6 dni temu
Amerykanin polskiego pochodzenia miał wyciągnąć Wisłę Kraków z finansowego dołka. Po dramatycznym wypadku w jednej z krakowskich restauracji sam musiał walczyć o życie. Nie udało się, lekarze odłączyli go od aparatury podtrzymującej życie.
Choć sytuacja wydawała się mało prawdopodobna, to naprawdę się zdarzyło. Historia Kokosińskiego pokazuje też, jak groźne mogą być zadławienia.
Thomas Kokosiński nie żyje. Wielki cios dla fanów Wisły Kraków
Sytuację Wisły Kraków miał uratować Thomas Kokosiński, który, w zamian za udziały miał przekazać klubowi 5 mln dolarów (ponad 18 mln zł). W USA prowadził firmę inżynieryjną. Krakowski klub od kilku lat mierzy się z problemami finansowymi i szuka inwestorów.
Kokosiński bywał w Krakowie, spotykał się ze współwłaścicielem "Białej Gwiazdy", Jakubem Błaszczykowskim. Większościowym udziałowcem Wisły jest od kilku lat Jarosław Królewski. Wszystko dążyło ku temu, by biznesmen zainwestował w krakowski klub.
4 czerwca gruchnęła niewiarygodna wieść: Kokosiński zadławił się pierogiem i wylądował w szpitalu. Od początku było wiadomo, iż jego stan jest ciężki.
Dziennikarze ustalili, iż Kokosiński doznał chwilowego niedotlenienia mózgu. Walczył o życie na oddziale intensywnej terapii jednego z krakowskich szpitali.
Jak informuje Eurosport, lekarze postawili jednoznaczną i tragiczną diagnozę: doszło do nieodwracalnych zmian w mózgu. Biznesmen został odłączony od aparatury podtrzymującej życie.
Kokosiński od 2010 roku kierował firmą Metalogic Industries, zajmującą się obróbką metalowych komponentów między innymi przemysłu lotniczego.
Wisła Kraków występuje w tej chwili w I lidze.
