Rywalizacja w Dosze już od bardzo wczesnego etapu zdecydowanie nie szczędzi nam sporych sensacji. Już w I rundzie Amerykanka Alycia Parks niespodziewanie ograła Dianę Sznajder i to w dwóch setach (6:4, 7:6(2)). Druga runda to kolejna porcja zaskoczeń i to jeszcze większych. Emma Navarro przegrała z Leylah Fernandez, Ons Jabeur zmiotła wręcz Qinwen Zheng (6:4, 6:2), a przede wszystkim z turniejem pożegnała się Coco Gauff, wyrzucona przez Ukrainkę Marię Kostjuk (6:2, 7:5).
REKLAMA
Zobacz wideo GKS Katowice walczy o utrzymanie w PlusLidze. Łukasz Usowicz: Pokazaliśmy, iż dalej wierzymy
Andriejewa od początku turnieju z problemami. Zapłaciła za to szybko
Mało? Najwyraźniej mało, bo katarskie korty "upolowały" kolejną faworytkę. Za taką bowiem uchodziła Mirra Andriejewa w starciu z Rebeccą Sramkovą (WTA 46.). Młodziutka Rosjanka miała już co prawda kłopoty w I rundzie z Katie Volynets (męczyła się z nią ponad 2,5 godziny). Jednak można to było postrzegać raczej jako turbulencje, a nie zwiastun jeszcze większych kłopotów.
Zwłaszcza po pierwszym secie jej rywalizacji ze Słowaczką. Andriejewa wygrała go bardzo pewnie. Musiała bronić dwóch breakpointów, ale nie sprawiło jej to kłopotu. Swoją szansę za to wykorzystała brutalnie. Przełamała rywalkę na 4:2, a potem dowiozła przewagę do końca (6:3). Mało kto się spodziewał nagłego zwrotu akcji.
Bitwa na przełamania z korzyścią dla Sramkovej
A jednak takowy nastąpił. Rosjankę kompletnie zaczął zawodzić serwis. Sramkova przełamała ją w drugim secie aż trzy razy, a w gemach tych Andriejewa ugrała tylko trzy punkty. Na nic zdały się dwa przełamania w jej wykonaniu, bo seta i tak przegrała 3:6. O wszystkim zdecydować musiała trzecia partia.
W niej również obie tenisistki miały problemy z utrzymaniem własnego podania. Jednak Andriejewa większe. Sramkova dwukrotnie mogła zamknąć ten mecz. Najpierw serwowała przy stanie 5:4, jednak Rosjanka w ostatniej chwili odrobiła stratę. Gdy wydawało się, iż niespodzianki jednak nie będzie, szaleństwo tego meczu znów dało o sobie znać.
Rybakina już zaciera ręce
Słowaczka nic nie zrobiła sobie ze zmarnowanej szansy. gwałtownie ponownie przełamała Mirrę, a kolejnej szansy już nie zmarnowała. Potrzebowała co prawda aż trzech meczboli, ale w końcu zatriumfowała w secie 7:5, a co za tym idzie w całym meczu. To zdecydowanie najcenniejsze zwycięstwo Sramkovej w tym roku, w którym nie imponowała formą. Przed starciem z Andriejewą miała bilans 3-4. Teraz poprzeczka powędruje jeszcze wyżej, bo w 1/8 finału już czeka na nią Jelena Rybakina.