6:1, 6:0 z Malene Helgo, dwie godziny odpoczynku i powrót na kort w Sydney – tak wyglądał oficjalny początek nowego sezonu w wykonaniu Igi Świątek.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek: To był dla mnie ogromny cios
Pierwsze wejście Świątek na Ken Rosewall Arena było świetne, a drugie wcale nie było gorsze! Po tym jak Hubert Hurkacz przegrał 5:7, 3:6 pojedynek z Casperem Ruudem, wynik meczu Polska – Norwegia był remisowy i o zwycięstwie musiał decydować mikst.
Hurkacz odstawiony, Świątek dostała nowego partnera
Rok temu w ramach United Cup polską parę tworzyli Świątek i Hurkacz. Grało im się bardzo dobrze, m.in. dzięki wspólnym zwycięstwom dotarli wtedy aż do finału (przegranego z Niemcami). Ale teraz nie zobaczyliśmy ich we wspólnej akcji. W 2024 roku Jan Zieliński zaprezentował się jako znakomity deblista zwłaszcza w mikście. W nim w parze z Su-wei Hsieh wygrał wielkoszlemowe Australian Open i Wimbledon, w Roland Garros był w półfinale, a na US Open – w ćwierćfinale.
Widząc, jak świetnie Zieliński radzi sobie z Tajwanką, polscy kibice wręcz domagali się, żeby to on stworzył ze Świątek parę na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Wyszło tak, iż Iga umówiona już wcześniej na wspólny występ z Hurkaczem nie zmieniła zdania, a Hubert tuż przed igrzyskami nabawił się kontuzji i polskiego miksta na igrzyskach nie oglądaliśmy.
Teraz w Sydney dostaliśmy to, na co naprawdę wielu czekało. I od razu duet Świątek/Zieliński stanął przed ogromnie trudnym wyzwaniem.
Norwegowie przeegzaminowali Świątek i Zielińskiego
Ulrikke Eikeri jest dla wielu kibiców tenisistką anonimową, ale to prawdziwa specjalistka od gry podwójnej. Dwa lata temu doszła do finału Roland Garros w parze z Belgiem Joranem Vliegenem. A w tym roku dotarła m.in. do półfinału Wimbledonu, w parze z Argentyńczykiem Maximo Gonzalezem. W rankingu deblistek była najwyżej na 26. miejscu. Teraz jest 38. Z Ruudem, szóstym singlistą świata, stworzyła naprawdę mocną parę.
Już pierwszy gem meczu pokazał, jak trudne zadanie jest przed naszym duetem. „Pełna kontrola" – zażartowała Alicja Rosolska, gdy polska para zeszła na przerwę po tym jak Ruud o milimetry wyrzucił w aut piłkę decydującą o wyniku. Przy stanie 40:40 decyduje bowiem jedna akcja, w mikście nie gra się na przewagi. W tym otwierającym mecz gemie Zieliński miał duży problem w wymianach z Ruudem. Ale jeszcze większą różnicę widzieliśmy między Świątek a Eikeri. Przy stanie 2:1 po kapitalnym returnie Polki nasz duet wyszedł na prowadzenie aż 40:0. Tego nie wolno było zmarnować, a jednak tego nie udało się wykorzystać. Między innymi dzięki szalonej walce pod siatką Norwegowie wygrali cztery punkty z rzędu i wyrównali na 2:2. Na szczęście po naszej stronie siatki nie było rozpamiętywania straconej szansy. Była wciąż dobra praca. I w jej efekcie przy serwisie Eikeri przyszło przełamanie na 5:3. Z biegiem gry Świątek wciąż dominowała nad rywalką, dobrze spisywała się pod siatką, a do tego potrafiła wytrzymywać wymiany z Ruudem. Natomiast Zieliński włączył swoje sprytne, deblowe granie. Z ofensywnymi pójściami do siatki i bezlitosnym wykańczaniem tam akcji. Po 32 minutach wygraliśmy seta 6:3. Gdy Zieliński siadał w polskim boksie, został poklepany po plecach przez Wima Fissette’a – trener Świątek wyraźnie doceniał, iż Idze dobrze gra się z nowym mikstowym partnerem.
Lanie 0:6 nie załamało Świątek i Zielińskiego
Ale – niestety – gwałtownie przekonaliśmy się, iż to jeszcze nic trwałego i pewnego. Nagle za sprawą błędów zwłaszcza Zielińskiego Norwegowie przełamali polską parę po raz pierwszy w meczu. Było 6:3, 0:1 i 40:15, wydawało się, iż spokojnie doprowadzimy do wyniku 6:3, 1:1, a jednak nagle punkty zdobywali tylko rywale. Najgorzej, iż głównie wskutek naszych błędów. Najbardziej zabolał podwójny błąd serwisowy Zielińskiego przy stanie 6:3, 0:1 i 40:40. Przełamując Polaków Norwegowie wskoczyli na falę. Błyszczał zwłaszcza Ruud, choć i Eikeri wyraźnie podniosła poziom. Rywale zbudowali sobie dużą przewagę – gdy prowadzili 4:0 i serwowali, już godziliśmy się z tym, iż zobaczymy w tym meczu decydujący super tie-break.
Przed nim mogliśmy się pocieszać, iż choć wynik drugiego seta wyglądał bardzo źle, to gra nie aż tak, jak wynik. A to dlatego, iż aż pięć gemów przegraliśmy po decydujących punktach, przy stanach 40:40. My w secie przegranym 0:6 mieliśmy pięć breakpointów, a Norwegowie mieli tylko trzy. Ale my nie wykorzystaliśmy żadnego, a oni wykorzystali wszystkie.
Przed super tie-breakiem najważniejsze było, żeby Świątek i Zieliński nie podłamali się wynikiem drugiej partii. Po równo godzinie gry naszą parę czekał bardzo poważny egzamin. I trzeba powiedzieć, iż ten egzamin Polacy zdali śpiewająco!
W super tie-breaku granym do 10 punktów wygranych przez jedną ze stron cały czas musieliśmy gonić. Norwegowie prowadzili 8-6, przy stanie 8-7 dwa serwisy miał Ruud. Ale wtedy Świątek i Zieliński byli bezbłędni, wygrali cztery akcje z rzędu i cały mecz 6:3, 0:6, 10-8! A ozdobą tego meczu była przepiękna wymiana Świątek z Ruudem na 4:4.
Ta akcja pokazała, jak wielka jest Świątek!
Iga wytrzymała naprawdę mocne granie z głębi kortu. A gdy na koniec tej wymiany złożonej z aż 12 uderzeń posłała potężnego winnera, z euforii ze swoich miejsc wyskoczyli wszyscy tenisiści i sztabowcy w polskim boksie. Wielką owację zgotowała też Polce publika.
To był sygnał do walki. Świątek i Zieliński nie pękli, mimo iż chwilę wcześniej przegrali 0:6. Zwycięstwem świetnie zaczęli wspólne występy. To po pierwsze. A po drugie – równie ważne – wywalczyli triumf dla Polski. Dzięki niemu Norwegia już odpadła z walki o awans z grupy B do ćwierćfinału, a my w noworoczną noc (od 0:30 polskiego czasu) zagramy z Czechami o pierwsze miejsce.