Nitras pod ostrzałem. Poważne zarzuty. "To działania na szkodę sportu"

6 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.pl


- Przeliczanie punktów na pieniądze w tak młodych kategoriach wiekowych może spowodować, iż zawodnicy będą wyciskani jak cytryna już na wstępnych etapach kariery tylko po to, by osiągać wysokie wyniki sportowe - tak trener Paweł Słomiński komentuje nowe programy Ministerstwa Sportu. Resort wprowadza programy w celu wsparcia klubów szkolących młodzież. - Pan minister słusznie uważa, iż kluby są niedofinansowane. Mam jednak wrażenie, iż choć pomysł jest słuszny, to został słabo przygotowany - ocenia w rozmowie ze Sport.pl.
Ministerstwo Sportu chce wesprzeć szkolenie młodzieży, ale z pominięciem związków sportowych. W myśl nowej idei resort ma przekazywać pieniądze bezpośrednio do klubów, które mogą zgłaszać się do programu wsparcia w ramach dwóch nowych projektów: Klub Pro lub Klub Pro ACSS (Akademickie Centra Szkolenia Sportowego). Mowa o gigantycznym wsparciu finansowym.

REKLAMA







Zobacz wideo Szeremeta zdobyła srebrny medal na IO. "Walczyłam o marzenia"



W programie Klub Pro dofinansowanie otrzyma 600 najlepszych klubów we współzawodnictwie dzieci i młodzieży. Budżet na 2024 rok wynosi 100 mln zł. "Celem programu jest wspieranie najlepszych klubów sportowych, które uzyskały najwięcej punktów" - czytamy w założeniach. W programie Klub Pro ACSS pomoc uzyska 15 klubów zrzeszonych w Akademickim Związku Sportowym, a łączna suma na ten rok to prawie 7,5 mln złotych.


Program jest głośny, ale także głośno krytykowany. "Niesie to za sobą pogłębienie patologii w polskim sporcie" - napisał kilka dni temu Michał Kiedrowski na Sport.pl, komentując propozycje ministerialne. Tym razem rozmawiamy z Pawłem Słomińskim, który także ma swoje uwagi do pomysłów ministra sportu Sławomira Nitrasa. Słomiński to były szef Polskiego Związku Pływackiego, jako trener współtwórca m.in. sukcesów Otylii Jędrzejczak. Współpracował także z Instytutem Sportu oraz Ministerstwem Sportu.
Dominik Senkowski: Jak pan ocenia zmiany, jakie ministerstwo wprowadza w polskim sporcie?
Paweł Słomiński: Nie jestem upoważniony, by dokonywać aż tak głębokiej oceny. Przed laty mogłem sobie na to pozwolić jako doradca minister Muchy, dyskutować z nią. Dziś odnoszę się jedynie do kwestii, które ewidentnie nie są odpowiednio zaplanowane przez ministerstwo. Przede wszystkim mam wątpliwości w sprawie programów Klub Pro oraz Klub Pro ACSS.
Jakie to wątpliwości?
- Zacznijmy od tego, iż pan minister słusznie uważa, iż kluby są niedofinansowane i w tym kierunku powinno iść wsparcie. Pieniądze wpłyną na pewno pozytywnie, o czym sam wiem, jako iż przez cały czas pozostaję trenerem w ramach ACSS, prowadzę szkolenie. Mam jednak wrażenie, iż choć pomysł jest słuszny, to został słabo przygotowany. Nie sądzę, by odpowiadał za to sam minister, bo jak podkreślam, pracowałem w ministerstwie i wiem, jak to się odbywa. Ktoś musiał ministrowie przekazać niepełną wiedzę albo - w co nie chcę wierzyć - pan minister ma złe podejście do klubów AZS AWF, które zostały pierwotnie wyłączone z programu Klub Pro.



