Niewiarygodne, co stało się z Polakami. Kurek aż złapał się za głowę

6 godzin temu
Po bolesnej porażce z Kubańczykami, która rozzłościła trenera Nikolę Grbicia, polskim siatkarzom przydałoby się teraz pewne zwycięstwo. Żeby uspokoić nastroje wewnątrz i wokół zespołu. W sobotę w Gdańsku przeciwko Bułgarom będą faworytami i oby poradzili sobie tak sprawnie, jak trzy lata temu na otwarcie mistrzostw świata. Wtedy działy się z nimi takie rzeczy, iż Bartosz Kurek aż łapał się za głowę.
Tak zdenerwowany jak po czwartkowej przegranej Nikola Grbić w roli trenera Polaków jeszcze nie był. Od razu przeprowadził z nimi ostrą rozmowę i postarał się, żeby ten moment zawodnicy zapamiętali. A jednocześnie, żeby chcieli jak najszybciej zostawić negatywne emocje po tym, co stało się w meczu z Kubą za sobą.


REKLAMA


Zobacz wideo To dlatego Świątek wygrała Wimbledon! Spełniła marzenie, o którym nam opowiadała


Doskonałą okazję do tego, żeby to wszystko odmienić, polski zespół będzie miał w sobotę przeciwko Bułgarom. To kolejna z drużyn, która na papierze wygląda od nich znacznie słabiej. Ale nie można jej zlekceważyć - lepiej żeby nie skończyło się jak przeciwko Kubańczykom. Przeciwko swojemu kolejnemu rywalowi Polacy od lat wypadają jednak dobrze, nie przegrali z Bułgarią od ośmiu lat. A jedno z ostatnich starć mogą sobie wziąć za wzór do tego, jak ze spokojem wygrać sobotnią rywalizację.


Najpierw set-koncert. Polacy nie mieli dla Bułgarów żadnej litości
Taki koncert Polacy zagrali z Bułgarami na otwarcie domowych mistrzostw świata w katowickim Spodku. Oczekiwania były spore, bo i każdy spodziewał się tu pokazu siły. Wykonania pierwszego kroku w kierunku obrony złota MŚ sprzed czterech lat. Hala wypełniła się niemal do ostatniego miejsca, atmosfera była świetna, a gra Polaków do tego krajobrazu wpasowała się idealnie.
Przede wszystkim w pierwszym secie. To w nim po niektórych piłkach za głowę łapał się Bartosz Kurek. Po innych robił wielkie oczy. "To był set-koncert. 89 proc. skuteczności w przyjęciu, 75 proc. w ataku, cztery asy i pięć punktowych bloków! To liczby zespołu. A indywidualnie Semeniuk był absolutnie bezbłędny (sześć pozytywnych przyjęć na sześć prób i 5/5 w ataku), potężnie wyglądali Kurek, Kochanowski i Bieniek, wszystko po naszej stronie grało aż miło. Mistrzostwa zaczęliśmy tak, iż Bułgarom po prostu drżały ręce" - opisywał tę partię z Katowic dziennikarz Sport.pl, Łukasz Jachimiak.
Polacy wygrali do 12, dla rywali nie mieli litości. Ale to wcale nie był koniec, a dopiero początek ich dominacji w tym spotkaniu.


Cztery asy Semeniuka, bomba Kurka. Tak kadra Grbicia zmiażdzyła rywali
Później nie było już może różnicy 13 punktów na koniec seta, ale już różnica w jakości gry i klasie obu drużyn przez cały czas była świetnie widoczna. Objawiała się zwłaszcza na zagrywce - a to bombę z prędkością 127 kilometrów na godzinę posłał Kurek, a to aż cztery (!) asy z rzędu serwował Kamil Semeniuk. I choć Bułgarzy starali utrzymywać się w grze, to za chwilę obrywali niemiłosiernie.
Drugiego i trzeciego seta Polacy wygrywali tym samym wynikiem 25:20. Zmiażdżyli Bułgarów i sprawili, iż kibice już w meczu otwarcia wielkiego turnieju u siebie mogli się nacieszyć ich wielkością. Oczywiście, jasne było, iż najważniejsze mecze jeszcze przed kadrą Grbicia, ale ten pokazał, iż wtedy, na przełomie sierpnia i września 2022 roku, mogło być naprawdę pięknie.
I było, bo przecież po tym spotkaniu polski zespół rozpoczął marsz do finału mistrzostw. Z mniejszymi lub większymi zawahaniami formy i raczej już bez pokazu tak dominującej przeciwnika gry jak z Bułgarami, ale kolejny raz wszedł do strefy medalowej. I drugi raz w historii, w tej samej hali, co osiem lat wcześniej, grał o trzecie z rzędu złoto. Niestety, w tamtym finale po czterech setach okazali się Włosi i Polakom pozostało srebro. Ten mecz mocno dotknął trenera Grbicia, który długo dochodził do siebie po tej porażce. Włochom udało się zrewanżować rok później - Polacy pokonali ich w Rzymie w finale mistrzostw Europy i zdobyli na ich ziemi złoto tamtej imprezy.


Ach, jak teraz chciałoby się obejrzeć w wykonaniu polskich siatkarzy taki mecz, jak ten przeciwko Bułgarom trzy lata temu. Pewnie to pozostanie w sferze marzeń, ale nikt nie broni myśleć o pewnym zwycięstwie, które pomogłoby zapomnieć o tym, co stało się dwa dni temu w meczu z Kubą. Oby Polakom udało się, choćby w pewnym stopniu, nawiązać do świetnego meczu z MŚ 2022.


W sobotę w Ergo Arenie kibice będą wyczekiwać tego zwycięstwa jak wówczas w Spodku i warto byłoby im dać nie tylko powody do radości, ale także spokoju o polską kadrę. Spotkanie zaplanowano na godzinę 17:00. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.
Idź do oryginalnego materiału