomnijmy zatem tylko, iż ich ograniczenie ma polegać na tym, iż skoczkowie w trakcie całej zimy użyją maksymalnie dziesięciu kombinezonów. Do tej pory najlepsi zawodnicy używali choćby do 40-50.
Na start sezonu - konkursy w Lillehammer (początek Pucharu Świata już w najbliższy weekend, od 22 listopada), Ruce, Wiśle, Titisee-Neustadt i Engelbergu - mają możliwość wprowadzenia do bazy FIS czterech strojów. Potem z każdym kolejnym periodem Pucharu Świata limit będzie się zwiększał o jeden dodatkowy kombinezon. To z wyjątkiem mistrzostw świata w Trondheim na przełomie lutego i marca, kiedy będzie można wprowadzić do systemu dwa nowe stroje.
Teraz wiemy też, iż skoczkom zaoferowano możliwość zatrzymania w bazie FIS kombinezonów, których używali podczas Letniego Grand Prix. Mogą tak zrobić z maksymalnie dwoma strojami. Jednak w takiej sytuacji na start Pucharu Świata mogliby dodać jedynie dwa nowe kombinezony, a nie cztery, jak w przypadku reszty stawki. Dlatego wydaje się, iż kilka kadr zdecyduje się na to rozwiązanie.
Za to czipowanie - poza sprawdzaniem, czy dany kombinezon jest w bazie światowej federacji i spełnia kryteria limitu nałożonego przez FIS - będzie służyć także ograniczeniom dotyczącym jednego konkretnego weekendu. W jednym konkursie PŚ można użyć wyłącznie jednego kombinezonu (nie da się ich zmieniać pomiędzy seriami, co do tej pory nie było zabronione), a w trakcie całego weekendu tylko dwóch strojów. To może się zmienić tylko w przypadku złych warunków pogodowych, które wpływałyby na stan sprzętu, i w takiej sytuacji będzie komunikowane przez FIS.
Pięć czipów wprasowane w kombinezon. Będą odczytywane skanerem jak do biletów
Im bliżej sezonu, tym więcej wiemy o szczegółach tego, jak to wszystko będzie funkcjonowało - np. jak wyglądają same czipy NFC (w ramach komunikacji bliskiego zasięgu, pozwala na odczytywanie informacji z dystansu do 20 centymetrów) używane do oznaczania sprzętu. To czarno-białe logo FIS. Najpierw drukuje się je na taśmie, potem wycina i skleja z czipem, a na koniec wprasowuje specjalnym urządzeniem w kombinezon - podobnie jak z każdym logiem sponsorów, które umieszczają sprzętowcy poszczególnych reprezentacji. I takiego czipu już się z kombinezonu nie usunie. A przynajmniej nie tak, żeby nie dało się zauważyć, iż manipulowało się przy sprzęcie.
Maszyna, którą wprasowuje się czipy w kombinezony skoczków Screen YouTube Forum Nordicum
Czipów na kombinezonie będzie pięć. Jeden - najlepiej widoczny, gdy bierze się strój do ręki - znajdzie się na wewnętrznej stronie tylnej części kombinezonu. Pozostałe znajdą się na przodzie i nogawkach - na wysokości bioder i kolan. Każdy czip od zewnątrz jest oznaczany małą kropką, żeby w trakcie sprawdzania kombinezonu w trakcie konkursu kontrolerowi FIS łatwiej było go znaleźć. W trakcie Letniego Grand Prix były z tym problemy, ale sobie z nimi poradzono. Podobnie jak ze skanerami i bazą FIS, bo czasem na ekranie wyskakiwał kombinezon innego skoczka niż tego, który przechodził kontrolę. Słyszymy jednak, iż sprawdzający skoczków muszą uważać, bo skaner pracuje tylko w przypadku stałego łącza internetowego. Takie rozwiązanie sprawia, iż w niektórych miejscach, do których dociera Puchar Świata, sytuacja może być utrudniona - nie wszędzie na skoczniach można uzyskać dobry zasięg i połączenie z siecią.
