Amerykanka za sobą ma burzliwe miesiące. W czerwcu poniosła ogromną klęskę na kortach Wimbledonu, gdzie odpadła już w pierwszej rundzie. Następnie średnio szło jej w Montrealu i Cincinnati, aż przed US Open zdecydowała się zmienić trenera. To nie odmieniło jej gry na US Open, kiedy w czwartej rundzie pokonała ją Naomi Osaka (3:6, 2:6).
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki o sędziach w Ekstraklasie: Ich poziom jest zdecydowanie wyższy niż piłkarzy
Gauff wypuściła pierwszego seta z rąk. Prowadziła 4:1
Podczas China Open Amerykanka pokonała w pierwszym meczu Kamillę Rachimową (6:4, 6:0), a w drugim stoczyła wyrównany bój z Leylah Fernandez (6:4, 4:6, 7:5). Jej kolejną rywalką była Belinda Bencić, aktualna 16. rakieta WTA i uznana marka w świecie kobiecego tenisa. W karierze wygrała dziewięć turniejów WTA, a w tym sezonie dotarła do półfinału Wimbledonu, w którym przegrała z Igą Świątek (2:6, 0:6).
W trzecim spotkaniu China Open Gauff pokazała jednak, iż jej problem nie tkwi w aspektach technicznych, ale głowie. Na początku pierwszego seta Amerykanka radziła sobie naprawdę dobrze. Przełamała rywalkę i prowadziła już 4:1 w gemach.
Kiedy jednak ta zaliczyła przełamanie powrotne, Gauff zupełnie się posypała. Przede wszystkim mentalnie, wyprowadzając wiele uderzeń z nieprzygotowanych pozycji. Za to Bencić najpierw obroniła własne podanie (choć uczyniła to z problemami), następnie ponownie wygrała gema na returnie, a w następnym zamknęła seta wynikiem 6:4.
Co za awantura! "Jestem za stara na te gierki"
Na początku seta numer dwa obie utrzymywały własne podanie, choć to Gauff w swojej grze wydawała się odrobinę bardziej niepewna. Nagle przy stanie 2:1 dla Amerykanki obie tenisistki zaczęły wygłaszać na korcie uwagi zarówno do siebie jak i arbiter spotkania. W pierwszych momentach nie wiadomo było, o co chodzi zawodniczkom. Wydawało się, iż Bencić ma pretensje do któregoś z fanów, iż ten za bardzo celebruje punkty zdobyte przez Gauff, na co Amerykanka odparła jej, iż przecież trybuny są prawie puste. Istotnie, spotkanie nie wzbudziło wśród Chińczyków wielkiego zainteresowania.
Podczas przerwy temat był jednak kontynuowany i okazało, iż Szwajcarka miała pretensje do sztabu rywalki, który według niej zachowywał się zbyt hałaśliwie, chcąc wybić Bencić z rytmu podczas serwisu. - Twój zespół jest głośny! Jestem za stara na te gierki! - krzyczała do Gauff.
Od stanu 3:2 dla Gauff i wspomnianej przerwy mecz zamienił się więc w prawdziwą tenisową wojnę psychologiczną. W tę lepiej weszła Bencić, która obroniła podanie. Następnie Gauff popełniła serię błędów na serwisie, co mogło zwiastować, jak niekorzystnie wpłynęło na nią całe zamieszanie. Ostatecznie mecz wzniósł się na wyższy poziom i nie brakowało w nim wielu ciekawych wymian. Nie tylko słownych, ale przede wszystkim tenisowych.
Te newralgiczne momenty lepiej zniosła Gauff, co mogło zaskakiwać biorąc pod uwagę jej mentalność w pierwszym secie. Ale poddenerwowana trzecia rakieta świata potrafiła przekuć złość na lepszą grę. Najpierw zaliczyła przełamanie powrotne, następnie doprowadziła do tie breaka, a w nim wygrała 7-4. Co znamienne, w ostatniej akcji Bencić popełniła podwójny błąd serwisowy, zatem teraz to ona musiała się otrząsnąć i wrócić do swojej dobrej gry.
Trzeci set był tylko formalnością
Amerykanka na początku trzeciej partii przypominała jednak tę najlepszą wersję samej siebie. Już w pierwszym gemie zyskała przewagę przełamania, a następnie kontrolowała sytuację na korcie, od czasu do czasu popisując się ciekawymi uderzeniami, takimi jak zaskakujące rywalkę skróty.
Przy stanie 3:1 Gauff ponownie przycisnęła Szwajcarkę, dwa razy zmuszając ją do błędu przy siatce. Bencic najpierw wpakowała w nią piłkę, dzięki czemu Amerykanka zyskała break pointa. Następnie podczas wymiany znowu zeszła do siatki, ale uderzyła piłkę tak, iż ta wypadła poza kort. Po drugim przełamaniu dla tenisistki z USA jej wygrana stała się niemal pewna. Ostatecznie 28-latka wygrała jeszcze gema, ale w całym secie poniosła wyraźną porażkę 6:2.
W ćwierćfinale China Open Gauff spotka się ze zwyciężczynią spotkania Eva Lys (66. WTA) - McCartney Kessler (39. WTA).
Belinda Bencic 6:4, 6:7, 2:6 Coco Gauff