W 2024 roku Barbora Krejcikova całą pierwszą połowę sezonu miała poszatkowaną przez kontuzje, a gdy już grała to słabo. Wówczas jednak przyszedł lipiec, rozpoczął się Wimbledon, a Czeszka weszła zupełnie znikąd na najwyższy możliwy poziom i wygrała trawiastego Wielkiego Szlema, ogrywając po drodze między innymi Jelenę Rybakinę i Jasmine Paolini. W tym roku Krejcikova do połowy maja nie grała wcale, również przez urazy, a po powrocie wygrała tylko trzy z sześciu meczów.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!
Los skojarzył Czeszkę z Alexandrą Ealą w I rundzie. Młoda Filipinka to rewelacja ostatnich miesięcy, a na dodatek okazała się strasznie groźna na trawie. W poprzedzającym Wimbledon turnieju w Eastbourne dotarła aż do finału, zatrzymana dopiero przez rewelacyjną 19-latkę z Australii Mayę Joint. Jednak jej ogólna postawa jasno sugerowała, iż starcie z Krejcikovą może być pasjonujące.
Filipinka zaskoczyła mistrzynię! Wygrała pierwszego seta
Takowe w rzeczywistości się okazało, chociaż w pierwszym secie zdecydowanie nie dla obrończyni tytułu. Dla niej partia otwarcia była niezwykle przykrym przeżyciem. Popełniała mnóstwo prostych błędów, zupełnie nie potrafiła odnaleźć rytmu, a choćby gdy udało jej się raz przełamać Ealę, Filipinka odpowiedziała dwoma przełamaniami. Pogromczyni Igi Świątek z Miami mogła to już zakończyć przy stanie 5:2, gdy miała szansę na trzeciego gema przy serwisie Czeszki, ale wówczas Barbora jeszcze się wybroniła. Kilka chwil później już nie, a Eala zwyciężyła 6:3.
Krejcikova znalazła się pod ścianą i musiała kompletnie zresetować swoją grę. Udało jej się jednak zacząć wywierać większą presję na podanie Filipinki. Przede wszystkim przestała też popełniać aż tyle błędów. Efekty przyszły szybko, bo Eala wcale nie grała szczególnie dobrego meczu. Nieco przyciśnięta zaczęła gwałtownie pękać, a niewykorzystane dwa breakpointy na początku seta kompletnie ją rozregulowały. Krejcikova wygrała pięć pierwszych gemów drugiego seta z rzędu. Co prawda na chwilę się zacięła, rywalka odrobiła choćby jedno przełamanie straty. Jednak w tym wypadku na reakcję było za późno. Mistrzyni z 2024 roku wygrała seta 6:2 i doprowadziła do decydującego seta.
Uciekła spod gilotyny, ale może na długo zapamiętać to spotkanie
Nowa energia, która wstąpiła w Krejcikovą na początku drugiej partii, ewidentnie trzymała ją również na początku trzeciej. Czeszka już przy pierwszej okazji przełamała Filipinkę, a gdy ta w kolejnym gemie miała breakpointa, Barbora wybroniła się, a niedługo później potężnym forhendem podwyższyła na 3:0.
Dalej ubiegłoroczna triumfatorka turnieju musiała już tylko kontrolować wydarzenia na korcie. W ostatnim secie czuła się na nim już znakomicie, z kolei Ealę było stać na odpowiedzi wyłącznie w postaci pojedynczych dobrych zagrań. Kiedy zaś ponownie została przełamana (choć prowadziła już 30:0), stało się jasne, iż za chwilę jej rywalka zakończy spotkanie. Tak też się stało i zaledwie gema później 29-latka mogła cieszyć się z awansu do drugiej rundy turnieju, kończąc seta wynikiem 6:1.
Krejcikova w porę się obudziła i zdążyła zabrać głowę z gilotyny. Gdyby tak gwałtownie odpadła, straciłaby aż 1990 punktów w rankingu WTA, co poskutkowałoby spadkiem w okolice 92. miejsca! Teraz może jednak choć na chwilę odetchnąć. W II rundzie zmierzy się z lepszą z amerykańsko-luksemburskiej pary Caroline Dolehide - Arantxa Rus.
Barbora Krejcikova 3:6, 6:2, 6:1 Alexandra Eala