Przykładowy czip (po lewej), którym oznaczany jest każdy kombinezon skoczka (tak jak po prawej) Screen fis-ski.com
Do tej pory wydawało się, iż do sprawdzania czipów podczas zawodów Pucharu Świata kontrolerowi wystarczy telefon i to na niego wgrywa się specjalną aplikację z bazą FIS dotyczącą kombinezonów. - To nie telefon, mamy do tego specjalne urządzenie od firmy Opticon - wyjaśnia Christian Kathol, kontroler sprzętu na zawodach najwyższej rangi w skokach. Takie same urządzenia są używane do skanowania biletów przy wejściu na skocznię.
Urządzenie H-35 Opticon używane do skanowania czipów na kombinezonach Screen opticon.com
Poza Pucharem Świata stemple, a nie czipy. "Na każdej skoczni będzie inny"
System stosowany w Pucharze Świata skoczków i skoczkiń ma być obecny nie tylko tam. Częściowo zostanie też wprowadzony w Pucharze Kontynentalnym, czyli "drugiej lidze" światowych skoków. Tam nie pojawią się jednak czipy, a stemple.
Stempel używany podczas testów oznaczania kombinezonów na zawodach Letniego Pucharu Kontynentalnego w Klingenthal fot. Jakub Balcerski, Sport.pl
To oznacza, iż w PK nie będzie limitu strojów na całą zimę, a tylko ograniczenia dotyczące pojedynczych konkursów. Kombinezony nie będą wprowadzane do żadnej bazy FIS, a jedynie oznaczane specjalnymi wzorami. - Na każdej skoczni będzie inny stempel. Wszystko po to, żeby zawodnicy nie zmieniali ich z serii na serię. To dlatego mają być oznaczane w trakcie konkursu, pomiędzy pierwszą a drugą rundą - mówi Sport.pl trener kadry B polskich skoczków, Wojciech Topór.
- Dopóki nie wiadomo, jak wygląda taka pieczątka i wszystko odbywa się w trakcie zawodów, to nie ma opcji przeszycia takiego kombinezonu. Zabrakłoby na to czasu, więc nie będzie miejsca na kombinowanie. Nie jest tajemnicą, iż do tej pory sporo kadr miało przygotowane dwa komplety strojów na jeden konkurs. Teraz zostanie to zablokowane. W Pucharze Świata metoda jest bardziej cyfrowa, w Kontynentalu tradycyjna. To oszczędne, ale dobre rozwiązanie - dodaje Topór.
Zamieszanie dzień przed startem PŚ? "Wszystko możemy przekalkulować"
Kontrole kombinezonów to jednak tylko jeden element wprowadzanych zmian. Najwięcej w sprawie czipowania strojów będzie się działo przed, a nie w trakcie zawodów. To wtedy kadry wybiorą sprzęt, który znajdzie się w bazie FIS. A z całym procesem mierzenia, oznaczania i akceptowania tego, co przygotują, pojawi się sporo chaosu i czasu, którego w trakcie weekendu zawodów Pucharu Świata jest bardzo mało.
Największy sprawdzian będzie miał miejsce już podczas inauguracyjnych zawodów w Lillehammer, gdy sprzętu będzie prawdopodobnie najwięcej. Co prawda w Norwegii nie trzeba będzie zgłosić już wszystkich czterech kombinezonów przewidzianych na pierwszy zimowy period, ale Kathol na pewno będzie miał tam najwięcej pracy. - Jestem w trakcie tworzenia kalendarza online dla kadr, które będą mogły zarezerwować czas na ich zgłoszenia. Będą weekendy, gdzie będzie ogrom pracy jak w Lillehammer, ale później także takie, gdy trzeba będzie się zająć tylko sprawami kilku zawodników. Dlatego wszystko możemy przekalkulować - uważa kontroler sprzętu.