Dlaczego tak postanowiono?
- Nie wiem. Nie rozumiem, dlaczego ministerstwo dzieli kluby na AZS AWF i pozostałe nierealizujące programu ACSS. Przydałby się system jednolity, ale najważniejsze, iż przyszła refleksja ze strony władz. Mam wrażenie, iż to w reakcji na głosy ze środowiska przygotowano także program Klub Pro ACSS.
Pojawia się jednak kolejny problem - w tym programie wykluczono z finansowania zawodników w kategorii młodzieżowca. A to kategoria, w myśl systemu sportu młodzieżowego, najwyżej punktowana. Tymczasem tylko nieliczni zawodnicy klubów AZS AWF realizują program ACSS. Całe grono zawodników, którzy są w takich klubach jak AZS AWF Warszawa, w którym pracuję, nie spełnia wymagań ACSS, bo te są dosyć wysokie. Nie wiadomo więc dlaczego jedni mają otrzymać finansowanie, a inni nie. Czym różni się młodzieżowiec z pionu AZS od młodzieżowca z klubu Pro?
Chyba nie powinniśmy segregować młodych sportowców ze względu na ich przynależność klubową.
- Jedni i drudzy powinni być dla nas ważni. Każda osoba, która zna się na sporcie, wie, iż kategoria młodzieżowca została stworzona z uwagi na to, iż bardzo wielu sportowców odpada nam właśnie na etapie przejścia ze sportu juniorskiego do seniorskiego. Dlatego kategoria młodzieżowca jest wyjątkowo wysoko doceniana i punktowana. jeżeli zabieramy pieniądze takim zawodnikom funkcjonującym w klubach AZS AWF, to sami tniemy gałąź, na której siedzimy.
Rozmawiał pan z ministrem na ten temat?
- Nie miałem okazji rozmawiać z nim od czasu nominacji ministerialnej. Rozumiem, iż nie funkcjonuję dziś w kręgu ludzi zarządzających sportem. Robiłem to kiedyś, będąc m.in. szefem Zespołu Metodycznego w Instytucie Sportu. Mam jednak pewne przemyślenia, których nie opisuję czy nie przekazuję bezpodstawnie, a w obawie o przyszłość naszego sportu. Chcę jedynie zwrócić uwagę na niedoskonałości w nowych propozycjach ministerstwa.



Dziennikarz "Przeglądu Sportowego" Marek Wawrzynowski ma bardziej generalną uwagę dotyczącą nowych programów ministerstwa. Napisał, iż "wyznacznikiem pracy z młodzieżą są wyniki w seniorach, a nie wyniki w grupach młodzieżowych. Dawanie kasy za wyniki w grupach młodzieżowych to działanie na szkodę sportu. Cały cywilizowany świat o tym wie, a do nas jeszcze nie dotarło. "Jak pan na to patrzy?
- Trudno się z tym nie zgodzić. jeżeli finansowanie zależy od punktów, a punkty zdobywane są za wyniki osiągane w poszczególnych kategoriach wiekowych, to trenerzy będą dążyli do tego, by zdobyć jak najwięcej punktów. Szybki pęd do osiągania wyników, bo za wynikami idą pieniądze.
Za moich czasów w ministerstwie mieliśmy inną intencję – np. by nagradzać trenerów, którzy współpracowali z zawodnikami, którzy zdobędą medale w kategoriach młodzieżowca albo seniora. Ale broń Boże nie za sukcesy w młodszych kategoriach wiekowych. Gdy np. dany sportowiec zdobywa złoty medal olimpijski, to pojawia się pula 100 tysięcy złotych do podziału na trenerów, którzy pracowali z nim od młodszych lat. Do tego określone były przedziały czasu, ile taki trener musiał pracować z danym zawodnikiem - np. 12 miesięcy, by zostać uwzględnionym w podobnej puli. To miało mobilizować, by patrzeć perspektywicznie na sportowca. Trener ma tak poprowadzić szkolenie w tym wieloletnim procesie, by zawodnik sięgał po medale mistrzostw świata czy Europy seniorów, a nie po medale mistrzostw Polski czternastolatków.
Rozumiem, iż po drodze taki sportowiec może zdobywać także medale na międzynarodowych zawodach juniorskich, ale to nie one są celem samym w sobie?
- Dokładnie. To miała być świadoma droga do osiągnięcia sukcesów już w czasach seniorskich.
Dziś ministerstwo chce iść w innym kierunku.
- Niestety nieszczęściem polskiego sportu jest fakt, iż ministrowie odpowiedzialni za ten resort są chyba najczęściej wymienianymi ministrami w kolejnych rządach. Jak tylko przychodzi rekonstrukcja rządu, to następuje wymiana ministra sportu. To stanowisko politycznie najłatwiej wymienialne. Przeżyłem trzech ministrów w ministerstwie, a jako trener - kilkunastu. Każdy z nich albo rezygnuje z dotychczasowych programów, bo stawia na własne, albo wprowadza w nich duże zmiany. Brakuje kontynuacji.



Wracając do tezy pana redaktora z "Przeglądu Sportowego" - rzeczywiście przeliczanie punktów na pieniądze w tak młodych kategoriach wiekowych może spowodować, iż zawodnicy będą wyciskani jak cytryna już na wstępnych etapach kariery tylko po to, by osiągać wysokie wyniki sportowe. Oczywiście każdy pieniądz jest zasadny w polskim sporcie, w przypadku nowych programów także, bo kluby faktycznie działają w tragicznych warunkach finansowych. Większość pieniędzy, z których mogą korzystać, to wsparcie samorządowe lub od rodziców. Dlatego środki ministerialne mają sens, ale pytanie, czy kryteria ich przyznania są najlepsze.
Idź do oryginalnego materiału