Nie do wiary, co zrobiła Świątek. Rosyjski dziennikarz nie wytrzymał. "Boże!"

1 dzień temu
Iga Świątek pokonała Jelenę Rybakinę 1:6, 6:3, 7:5 i awansowała do ćwierćfinału Roland Garros! To był wspaniały powrót naszej tenisistki. Jeden z rosyjskich dziennikarzy na trybunie prasowej nie wytrzymał, a kibice w pewnym momencie zaczęli podpowiadać Polce. Działo się!
To był pierwszy tak poważny sprawdzian dla Igi Świątek w tegorocznej edycji French Open. W czwartej rundzie mogła zmierzyć się z Jeleną Ostapenko, z którą jeszcze nigdy nie wygrała (bilans 0:6), ale Jelena Rybakina, mistrzyni Wimbledon 2022 to również wielkie wyzwanie. Do niedzieli widniał w ich bezpośrednich spotkaniach remis cztery - cztery, ale jedyne dwa mecze na kortach ziemnych wygrała tenisistka reprezentująca Kazachstan - w ćwierćfinale w Rzymie dwa lata temu i sezon później w półfinale w Stuttgarcie.


REKLAMA


Zobacz wideo Daria Abramowicz wciąż pomaga Idze Świątek? Ferszter: Powinna się wytłumaczyć przed dziennikarzami


W Paryżu Świątek zaczęła ich pojedynek bardzo źle. Nie funkcjonował jej pierwszy serwis, a drugie podanie w okolicach 130 km/h nie mogło sprawić rywalce trudności. Stąd wiele ataków Rybakiny, punktów zdobytych bezpośrednio po returnie. Już po 11 minutach prowadziła 3:0. Jak zwykle nie okazywała żadnych emocji, to u niej typowe.


Jelena Rybakina grała jak w transie, bardzo pewnie, wykorzystała wszystkie krótsze piłki przylatujące z drugiej strony siatki. Posyłała płaskie zagrania po linii, nie czekała co zrobi Polka. Dobrze serwowała i mogła też liczyć na masę błędów ze strony Świątek.
Dominacja Rybakiny
Czterokrotna mistrzyni tego turnieju wyglądała na bardzo spiętą. Ze dwa razy podchodząc do siatki prawie potknęła się o własne nogi. Nie biegała do niektórych zagrań rywalki. Sama wielokrotnie wskazywała w ostatnich miesiącach, iż gdy rządzą emocje miewa problemy z poruszaniem się. Pewnie dlatego też podejmowała złe decyzje na korcie, np. serwując często Rybakinie do forhendu. choćby gdy z mocą 185 km/h, to w reakcji następował świetny return. - Iga walczy! - krzyknęła w pewnym momencie jedna z polskich kibicek.
Czytaj także: Lewandowski ogłasza ws. przyszłości


Gdy Iga Świątek wygrała pierwszego gema i było 1:5 otrzymała od publiczności ogromne brawa. Trybuny robiły, co mogły by ją wesprzeć. Od samego początku słychać było okrzyki "Iga!", "Jazda!", "Dawaj Iga". To niestety kilka dawało, a w pierwszym secie naszą tenisistkę stać było jedynie na pojedyncze przebłyski - np. as z drugiego podania w szóstym gemie czy chwilę wcześniej dwie piękne kontry po krosie.
Świątek próbowała podnieść się, ale Rybakina był zbyt solidna. Wygrała pierwszego seta 6:1, a w drugim już na starcie przełamała Polkę. Nasza zawodniczka na koniec tego gema popełniła podwójny błąd serwisowy. Siedzący obok mnie znany serbski dziennikarz tenisowy Sasa Ozmo zrobił wielkie oczy, a inny dziennikarz z Rosji obok nas krzyknął "O Boże" i aż wstał z krzesełka.


Nasza tenisistka przegrywała już 1:6, 0:2, gdy nagle wygrała trzy gemy z rzędu. Przy swoim serwisie Rybakina dotychczas nie myliła się, wszystkie break pointy broniła świetnym podaniem. Jednak w pewnym momencie, będąc w komfortowej sytuacji przy siatce, posłała smecz prosto w siatkę. To było akurat wtedy, gdy Polka miała kolejną szansę na przełamanie. Potwierdziło się to, co mówił trener Goran Ivanisević, gdy prowadził tenisistkę z Kazachstanu - największe rezerwy ma w grze przy siatce. Po tym błędzie spojrzeliśmy na siebie z serbskim dziennikarzem wymownie. To jeszcze nie miał być koniec.
Świątek reaguje
Kolejny gem był istnie szalony - panie rozegrały aż 18 punktów! Polka trzy razy, mając piłkę na wygranie gema, popełniła podwójny błąd serwisowy. Denerwowała się przy drugim serwisie, bo bała się returnu i stąd większe ryzyko i pomyłki. Szmer zaskoczenia niósł się po trybunach.


