PIŁKA NOŻNA. Smutne wiadomości napływają w ostatnich dniach i tygodniach z futbolowego świata. W grudniu zmarł Wojciech Łazarek, były selekcjoner reprezentacji Polski. Już w nowym roku odeszli z kolei wielcy mistrzowie świata - Brazylijczyk Mario Zagallo oraz Niemiec Franz Beckenbauer...
Mario Zagallo zmarł 5 stycznia 2024 roku, Franz Beckenbauer dwa dni później... Zdjęcia: Facebook/Bebeto oraz Łączy Nas Piłka/East News.
Mario Zagallo zmarł 5 stycznia, miał 92 lata. Franz Beckenbauer odszedł dwa dni później, w wieku 78 lat... Ciekawostką jest, iż obaj zdobyli tytuły mistrzów świata jako piłkarze a później selekcjonerzy swoich reprezentacji. Brazylijczyk najpierw sięgnął po trofeum w 1958 roku, a potem - dwanaście lat później - już jako trener Canarinhos!
Do reprezentacji narodowej powrócił w roli szkoleniowca na początku lat 90. Jako asystent Carlosa Alberto Parreiry, pierwszego trenera Brazylijczyków, sięgnął po kolejne mistrzostwo świata w 1994 roku. Cztery lata później, już jako pierwszy trener, wywalczył z kadrą wicemistrzostwo globu. W XXI wieku ponownie był asystentem Parreiry, ostatni raz z reprezentacją Brazylii na wielkim turnieju wystąpił w mundialu w 2006 roku, kiedy drużyna dotarła do ćwierćfinału.
Bebeto: straciłem ojca...
- To wiadomość, której nigdy nie chcielibyśmy dostać. Straciliśmy naszego "Wilka" Zagallo, a ja ojca, który nauczył mnie, co to futbol. Zagallo przez cały czas będzie reprezentował najlepszych w Brazylii. Brak mi słów, aby podziękować mu za wszystko, co zrobił w moim życiu, jego nauki na boisku i poza nim były fundamentalne w tym, jakim stałem się człowiekiem i kim jestem dzisiaj. I jakie ja mam szczęście, iż właśnie miałem okazję nosić koszulkę "7" jak on i być mistrzem świata w 1994 roku u jego boku. Będę o tym pamiętał do końca życia - napisał na Facebooku Bebeto, jedna z brazylijskich gwiazd, które wygrały mistrzostwo świata niespełna trzydzieści lat temu.
Zagallo był pierwszym w historii, który wygrał mundial jako piłkarz i potem trener. Kto był drugi? Franz Beckenbauer... Legendarny obrońca Republiki Federalnej Niemiec swój pierwszy tytuł zdobył w 1974 roku. Jego drużyna była gospodarzem turnieju finałowego, tak szczęśliwego zresztą dla Polski. Obie ekipy zmierzyły się w słynnym meczu "na wodzie" we Frankfurcie, Beckenbauer był kapitanem RFN, Kazimierz Deyna naszej reprezentacji. Niemiecka ekipa zwyciężyła 1:0 po golu Gerda Muellera (też już nieżyjącego). Kilka dni później RFN pokonała w wielkim finale Holandię, z inną wielką wielką gwiazdą, Johannem Cryuffem. Gospodarze zwyciężyli 2:1. Co ciekawe, w spotkaniu o trzecie miejsce Polska pokonała Brazylię 1:0 po bramce Grzegorza Lato, zaś na trenerskiej ławce Canarinhos siedział... Mario Zagallo.
Co do Beckenbauera, z reprezentacją RFN wywalczył jeszcze wicemistrzostwo świata w 1966 i trzecie miejsce w mundialu w 1970, ponadto mistrzostwo Europy w 1972 i wicemistrzostwo starego kontynentu w 1976. Zdecydowanie najlepszy i zarazem najdłuższy okres gry w klubowej karierze zanotował w Bayernie Monachium.