Słyszymy, iż w polskiej kadrze nie ma obaw, iż na miejscu w Norwegii wszystkich czeka spore zamieszanie. - Myślę, iż wszystko mamy dobrze rozplanowane i zorganizowane. Wiemy, kiedy będą czipowane kombinezony, kiedy mamy nagrania dla mediów i jak trenujemy. I tu chodzi właśnie o to planowanie. Wiemy, co będziemy robić od bardzo dawna i jesteśmy na to gotowi. Przemyśleliśmy, co będzie najlepszą strategią i jak podejść do tej sytuacji. Kiedy dobrze wszystko rozplanujesz, jesteś też w stanie odpowiednio dostosować się do sytuacji. To w zasadzie miks dobrej organizacji, planu i bycia elastycznym - tłumaczy dyrektor skoków i kombinacji norweskiej w Polskim Związku Narciarskim, Alexander Stoeckl.
Austriak pojawi się w Lillehammer w czwartek wieczorem, dojedzie na miejsce, będąc już wcześniej w kraju. Za to reszta kadry zjawi się tam dzień wcześniej. Nie weźmie udziału w nieoficjalnych treningach na śniegu - te zaplanowane są od poniedziałku do środy, ale w czwartek przez wszystkie dodatkowe aktywności i tak będzie miała sporo do roboty.
"Ciekawe, czy ktoś odbije się od drzwi i nie wystartuje w zawodach"
W podcaście "podSKOK" asystent trenera skoczkiń Marcina Bachledy, Stefan Hula, wskazał, jak wygląda kontrola strojów przed zawodami - ta, po której kombinezony są akceptowane do czipowania i obecności w bazie FIS. - Osoby odpowiedzialne za sprzęt w każdej kadrze są umówione na konkretną godzinę. Dajmy na to, iż polska kadra zgłasza po dwa kombinezony na zawodnika. Mamy ich pięciu, więc plombują teraz dziesięć kombinezonów. Przekazują je kontrolerom, a oni sprawdzają, czy wszystko w tym kombinezonie się zgadza: jak on leży, jak się układa, jaki jest krój materiału, przepuszczalność, długości nogawek, czy rękawów. Wszystko musi zgadzać się z [podstawowym - red.] pomiarem ciała zawodnika. jeżeli wszystko się zgadza, to kombinezon jest czipowany - opisał.
Hula wskazał też jeden interesujący trop, na który będzie trzeba zwrócić uwagę w kontekście tych kontroli. - Ciekawe, czy będą jakieś niezaczipowane kombinezony (...) i czy ktoś się odbije od drzwi, z tymi wszystkimi kombinezonami będzie musiał wrócić i nie wystartuje w zawodach - rzucił były skoczek. I ma rację: bo jeżeli ktoś w Lillehammer nie dostanie zgody na swoje kombinezony, to raczej nie zdąży już z przygotowaniem alternatywy tak szybko, żeby tam wystartować. Zostanie wręcz wykluczony przez FIS z zawodów.
Na ten sam element w pierwszej kolejności uwagę zwraca także Stoeckl. - W Lillehammer musimy się pojawić z kombinezonami, które, po pierwsze, będą zgodne z obowiązującymi zasadami, a po drugie, będą wystarczająco jakościowe, żeby rywalizować o podia w konkursach. Potem ważne, żeby z tego punktu móc się jeszcze rozwijać w trakcie sezonu, ale nie używamy już zbyt wielu kombinezonów. Trzeba być gotowym także na te chwile, gdy będziemy je dokładać do bazy FIS - zaznacza.
Thurnbichler ma plan. "Próbowałem nowy rodzaj rytmu"
- Mamy już dobraną strategię, jak to zrobić - przekonywał tuż po mistrzostwach Polski w Zakopanem asystent trenera Thomasa Thurnbichlera, Maciej Maciusiak. - Poniekąd zmusił nas do tego FIS, bo trzeba wykonać masę testów i tylko te najlepsze kombinezony dać do czipowania. Będzie przy tym dużo pracy sztabu i zawodników - dodawał. Wiemy, iż na ostatni miesiąc treningów przed startem Pucharu Świata polskie kadry jeszcze zamawiały nowe materiały.
W Lillehammer można zgłosić do czterech kombinezonów. I "do" ma tu spore znaczenie. - Nie musimy wszystkiego odkrywać i na pewno nie będziemy - zapewnił Maciusiak. Większość kadr powinna zgłaszać w Norwegii po dwa-trzy kombinezony. Tak, żeby mieć ich wystarczająco, gdyby np. jeden zawiódł, a jednocześnie zostawić sobie pole manewru na kolejne weekendy. Choć Norweg Halvor Egner Granerud cytowany przez telewizję NRK mówił, iż w strojach zgłoszonych przed pierwszym konkursem, w idealnym scenariuszu, mógłby skakać aż do Turnieju Czterech Skoczni.
