Polska zajęła siódme miejsce w inauguracyjnym konkursie mikstów. Nie o tym mówi się jednak najwięcej, gdyż nasi skoczkowie otrzymali dość nietypową szatnię od organizatorów wydarzenia. "To malutki kontener na kółkach nieco oddalony od innych" - pisał Jakub Balcerski ze Sport.pl, zaznaczając, iż inne kadry dostały regularne miejsca. Dodał, iż powodem tego może być fakt, iż Polacy przylecieli do Norwegii stosunkowo późno, jako jedna z ostatnich kadr, w środę wieczorem.
REKLAMA
Zobacz wideo Oto sukcesor Michała Probierza? Kosecki: To fenomenalny trener i człowiek [To jest Sport.pl]
Kierownik konkursu w Lillehammer zabrał głos nt. polskiej szatni. "Miejsce jest w porządku"
Polskie media mocno poruszyła ta informacja. I trudno się dziwić, gdyż nasi skoczkowie zostali niejako ośmieszeni. - Przeważnie w tym samym miejscu i o takim samym wyglądzie stała w Lillehammer toaleta. Na szczęście jeszcze do nas zachodzą, ale zobaczymy, jak będzie w kolejnych dniach - oznajmił żartobliwie Dawid Kubacki. Dziennik "Dagbladet" spytał za to o zdanie kierownika imprezy Mikko Koksliena.
- Nic nie słyszałem o żadnych roszczeniach. Staramy się zapewnić wszystkim krajom możliwie najlepsze warunki. Mamy bardzo dużo miejsc do smarowania czy przebierania się, ale mimo to musieliśmy wynająć kilka dodatkowych - wyjaśnił. Czy zatem Polacy dostali "wynajętą szopę"? - Na pewno szatnia różni się od standardowych. Jako były sportowiec uważam jednak, iż zmiana w takim momencie jest problematyczna. Sądzę, iż miejsce jest w porządku, choćby jeżeli nieco różni się od reszty - przekazał, podkreślając, iż w środku skoczkowie znajdą choćby stół oraz krzesła.
Kokslien nie zamierza reagować, biorąc choćby pod uwagę sytuację związaną z Kotem, który musiał się przebierać w szatni damskiej. - Gdyby ktoś nam zwrócił uwagę, moglibyśmy coś zrobić. Robimy wszystko, by zadowolić każdego. Wszystkie kraje, które mają określoną liczbę sportowców, otrzymują dwa stanowiska. Teraz to Polska dostała wynajętą szatnię, a nie stacjonarną - stwierdził.
Kokslien zdradził, o co chodziło ze wpadką na ceremonii medalowej. Niemcy nie będą zadowoleni
Kierownik wydarzenia odniósł się również do zdarzenia, które miało miejsce po zakończeniu piątkowych zawodów, gdy najlepsze ekipy stanęły na podium. Mianowicie spiker zapowiedział hymn Niemiec, po czym przez parę minut panowała niezręczna cisza. - Zajęło to 40 sekund - rozpoczął. - Powodem tego było to, iż komputer przestał działać z powodu zimna. Podjęliśmy radykalne kroki i wymyśliliśmy trzy rozwiązania do tworzenia kopii zapasowych - przyznał.
Kokslien nie ukrywa, iż sytuacja była "niefortunna". - To było godne ubolewania, iż tak się stało. Wiemy, iż był to jednak ostatni raz. (...) Rozumiem, iż dla wielu osób mógł to być skandal, natomiast nic więcej nie możemy zrobić. Cieszymy się, iż błąd został gwałtownie naprawiony i w końcu triumfatorzy usłyszeli pieśń narodową - podsumował.