Nie do wiary, co Świątek robiła na korcie. Zdecydował trzeci set

1 tydzień temu
Uff! Iga Świątek pokonała Alexandrę Ealę 4:6, 6:4, 6:2 w drugiej rundzie turnieju w Madrycie! Tym samym Polka zrewanżowała się Filipince za niedawną sensacyjną przegraną w Miami. W czwartek Polka znów źle zaczęła, a miny jej trenerów mówiły wszystko. Polka wygrała bardzo trudny mecz, w którym musiała walczyć z samą sobą.
W drugiej rundzie turnieju WTA 1000 w Madrycie wiceliderka rankingu Iga Świątek zmierzyła się z Alexandrą Ealą (72.). To pierwszy mecz naszej tenisistki w tegorocznej imprezie rozgrywanej w stolicy z Hiszpanii, bo z racji rozstawienia miała wolny los w poprzedniej rundzie.


REKLAMA


Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"


Los sprawił, iż Świątek gwałtownie doczekała się okazji do rewanżu. Pod koniec marca przegrała niespodziewanie z Ealą 2:6, 5:7 w ćwierćfinale zawodów w Miami. Filipinka znajdowała się wówczas poza pierwszą "setką" kobiecego tenisa.
Wszyscy zastanawiali się, jak czwartkowe spotkanie będzie wyglądać w porównaniu do ich wcześniejszego meczu rozgrywanego na Florydzie. Z jednej strony Eala miała prawo wyjść na kort z wiarą w zwycięstwo, skoro już raz pokonała Świątek. Z drugiej nasza tenisistka zagrała w Miami jeden z najsłabszych pojedynków w ostatnich latach i prezentując wyższą formę miała realne szanse na zrewanżowanie się rywalce.
Rozregulowana Iga Świątek
W Madrycie Eala zaczęła odważnie. Atakowała serwis Igi Świątek i gwałtownie doczekała się pierwszego przełamania. - Maksymalne ryzyko Filipinki. Każda piłka, każda akcja z pełną mocą - zauważyli komentatorzy Canal+ Sport.


Polka chciała odpowiedzieć tym samym, ale zbyt często psuła. Brakowało równowagi między agresją w jej uderzeniach a precyzją. Za gwałtownie chciała kończyć wymiany. Łapała się też na delikatny, dość zdradliwy serwis Eali. Filipinka zwykle podaje dość wolno, ale kąśliwie i łatwo w ten sposób popsuć return, o czym Świątek przekonała się na początku spotkania nie raz.


W czwartym gemie wiceliderka rankingu zmieniła rakietę, wierząc, iż to może być powód problemów ze wstrzeleniem się z returnu. Po kilku lepszych akcjach nie udało jej się wykorzystać piłki na przełamanie i było już 3:1 dla Eali. Do tego momentu statystycy naliczyli Polce aż 13 niewymuszonych błędów przy sześciu winnerach. U przeciwniczki bilans był korzystniejszy: dwa - sześć.
Czytaj także: WTA reaguje na to, co zrobiła Fręch!
W tamtym fragmencie gry Świątek doczekała się aż pięciu szans na przełamanie Eali, ale nie udało się ich wykorzystać. Sama zaś znów straciła serwis i to w najgorszy możliwy sposób - do zera, popełniając po drodze dwa podwójne błędy serwisowe. Po ostatnim punkcie rozłożyła szeroko ręce. - Jakby nie do końca Iga wiedziała, co się dzieje, dlaczego ta gra tak wygląda - analizowali komentatorzy.


Polka chciała grać bardzo mocno i płasko, brakowało w jej uderzeniach rotacji, spokoju. - Nerwowo. Po ruchach widać duże napięcie. Wydaje się, iż jest ślad po tym meczu w Miami - usłyszeliśmy. Nagle zrobiło się 2:5 z perspektywy Polki i pachniało sensacją na korcie głównym kompleksu Caja Magica. Trudno było uwierzyć, jak niepewna na korcie zdawała się być druga rakieta świata.


Iga Świątek potrafiła wtedy zareagować. Wygrała dziewięć punktów z rzędu - uderzała bezpieczniej, a wciąż szybko. W końcu przełamała Alexandrę Ealę, doprowadziła do 4:5, a w kolejnym gemie obroniła dwie piłki setowe. Trzeciej jednak nie dała rady - forhend wyleciał poza linię końcową. Filipinka korzystała z niestabilnej dyspozycji Polki - podobnie, jak miesiąc temu w Miami. Na twarzach trenerów Igi Świątek siedzących na trybunach - Wima Fissette'a, Darii Abramowicz i Macieja Ryszczuka - widać było niepokój.
Przełamanie w drugim secie
Drugi set zaczął się najgorzej, jak mógł - od utraty serwisu przez Świątek. Rwane uderzenia Polki, a na dodatek im dłuższa wymiana tym większe szanse miała Alexandra Eala. Gra naszej tenisistki cały czas falowała - po słabszym początku wyszła na 2:1, a po chwili znów straciła podanie - przegrywała 2:3 i serwis Eali. kilka w tym spotkaniu zależało od reprezentantki Filipin. jeżeli Polka trafiała - zwykle zdobywała punkt. Jej błędy zaś napędzały wyniki przeciwniczki.
Po chwili w tym trudnym momencie lepiej zaczął funkcjonować serwis Igi Świątek. Trzy asy, kilka pewniejszych zagrań i to ona wyszła na 5:4. W kolejnym gemie zagrała swobodniej - trafiała głęboko, ale z większym marginesem błędu, wytrzymała kilka dłuższych akcji. - Najlepsza wersja Igi w tym spotkaniu - przyznali komentatorzy. Wyglądało na to, iż lepsze serwowanie pozwoliło wiceliderce WTA zachować więcej spokoju, a to od razu przełożyło się na jakość uderzeń w wymianach.
Iga Świątek w trzeciej rundzie!
O wszystkim miał zadecydować trzeci set. Ten zaczął się fantastycznie - od szybkiego prowadzenia 3:0 przez faworytkę. Polka grała dokładniej, pomagał jej serwis. Przetrzymała także szturm ze strony Alexandry Eali. Filipinka czując, iż ucieka jej to spotkanie, zaczęła bić jeszcze szybciej. Trzy razy nie potrafiła jednak skończyć akcji przy siatce, Iga Świątek świetnie się broniła i rosła jej przewaga.


Załamała się gra Eali, u której rosła irytacja. A nasza tenisistka? Coraz pewniejsza, mniej błędów, większa kontrola. Przetrzymała największe trudy, wygrała z samą sobą i odniosła bardzo cenne zwycięstwo. To nie był jej najlepszy występ - choćby w końcówce serwując przy 5:1, straciła podanie. W całym spotkaniu naliczono jej aż 57 niewymuszonych błędów. Niemniej wygrała, a to jest najważniejsze, a za triumf w tak trudnych okolicznościach trzeba Świątek pochwalić.
Rywalką Igi Świątek w trzeciej rundzie będzie Linda Noskova (Czechy, 31. WTA), która pokonała Marię Lourdes Carle (Argentyna, 119.) 7:5, 6:1. Polka broni tytułu w Madrycie, podobnie jak w kolejnych imprezach w Rzymie (od 6 maja) i Paryżu (od 25 maja).
Idź do oryginalnego materiału