Na koniec pierwszego seta Jakub Kochanowski aż wbiegł na boisko, choć większość spotkania z Bułgarami oglądał z kwadratu dla rezerwowych. Ale nie mógł się powstrzymać, by nie pogratulować Bartoszowi Bednorzowi, który świetnie zaczął pierwszy od 385 dni mecz w barwach reprezentacji Polski. Kapitan - razem z kilkoma innymi największymi gwiazdami kadry, które też zaczęły to spotkanie w roli widzów, na każdym kroku wspierał kolegów grających na boisku, ale z czasem musiał im pomóc na boisku.
REKLAMA
Zobacz wideo Sport Lublin mistrzem Polski w siatkówce. Marcin Komenda: Przed sezonem mało kto na nas stawiał
Od zachwytu do złości. Grbić nie pozwolił "podsłuchiwać" Polaków
Była godzina do meczu, na trybunach dopiero pojedyncze grupki kibiców, a większość polskich siatkarzy jeszcze w szatni. Ale Bednorz już spacerował po parkiecie i oswajał się z Ergo Areną z tej perspektywy. Trudno się dziwić - na ponowny występ w kadrze czekał ponad rok. A czas oczekiwania wydłużyły mu w tym sezonie zmagania z kontuzją łydki.
Zaczął go z przytupem - przede wszystkim w ataku, którego skutecznością przykrywał szwankujące przyjęcie. Ale miał też nieoczywisty udział w kilku akcjach. Tak było w pierwszym i drugim secie, gdy w dwóch akcjach popisał się z głębi boiska wystawami sposobem dolnym. Piłki te na punkty zamieniał zaś Artur Szalpuk. Jak ważne dla Grbicia były te akcje łatwo było ocenić po reakcjach trenera. Po jednej bił energicznie brawa, a po drugim zacisnął mocno pięść i krzyknął.
Z czasem jednak zaczęły się też coraz mocniej ujawniać bolączki Polaków, w tym słabsze przyjęcie. Po drugim secie szkoleniowiec przemawiał emocjonalnie przez kilka minut do zawodników. Pochłonęło go to do tego stopnia, iż zapomniał chyba o obowiązkowym wywiadzie dla Volleyball Word. Serb wciąż więc tłumaczył swoim zawodnikom coś ekspresyjnie, a reporterka i operator cierpliwie czekali.
W trzeciej partii w pewnym momencie zaś zdenerwowany poprosił o przerwę. Członek ekipy realizującej transmisję z mikrofonem już zrobił kilka kroków, by podejść do polskiej ekipy, ale szkoleniowiec zatrzymał go gestem i pokazał, by zrezygnował z tego pomysłu.
To z Bednorza Grbić zrezygnował na samym końcu olimpijskiej selekcji rok temu i ta decyzja Serba wywoływała największą dyskusję. Teraz walczy on o debiutancki występ w mistrzostwach świata. Z powodu wspomnianych kłopotów zdrowotnych na przekonanie Grbicia ma tylko niespełna dwa miesiące. Pierwszymi dwoma setami sobotniego występu na pewno zaplusował, ale potem wyraźnie zaczął opadać z sił. Nie tylko on.
Grbić zaczął sięgać po gwiazdy, które wcześniej pełniły rolę widzów i kibiców w kwadracie dla rezerwowych. Pojawili się m.in. Kochanowski, Wilfredo Leon (wcześniej wchodził tylko na zagrywkę) oraz Tomasz Fornal. Ten ostatni stał się bohaterem kibiców wypełniających do ostatniego miejsca Ergo Arenę, gdy dał Polakom drugie życie w końcówce czwartego seta.
Najpierw przy piłce meczowej dla Bułgarów - w trzecim podejściu - przepchnął tyłem bardzo trudną piłkę, a zaraz potem popisał się blokiem. On i jego koledzy nie oszczędzali potem nerwów swoich fanów - świetne akcje przeplatali nieudanymi. Co prawda uniknęli kolejnej drugiej z rzędu przegranej 1:3 (tak się skończył czwartkowy mecz z Kubą), ale tym razem nie sprostali rywalom w tie-breaku.
- To tylko dwa punkciki, zaraz odrobimy - przekonywał spiker przy wyniku 11:13 w decydującej partii. Ale te dwa kolejne punkty zdobyli rywale.