Siła, z jaką Polki ograły w tym meczu Bułgarki, była potężna. Zakończyły tę fazę Ligi Narodów jednym ze swoich najlepszych tegorocznych występów. Wykorzystywały słabości rywalek, ale też uwydatniały swoje najlepsze elementy. To były Polki, za którymi w czasie meczów w Japonii zdążyliśmy nieco zatęsknić.
REKLAMA
Zobacz wideo Zbudował skocznię w ogrodzie, teraz organizuje tam konkursy. Jak wyglądają skoki amatorów?
Nokaut w pierwszym secie. Polkom wychodziło prawie wszystko
Stefano Lavarini w wyjściowym składzie umieścił Magdalenę Stysiak w ataku, Katarzynę Wenerską na rozegraniu, Paulinę Damaske i Martynę Czyrniańską w przyjęciu, a do tego Aleksandrę Grykę i Weronika Centka-Tietianiec na środku oraz Aleksandra Szczygłowska jako libero. Włoski szkoleniowiec wprowadzał na boisko jeszcze Alicję Grabkę i Justynę Łysiak. Mógł sobie na to pozwolić, bo Polki zupełnie kontrolowały spotkanie.
Dobrze weszły już w pierwszego seta, którego rozpoczęły od prowadzenia 3:0. Na tym jednak nie poprzestały i doszły aż do stanu 11:2. To był pogrom i pokazanie rywalkom, kto tu rządzi na start rywalizacji. Polkom wychodziło niemal wszystko. Ich słabszy moment w tej partii przyszedł tylko, gdy Bułgarki odrobiły nieco strat dzięki serii czterech punktów (11:6). Ale i to nie zatrzymało polskiej drużyny. Po chwili kadra Lavariniego prowadziła już 20:10, a ostatecznie wygrała aż 25:13. To był nokaut.
Świetnie grała przede wszystkim atakująca ze 67-procentową skutecznością Magdalena Stysiak, ale sporo punktów Polki dokładały także zagrywką i blokiem. Chwilami wręcz tłamsiły bezradne Bułgarki, które mogły tylko patrzeć, co robią z nimi przeciwniczki.
Jedno z najpewniejszych zwycięstw. Bułgarki nie miały nic do powiedzenia
W drugiej partii prowadziły tylko na samym początku - 2:0, a potem 3:2. Później Polki nie dawały im żadnych szans. Od stanu 6:6 tylko dwa z kolejnych 11 punktów poszły na konto Bułgarek. Polski walec był nie do zatrzymania. Obok wciąż świetnej Stysiak tym razem najlepiej prezentowały się Martyna Czyrniańska i Aleksandra Gryka. Przyjmująca zapewniła Polkom najwięcej, bo cztery punkty, a środkowa dołożyła trzy, w tym jeden zdobyty blokiem.
A Bułgarki popełniały ogrom błędów - siedem w ataku i trzy na zagrywce, oddając nam za darmo aż 10 punktów. Dzięki temu Polki miały przestrzeń, żeby zbudować sobie sporą przewagę i wygrać tego seta do 19. Może nieco mniej okazale niż w przypadku poprzedniej partii, ale przez cały czas sprawiając, iż rywalki nie miały nic do powiedzenia.
jeżeli ktoś myślał, iż Bułgarki jeszcze będzie stać na walkę na równi z Polkami, to się rozczarował. W trzeciej partii wyrównany był tylko początek. Polski zespół gwałtownie odjechał na pięć punktów przewagi (13:8) i od tego momentu spokojnie nadzorował już tylko, co robią przeciwniczki. A one nie były w stanie odrabiać strat. Te tylko się powiększały - zwłaszcza, gdy od stanu 16:12 Polkom trafiła się seria czterech punktów z rzędu. Pozostało tylko to wszystko wykończyć, bez głupich błędów i utraty kontroli nad meczem. I tak się właśnie stało - to polska kadra wygrała trzecią partię do 17 i cały mecz 3:0.
To było jedno z najpewniejszych zwycięstw polskich siatkarek w ostatnim czasie. Dobrze, iż przyszło w takim momencie - gdy zamykały turniej w Chibie po dwóch porażkach z rzędu. Skończą fazę interkontynentalną Ligi Narodów na czwartym miejscu w tabeli, a my z ciekawością poczekamy na to, jak zagrają za dwa tygodnie w finałach rozgrywek. Przed własną publicznością w Łodzi na pewno będą chciały błysnąć. A takie mecze jak ten z Bułgarkami pokazują, iż mają na to szansę. Trzeba taką grę z nieco słabszym rywalem przekuć w siłę pokazywaną przeciwko najlepszym.