Brehme: "Cesarz" był autorytetem
W 1984 roku został selekcjonerem reprezentacji RFN. Wywalczył z nią wicemistrzostwo świata w 1986 (Niemcy przegrali z Argentyną 2:3), natomiast dwa lata później dotarł z reprezentacją do półfinału Mistrzostw Europy, kiedy jego zespół był gospodarzem turnieju. Największe osiągnięcie w trenerskiej karierze "Cesarz" zanotował w 1990 roku, ma boiskach we Włoszech. Republika Federalna Niemiec wywalczyła mistrzostwo świata, pokonując w finale Argentynę 1:0. Decydującą bramkę zdobył Andreas Brehme w 85 minucie z rzutu karnego.
Historia zatoczyła koło, bowiem ów słynny lewy obrońca, w rozmowie ze mną na początku 2022 roku, wspominał, iż kiedy w RFN odbywał się mundial'74, on miał trzynaście lat i jednym z jego wielkich idoli był właśnie Beckenbauer. Po latach spotkali się w jednej reprezentacji! - Kto by pomyślał, iż później będę mógł grać w niemieckiej kadrze narodowej jako podopieczny Franza… - mówił Andreas Brehme.
- W 1986 roku Diego był nie do zatrzymania, poprowadził swoich kolegów do
głównego trofeum, ostatecznie Argentyna zasłużenie została mistrzem
świata, mimo iż w finale byliśmy blisko, aby zwyciężyć. W 1990 roku było to my byliśmy lepszym zespołem. Prawie wszystko w naszej grze funkcjonowało wtedy idealnie, byliśmy
prawdziwą drużyną, walczyliśmy jeden za wszystkich i wszyscy za jednego.
Na każdą pozycję mieliśmy dwóch mocnych zawodników, zmiennicy także
prezentowali najwyższy, światowy poziom. I w końcu mieliśmy kapitalnego
trenera i lidera, Franza Beckenbauera, którego wszyscy szanowali. Był
dla nas prawdziwym autorytetem - tak Brehme wspomina "Kaisera (Cesarza) oraz najsłynniejsze mecze w reprezentacji RFN pod jego wodzą.
- Straciłem przyjaciela. Składam najszczersze kondolencje Twojej rodzinie. Jestem dumny z tego, iż mogłem z tobą współpracować, byłeś człowiekiem o wielkim sercu - tak Brehme napisał na swoim profilu na Facebooku po tym, jak i do niego dotarła wiadomość o śmierci "Cesarza".
Co ciekawe, po mistrzostwach we Włoszech Beckenbauer pożegnał się ze stanowiskiem selekcjonera i został trenerem Olympique Marsylia. W Pucharze Europy Mistrzów Krajowych jego podopieczni zmierzyli się m.in. z Lechem Poznań. Najpierw w stolicy Wielkopolski sensacyjnie przegrali 2:3, by w rewanżu pokonać "Kolejorza" 6:1. Podopiecznymi niemieckiego szkoleniowca były m.in. takie gwiazdy jak Jean Pierre-Papin, Eric di Meco, Eric Cantona, Chris Waddle czy Jean Tigana. W tamtym sezonie marsylczycy dotarli do finału rozgrywek, gdzie ulegli Crvenie Zweździe Belgrad. Później był trenerem Bayernu Monachium, prezesem rady nadzorczej i prezesem honorowym klubu ze stolicy Bawarii, zasiadał we władzach FIFA, w 2006 roku stał na czele komitetu organizacyjnego mistrzostw świata w Niemczech.
Mario Zagallo i Franz Beckenbauer, ci, którzy zdobywali mistrzostwo świata jako piłkarze i później trenerzy, odeszli w odstępie dwóch dni. Przypadek? Może niekoniecznie. Pewnie w niebiosach byli potrzebni do wzmocnienia tamtejszej piłkarskiej ligi, gdzie już gra mnóstwo gwiazd...
POLECAM:
- Nie żyje Wojciech Łazarek, były selekcjoner reprezentacji Polski. Prowadził kadrę w latach 80.
- Stanisław Oślizło i Jan Banaś wspominają Bobby'ego Charltona. "Wyróżniał się na tle Anglików. Świetna lewa noga i skuteczność"
- 50 lat po meczu Anglia - Polska na Wembley. W Muzeum Sportu i Turystyki można było oglądać wystawę czasową
Stanisław Oślizło, gwiazda reprezentacji Polski i Górnika Zabrze wspomina Bobby'ego Charltona.