- Z pewnością ważne będzie, żeby nie zgłaszać kombinezonu, który nie będzie dobry. Musimy się przyzwyczaić do tej nowej rzeczywistości, a także pomyśleć o tym, jak testować kombinezony pomiędzy zawodami. Nie mamy wielu okazji do treningu, w zasadzie tylko oficjalne serie. Przy okazji letnich konkursów próbowałem nowy rodzaj rytmu pod względem fizycznym i widziałem, iż chłopaki byli w stanie utrzymać dobrą formę przez cały czas trwania zawodów. A to może nam dać szansę testowania strojów pomiędzy konkursami, przy treningach w Polsce. Na ich podstawie będziemy wiedzieć, które będziemy chcieli czipować - zdradził w czasie MP w Zakopanem Thurnbichler.
Producenci potwierdzają: mniej zamówień na materiały. "Na razie jest w porządku"
Ostatnie tygodnie przygotowań skoczków do startu PŚ były intensywne nie tylko dla samych zawodników i ich trenerów. Ze sporą skalą zamówień materiałów musieli się zmierzyć ich producenci. W skokach mamy głównie dwie takie firmy: Schoeller ze Szwajcarii i Meininger z Niemiec. Jednak wniosek ich właścicieli po pierwszych miesiącach w nowej sprzętowej rzeczywistości po zmianie zasad jest jeden: kadry rzeczywiście ograniczyły sprowadzanie materiałów.
Od pracowników Schoellera usłyszeliśmy, iż skoro w użyciu będzie mniej kombinezonów, to naturalnie musiała spaść liczba próśb o wysłanie tego, co potrzebne do ich uszycia. Z firmy Meininger dostaliśmy potwierdzenie, iż zwłaszcza u największych kadr mimo wszystko przez cały czas jest ich dużo. Mniej, ale sprawdziły się przewidywania sprzed wprowadzenia zmian: czołowe nacje potrzebują sporo materiałów do testów i wyboru tych najlepszych.
Za wcześnie, żeby stwierdzić, o ile mniej materiału sprzedadzą tej zimy obie firmy. Za to można wskazać, do jakiego poziomu mogą się zbliżyć, żeby zmiana nie miała negatywnego wpływu na ich funkcjonowanie. - W naszym przypadku będzie to 60-70 procent tego, co wcześniej. Na razie jest w porządku, ale jeżeli nie będę widział sensu kontynuowania tego biznesu, zamknę go następnego dnia - ujawnia Wolfgang Meininger. Sytuacja Schoellera jest nieco inna - to większa firma tekstyliowa ze sporą fabryką i dużo większymi pieniędzmi, ale oczywiście można sobie wyobrazić sytuację, w której jej główne władze zamykają sekcję współpracy ze skoczkami. Na to skoki jako dyscyplina nie mogą sobie pozwolić. Bardzo trudno byłoby o znalezienie podobnie zaangażowanych i jakościowych producentów.
Czy zmiana zasad wpłynęła na to, co wybierają kadry? - Nie ma wyraźnego trendu tego, jaki materiał jest najczęściej zamawiany. Jest tak, jak do tej pory: ktoś chce sztywniejszy, ktoś taki jak rok temu. Każdy ma swoje preferencje, więc nie widzieliśmy też potrzeby tworzenia czegoś nowego na ten sezon. Czeka nas też dużo domówień w trakcie zimy, gdy wszyscy zobaczą, który materiał jest najskuteczniejszy, a potem będą tworzyć kombinezony na kolejne periody PŚ i mistrzostwa świata w Trondheim - wyjaśnia Meininger.
