Popatrzmy, co w USA stało się w ostatnią niedzielę. Rozegrano między innymi kolejkę NFL - 14 spotkań obejrzało w sumie 989 tys. kibiców. Grała też NHL - odbyło się sześć spotkań dla 104 tys. widzów. W NBA zagrano natomiast osiem meczów, które miały 138 tys. kibiców na trybunach.
REKLAMA
Zobacz wideo
Amerykanie mają wielki apetyt na sport
Nie możemy też zapominać o koszykówce akademickiej, bardzo w Stanach Zjednoczonych popularnej. Rywalizowali i koszykarze, i koszykarki. W sumie odbyło się ponad 100 meczów, licząc tylko te konferencje, które rywalizują o mistrzostwo kraju. Wśród mężczyzn najwięcej kibiców obejrzało mecze Kentucky z Indianą (20 tys.), BYU z UC Riverside (18 tys.) i Maryland - Michigan (16,6 tys.). Meczów, w których liczba widzów przekroczyła 10 tys., było jeszcze osiem w rywalizacji koszykarskich studentów i dwa w meczach uczelnianych koszykarek.
Były też regionalne finały siatkarek. Co prawda nasi domorośli hejterzy tej dyscypliny sportu twierdzą, iż nikt się siatkówką poza Polską nie interesuje, a jednak mecz Nebraski z Texas A&M przyciągnął na trybuny 8,5 tys. Niedużo, prawda? Dopiero w krajowych finałach, które odbędą w mieszczącej 19 tys. kibiców T-Mobile Center w Kansas City, widownia będzie naprawdę imponująca. Jak w ubiegłym roku, gdy finał Penn State z Louisville oglądało 21 tys. kibiców. Ale do siatkarskiego rekordu w USA, który padł w 2023 roku na Memorial Stadium w Lincoln, i tak było daleko - wtedy rywalizację siatkarek Nebraski z Omaha obejrzało 92 tys. kibiców.
Przytaczam wszystkie te liczby, aby zobrazować, jak wielki jest w USA apetyt na sport i jego oglądanie z trybun. W jedno zwykłe niedzielne popołudnie i wieczór grubo ponad milion Amerykanów i Amerykanek kupiło bilety i zasiadło oglądać swoje ulubione drużyny.
USA i resztę świata dzieli gigantyczna przepaść
I tu jeszcze trzeba dodać, iż były to bilety bardzo drogie. Weźmy do ręki wykaz lig z największym tzw. przychodem z dnia meczowego, czyli kwot, które drużyny zarabiają za przyjście kibiców na stadion. Wchodzą w to nie tylko bilety, ale także dochody z parkingu, cateringu etc. Wśród sześciu najbardziej dochodowych lig z tego tytułu pięć jest amerykańskich. To MLB (4,4 mld dolarów), NFL (4,3 mld), NBA (3,4 mld), NHL (3,1 mld) oraz MLS (1 mld). Na piąte miejsce przed wcisnęła się tylko piłkarska Premier League (1,2 mld).
Podsumowując te wyliczenia - dysproporcja między USA a resztą świata jest pod tym względem po prostu gigantyczna. Przychody NFL, która ma tylko 283 mecze w sezonie, są z tytułu dnia meczowego wyższe niż pięciu największych lig europejskich (3,6 mld dolarów z 1752 meczów).
Dlatego nie ma w tym nic dziwnego, iż gdy FIFA wprowadziła tzw. dynamiczne ceny na mecze przyszłorocznego mundialu, to natychmiast wystrzeliły one w górę i przekroczyły wszelkie znane dotąd kibicom poziomy. Ceny są wyższe - w zależności od rangi meczu i kategorii biletu - od dwóch do sześciu razy w porównaniu do imprezy rozegranej cztery lata temu w Katarze.
Amerykańscy kibice już zdążyli się przyzwyczaić, iż muszą słono płacić za największe wydarzenia. Tym bardziej iż w USA odsprzedawanie kart wstępu na specjalnych serwisach do tego przeznaczonych jest zupełnie legalne. Jak podaje The Athletic, średnia cena biletu na Super Bowl na tydzień przed meczem wynosiła 8 tys. dolarów, a na spotkanie numer siedem World Series w baseballu - 2,5 tys. dolarów. Na zeszłotygodniowy finał MLS z Lionelem Messim w roli głównej w dniu meczu można było kupić bilety już po 460 dolarów. FIFA też poszła tą drogą i bilety można odsprzedawać z jej pośrednictwem. Federacja pobiera wtedy 15 procent prowizji.
FIFA potraktowała mundial jak prywatny bankomat
Gigantyczne ceny biletów dotyczą nie tylko wydarzeń sportowych w USA. Mogliśmy się o tym przekonać latem, gdy w Warszawie występowała Taylor Swift. Na koncerty artystki przyleciało z USA tysiące Amerykanów, bo bilety na koncert razem z przylotem i hotelem były dla nich w stolicy Polski o wiele tańsze niż w ojczystym kraju.
Adam Crafton ze wspomnianego serwisu The Athletic napisał: "Wygląda na to, iż FIFA rzuciła okiem na amerykański rynek sportowy i uznała, iż można go potraktować jak prywatny bankomat. Powinniśmy pamiętać, iż FIFA zabiera wszystkie przychody z mistrzostw świata z biletów, umów na transmisje, reklam na stadionach i choćby z opłat parkingowych (obecnie w sprzedaży od 75 do 175 dolarów z mecz)".
Ten sam autor zwraca uwagę, iż głosy oburzenia w sprawie wysokich cen biletów na mecze mistrzostw świata podniosły się przede wszystkim w Europie. Wśród Amerykanów adekwatnie nie ma takiej dyskusji. Jedynie Zohran Mamdani, nowo wybrany burmistrz Nowego Jorku o mocno lewicowych poglądach, zaapelował do FIFA o wycofanie się z pomysłu wprowadzenia dynamicznych cen biletów.
Co na to FIFA? Światowa federacja wprowadziła pod różnymi naciskami nową kategorię najtańszych biletów nad mecze - mają kosztować jedynie 60 dolarów, ale będzie ich tylko tysiąc na każdy mecz.
Kibice oskarżają FIFA o "zdradę"
Tu warto też zaznaczyć, iż gdy w 2018 roku wybierano gospodarza przyszłorocznego mundialu, przewidywano, iż bilety będą kosztować średnio od 267 dolarów za mecze grupowe do 1,1 tys. dolarów za finał. Tymczasem ceny dziś wynoszą od 499 dolarów z mecze grupowe do 6,15 tys. dolarów za finał. Organizacja kibiców Football Supporters Europe nazwała to, co robi FIFA z biletami na mundial, "gigantyczną zdradą tradycji mistrzostw świata".
Wygląda na to, iż amerykański mundial może być zupełnie inny niż te, do których się ostatnio przyzwyczailiśmy. Biorąc pod uwagę nie tylko gigantyczne ceny, ale także coraz ostrzejsze warunki uzyskania wizy do USA, to trybuny stadionów nie wypełnią się kolorowym tłumem fanów z całego świata. Zastąpią ich majętni Amerykanie, dla których to będzie kolejny event, na którym warto się pokazać, a nie taki, który warto zobaczyć.
A fanów, którzy przyjadą z innych kontynentów bez biletów i tylko po to, by odetchnąć atmosferą wielkiego turnieju, czeka przykra niespodzianka. Za wejście do "strefy kibica" też trzeba będzie zapłacić.

2 godzin temu
