Jednak ostatecznie do Świątek wygrała tamtego gema. Rosła irytacja Rybakiny, która wyrzucała kolejne punkty, nie wytrzymywała. Współpracownicy zaczęli ją uspokajać, ale to na nic. adekwatnie tylko na ich wsparcie mogła liczyć na korcie centralnym. Rozkładała szeroko ręce. Z kolei Iga po wyjściu na 3:2 spojrzała tylko w kierunku swojego boksu, wcześniej intensywnie gestukulowała. Tam wciąż panowała nadzieja na korzystny wynik, Wim Fissette co jakiś czas rozmawiał z Darią Abramowicz.
- Ruszaj ją! - krzyknął nagle jeden z polskich fanów do Igi Świątek. Nie wiadomo, czy to usłyszała, ale faktycznie Jelena Rybakina coraz częściej biegała po korcie, także do przodu. Znajdując się przy siatce została dwa razy w efektowny sposób minęta przez Polkę. Potem błąd za błędem mistrzyni Wimbledonu - raz w aut, raz w siatkę. Na początku drugiego seta była jedną nogą w półfinale, a przegrała go 3:6.
W trakcie gry kibice zaczęli schodzić się tłumnie na trybuny. Pod koniec partii kort centralny został już wypełniony w około 80-90 procentach. Emocje były coraz większe.


Horror dla Igi Świątek!
Trzeci set był bardzo zacięty. Jelena Rybakina jakby na nowo uwierzyła w swój serwis, który przestał wcześniej funkcjonować. Iga Świątek nie wykorzystała zaś m.in. dobrej sytuacji, gdy była przy siatce, ale zepsuła wolej. Piłka zatańczyła wtedy na siatce, ale nie przeszła a zdenerwowana Polka uderzyła rakietą w siatę.


Po chwili zaś mogła stracić podanie. Przy 2:3 rywalka doczekała się aż trzech szans na przełamanie. W decydujących punktach Świątek zaimponowała jednak dokładnością. Grała głęboko, korzystając z topsina, a niekiedy generując niezwykłe kąty. Po chwili Rybakina załamała się pod naporem ataków naszej tenisistki, to ona straciła serwis, a przecież przed chwilą mogła odskoczyć.
4:3, ale po chwili już 4:4, bo Iga Świątek została przełamana. Na koniec popełniła podwójny błąd serwisowy, jęk rozczarowania dało się usłyszeć z trybun. Następnie mógł być kolejny zwrot, bo Polka miała dwie szanse na przełamanie Kazaszki. Już choćby mogła się cieszyć, bo rywalka popełniła podwójny błąd, wystrzeliła piłkę ze złości w trybuny. Ale wówczas sędzia zareagował i zmienił decyzję - nakazał powtórzenie punkty. Zdezorientowana Rybakina musiała dopytać go, jaka jest sytuacja, nie wiedziała, iż ma dalej serwować.
Nerwy były coraz większe, doszło do 5:5. Wtedy to Jelena Rybakina znów zaczęła rozdawać prezenty, a Iga Świątek była jak ściana. Rywalka podjęła też złą decyzję o ataku i Polka ją łatwo minęła. W końcówce była minimalnie lepsza 7:5 i zagra o półfinał w Paryżu! Zaliczyła niesamowity powrót z 1:6, 0:2.
- Igę czeka trudny mecz. Na pewno wiele też będzie zależało od Rybakiny. o ile będzie miała tzw. dzień konia i będzie serwowała bardzo dużo asów - a to potrafi - i o ile będzie trafiała, to przy jej piekielnie mocnych i płaskich uderzeniach naprawdę będzie bardzo ciężko. Sporo będzie zależało od Kazaszki - mówiła w rozmowie z Agnieszką Niedziałek ze Sport.pl Paula Kania-Choduń, komentatorka Canal+ Sport.


Rybakina w pierwszym secie grała prawie bezbłędnie, ale od drugiego seta trudno było ją poznać. Liczne pomyłki, nieszkodliwy serwis a to w dużej mierze reakcja na podniesienie poziomu gry przez Igę Świątek. Mistrzyni Wimbledonu 2022 przegrała wojnę emocjonalną z naszą tenisistką i żegna się z turniejem na etapie czwartej rundy.
W ćwierćfinale Roland Garros Iga Świątek zmierzy się z Ukrainką Eliną Switoliną, która pokonała Jasmine Paolini 4:6, 7:6, 6:1. Włoszka nie wykorzystała trzech piłek meczowych w drugim secie, broniła punktów za zeszłoroczny finał osiągnięty w stolicy Francji. Kolejny mecz we wtorek, relacje w Sport.pl, transmisje w Eurosporcie.
Idź do oryginalnego materiału