Kubackiemu "zajrzeli pod kombinezon". Reaguje: "Śmiesznie to wyglądało"
Jak na sprawę limitów i czipowania kombinezonów reagują sami zawodnicy? Najlepiej było o to spytać Dawida Kubackiego. Dlaczego? Polak podczas zawodów Letniego Grand Prix w Hinzenbach doświadczył dziwnie wyglądającej sytuacji, gdy skanowano go na skoczni. Kontroler "zaglądał" mu do kombinezonu, szukając słabo oznaczonych czipów, co wychwyciły kamery telewizyjne. - Śmiesznie to wyglądało. Kombinezon nie miał kropek, które wskazują, gdzie jest wszyty czip, więc trzeba było je odnaleźć - mówił Kubacki.
Skoczek uważa, iż zmiana zasad ma znaczenie i może mieć wpływ na to, co będzie się działo w trakcie sezonu, ale jednocześnie nie będzie rewolucją. - Poprzedniej zimy szyliśmy bardzo dużo kombinezonów, bo nam nie szło i próbowaliśmy testować nowe materiały, żeby coś zmienić. W sumie wykorzystałem 33 kombinezony. Liczę jednak też kombinezony z lata i te używane podczas sesji w tunelu aerodynamicznym. Nie redukują nam zatem aż tak bardzo tej liczby kombinezonów. Ta zmiana zawęża jednak margines błędu. Trzeba się będzie poważnie zastanowić nad każdym kombinezonem, który pójdzie do czipowania. Nikt nam jednak nie zakaże szycia kombinezonów i testowania ich na treningach. Kiedy okaże się, iż ten konkretny jest dobry, to można go zaczipować. Wielkiej różnicy nie będzie - przekonywał.
- Ufam osobom, które są za to odpowiedzialne w moim przypadku i mam nadzieję, iż sprzęt pozwoli mi latać jak najdalej - mówił Kamil Stoch. - Każda drużyna na pewno będzie miała swoją taktykę, sposób na zarządzanie kombinezonami. Zobaczymy, będzie ciekawie. W moim przypadku, jeżeli miałem dobry kombinezon, to potrafiłem w nim skakać i kilka weekendów. Czy dużo zmieniałem z serii na serię? W tym chodzi głównie o czucie i komfort, bo jeżeli pada deszcz lub sypie śnieg, to lepiej mieć suchy kombinezon. Poza tym, o ile materiał jest dobry, to nie powinno mieć znaczenia - wskazywał.
W innych kadrach reakcje są różne. Najciekawiej wypowiadali się chyba w Norwegii i Słowenii. Wspomniany już wcześniej Halvor Egner Granerud stwierdził, iż to prawdopodobnie największa zmiana w Pucharze Świata, odkąd w nim skacze. Za to nowy trener Słowenek, Jurij Tepes, jako jeden z niewielu skrytykował ten pomysł. - Powinniśmy rozstrzygać kwestie dotyczące zasad wcześniej. Sprawa kombinezonów to teraz spore wyzwanie. Przede wszystkim dlatego, iż będziemy musieli jeździć na konkursy o wiele wcześniej na czipowanie i oznaczanie kombinezonów. Wszystko musi "grać", inaczej pozostajesz bez kombinezonów. I trzeba zacząć z dobrym sprzętem, bo potem trzeba byłoby mieć opcje zapasowe, gdyby coś było nie tak. To o wiele więcej pracy niż wcześniej - ocenił w październiku szkoleniowiec cytowany przez portal megafon.si.
Choć skoki za rządów Sandro Pertile często patrzą w kierunku Formuły 1, to w przypadku kombinezonów nie będzie tu tak transparentnie jak tam z oponami. W F1 kibice wiedzą, jak zespoły dobrały opony na każdy weekend, a dzięki ich oznaczeniom mają przed oczami informacje, jakich mieszanek kierowcy używają w danym momencie. W skokach szczegóły dotyczące kombinezonów nie będą jawne, zrobił się z tego mur tajemnic. Co więcej, dopuszcza się przypadki wymiany kombinezonów w przypadku ich zniszczenia, co otwiera dyskusje na temat możliwych nadużyć. Dopiero przekonamy się, czy ta zmiana wniesie do dyscypliny więcej świeżości i ciekawych rozwiązań, czy będzie drogą do dalszych i jeszcze większych niż dotychczas manipulacji.