Nie do wiary, z czym musiała się mierzyć Fręch. Wygrała nie tylko z gwiazdą

1 dzień temu
Magdalena Fręch pokonała Ons Jabeur 7:6, 6:0 w pierwszej rundzie Roland Garros! Polka zwyciężyła nie tylko z utytułowaną rywalką, ale także z miejscową publicznością. Trybuny w deszczu gorąco wspierały Jabeur i robiły wszystko, by jej pomóc. Tym większe brawa dla Fręch za to zwycięstwo!
Magdalena Fręch pierwszy raz w Roland Garros występuje w roli rozstawionej zawodniczki (26.). Jej rywalką była Ons Jabeur, była druga rakieta świata, trzykrotna finalistka wielkoszlemowa. Decyzja organizatorów mogła być tylko jedna - wyznaczyć ich mecz na jednym z największych kortów. Spore grupy kibiców kierowały się na trzeci co do ważności obiekt Roland Garros - kort Simonne Mathieu.


REKLAMA


Zobacz wideo Daria Abramowicz wciąż pomaga Idze Świątek? Ferszter: Powinna się wytłumaczyć przed dziennikarzami


Horror w pierwszym secie w strugach deszczu
Pierwszy set był niezwykle zacięty - trwała aż 78 minut! Jabeur prowadziła 3:2 z przełamaniem, następnie 5:3, ale nie zdołała utrzymać przewagi. Tunezyjka imponowała techniką, czarowała skrótami. Słynie z tego, iż gra niezwykle efektownie, ale nie zawsze przekłada się to na końcowy wynik.
Fręch również próbowała odpowiadać dropszotami, a jednocześnie walczyła z całych sił, biegała jak szalona po korcie. Po jednej z efektownych obron otrzymała gromkie brawa, ale był to wyjątek. Przez prawie całe spotkanie to Tunezyjka mogła liczyć na większe wsparcie publiczności.
Na trybunach widać było liczne tunezyjskie flagi, do tego słychać okrzyki "Ons, Ons". Prawdopodobnie znaczenie ma fakt, iż Tunezja to była francuska kolonia. Polscy fani próbowali odpowiadać "Dawaj Magda!", ale te zawołania ginęły w dopingu dla Jabeur. Najmocniej słychać było głos trenera Andrzeja Kobierskiego, który po zdobytym punkcie przez Polkę zwykle pierwszy ze wszystkich odzywał się "Brawo, brawo!".


Mimo to Fręch zdawała się nie przejmować wsparciem dla rywalki. Doprowadziła do 5:5, a następnie wygrała tie-breaka. Po ostatniej piłce pierwszej partii była niezwykle szczęśliwa. Zacisnęła mocno pięść, spojrzała w kierunku Kobierskiego. Wygrana w takich okolicznościach smakuje wyjątkowo.
Panie prawie całe spotkanie rozegrały w mniejszym lub większym deszczu. Kibice na trybunach rozkładali parasole, zakładali kaptury, ale żadna z tenisistek nie poprosiła arbiter o interwencję, nie chciała przerywać meczu.
Czytaj także: Gauff była absolutną faworytką tego meczu!
W drugiej partii Polka gwałtownie odskoczyła na 3:0. Tunezyjka miała coraz bardziej niewyraźną minę. Wydawało się, iż ma już dość po tak wyrównanym, a przegranym pierwszym secie. Mnożyły się jej błędy, zniknęły piękne skróty i slajsy. Nic już nie funkcjonowało w jej grze.


Trzeba dodać, iż Fręch nie czekała tylko, co zrobi rywalka, ale nie raz szła do przodu, inicjowała ataki. Pokazała dużą różnorodność w grze, co na tle tak błyskotliwie prezentującej się Jabeur musi zawsze imponować. Wygrała pewnie drugiego seta 6:0. Tunezyjka opadła z sił, przestała wierzyć, iż może zatrzymać Polkę, kręciła głową z irytacji.
Poprzedni rok był przełomowy dla Magdaleny Fręch. Weszła do top 30 na świecie, awansowała m.in. do czwartej rundy Australian Open i wygrała zawody WTA 500 w Guadalajarze. Komentator Canal+ Sport Maciej Zaręba tłumaczył wtedy w rozmowie ze Sport.pl, co się zmieniło w grze Polki.


- Postanowiła zmienić trochę swój styl gry na bardziej agresywny. Do tej pory kojarzyliśmy Magdę głównie z mocno defensywnego sposobu rozgrywania akcji. Cofała się głęboko za linię końcową, operowała w obronie, punkty wygrywała regularnością, przebijaniem piłek na drugą stronę (...). Oczywiście opiera przez cały czas grę na podstawie, czyli regularności, ale jednak dokładając także więcej w ofensywie - analizował Zaręba.
Fręch powalczy o najlepszy wynik w Paryżu


Ten mecz pokazał, iż zmiany w grze Polki są trwałe. Nie jest już tylko okopana za linią końcową, nie bazuje jedynie na defensywie. choćby jeżeli Ons Jabeur nie przypomina już tej tenisistki, która w 2022 roku dochodziła do finału Wimbledonu i US Open to i tak trzeba na nią uważać. Nasza tenisistka poradziła sobie z tym zadaniem perfekcyjnie, a miała przeciw sobie także trybuny.
Dla Magdaleny Fręch druga runda to wyrównanie najlepszego wyniku w tym turnieju. Jeszcze kilka zwycięstw i sędziowie być może zaczną w Paryżu prawidłowo czytać jej nazwisko. We wtorek pani sędzia mówiła jedynie "Frech", bez polskich znaków. W przypadku np. Igi Świątek prowadzący spotkania zwykle potrafią przeczytać nazwisko w polskiej wersji.
W kolejnym spotkaniu na Roland Garros Magdalena Fręch zmierzy się z Czeszką Marketą Vondrousovą, która we wtorek wygrała swój pierwszy mecz od trzech miesięcy. Mistrzyni Wimbledonu 2023 broni w Paryżu punktów za zeszłoroczny ćwierćfinał. W ostatnich miesiącach kontuzje storpedowały jej karierę i dlatego spadła na 96. miejsce w rankingu.
Idź do oryginalnego materiału