Phoenix Suns z dnia na dzień znajdują się w coraz gorszym położeniu. Kolejna porażka oddaliła ich od miejsca premiowanego grą w turnieju play-in, choć strata do 10. pozycji wciąż nie jest znacząca. Frustrację widać gołym okiem, ale czy w Arizonie mają już powody do poważnej paniki?
Phoenix Suns przechodzą w tej chwili przez wyjątkowo trudny okres. W pierwszych tygodniach bieżącego sezonu zespół z Arizony był jednym z najlepiej dysponowanych w całej lidze. W połowie listopada Słońca wciąż plasowały się na 2. miejscu w tabeli Konferencji Zachodniej. W ostatnim czasie ich gra zupełnie się jednak posypała.
Suns przegrali 6 z 7 poprzednich spotkań, a zarazem 9 z ostatnich 12. Początkowo wydawało się, iż to pod nieobecność Kevina Duranta podopieczni Mike’a Budenholzera nie są w stanie odnaleźć optymalnego rytmu. Bądź co bądź jeszcze do 18 grudnia bilans Phoenix z KD wynosił 13-2, z kolei bez niego 1-9.
Skrzydłowy wrócił jednak do gry i choć uraz dopadł wówczas Devina Bookera, to minionej nocy pomimo nieobecności obu zawodników Suns po raz kolejny musieli uznać wyższość swojego rywala, przegrywając tym razem z Memphis Grizzlies. Po ostatniej syrenie na pomeczowej konferencji prasowej trener zespołu uspokajał i zapowiedział, iż Phoenix zdołają niedługo wrócić na optymalne tory.
— Mamy zawodników, którzy wygrywali na bardzo wysokim poziomie, którzy mają ogromne oczekiwania. Musimy znaleźć sposób, aby się poprawić. Nie jest to dla nas dobry okres, ale nasi gracze znajdą na to sposób, a my zrobimy to razem z nimi — powiedział szkoleniowiec.
O irytacji wywołanej kiepskimi wynikami wspomniał również Booker, który w meczu przeciwko Grizzlies trafił jedynie 4 z 20 rzutów, zdobywając w końcowym rozrachunku zaledwie 16 punktów. Był to jednak jego pierwszy mecz od 19 grudnia, więc wraca on dopiero do regularności.
— Poziom frustracji jest wysoki. Wszyscy uwielbiamy tutaj rywalizację i zdajemy sobie sprawę, iż na koniec sezonu te mecze będą nas sporo kosztować. Chcemy zdobyć przewagę, wspiąć się ponad play-in i wygrać każdy możliwy mecz — dodał obrońca.
Frustracja musi gotować się również w Kevinie Durancie, który odpowiedzialność za wyniki zespołu bierze na siebie. W siedmiu ostatnich spotkaniach, z których Suns wygrali tylko jedno, weteran notuje jednak średnio 32,1 punktu, 6,7 zbiórki, 4,1 asysty, 1,1 przechwytu oraz 1,3 bloku na mecz, trafiając aż 50% wszystkich rzutów z gry, w tym 40,5% zza łuku. Trudno wyobrazić sobie, by w wieku 36 lat miał noc w noc robić jeszcze więcej.
— Czuję, iż jestem w stanie zrobić [na parkiecie] tak wiele. Po prostu muszę być zdecydowanie lepszy. Każdy gracz w naszej szatni ma takie samo nastawienie. Wszyscy patrzymy więc w lustro. Będziemy lepszym zespołem — podsumował Durant.
Suns rozpoczynają teraz krótką serię meczów wyjazdowych z zespołami z Konferencji Wschodniej. Na pierwszy ogień czeka ich starcie z Indiana Pacers. Potem staną w szranki z Philadelphia 76ers, a dzień później zmierzą się z Charlotte Hornets. Wydaje się, iż brak przynajmniej dwóch zwycięstw będzie jednoznaczne z poważnym bicie na alarm.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!