Nazwali go "zdrajcą Rosji". Nawrocki po 20 dniach podjął decyzję, co z nim zrobić

1 godzina temu
- Wpuściliby cię do Rosji, żebyś odwiedził mamę? - pytamy Władimira Semirunnija. - Wpuścić, to pewnie by wpuścili. Ale myślę, iż już by nie wypuścili. Dlatego na pewno nie pojadę - odpowiada niespełna 23-letni łyżwiarz. W szczerej rozmowie ze Sport.pl Rosjanin z polskim obywatelstwem deklaruje wprost, iż chce zdobyć złoty medal na przyszłorocznych igrzyskach.
Uciekł z Rosji i wybrał Polskę, choć na początku myślał o łyżwiarskim raju w Holandii i nie narzekał na brak zainteresowania z innych krajów. W Rosji był wyróżniającym się juniorem, u nas jest wielką nadzieją na przyszłoroczne igrzyska olimpijskie, które mogą się dla Polski skończyć pierwszym powrotem do kraju bez medalu od 1998 roku.

REKLAMA







Zobacz wideo Szef Światowej Agencji Antydopingowej: Przypadek Igi Świątek był szczególny. Nauka dla sportowców: zbierajcie paragony



Dziś, po dwóch latach tutaj, ma zdobyte - już w polskich barwach - dwa medale mistrzostw świata (srebro i brąz). Ma też rekord naszego kraju w biegu na 10 000 metrów. Zna "Mazurka Dąbrowskiego" i to nie tylko dlatego, iż musiał go poznać, żeby prezydent Karol Nawrocki mógł mu nadać polskie obywatelstwo. W lutym chciałby go odśpiewać na ceremonii medalowej w Mediolanie. W dużej rozmowie ze Sport.pl Władimir Semirunnij opowiada, jak to się stało, iż został Polakiem, jak na to wszystko reagowano w Rosji i czy to go jeszcze w ogóle interesuje. Niespełna 23-letni sportowiec mówi nam, czy czasem tęskni za miejscem, gdzie się urodził, ale też, jak odnalazł się tu jako Władek z Tomaszowa Mazowieckiego. Mówi po polsku, płynnie.
Łukasz Jachimiak, Jakub Balcerski: Władek, będzie bardzo trudne pytanie na początek. Powiedz nam, jak zaczyna się hymn Polski.
Władimir Semirunnij: "Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy. Co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy". Tak?
Czyli nie było żadnego oszukiwania przy odbierania obywatelstwa – umiesz! No i jesteś gotowy, żeby śpiewać, jak już zdobędziesz złoty medal olimpijski.
- No pewnie, iż tak! A w plecaku mam też biało-czerwoną flagę.
Naprawdę twoim celem na igrzyskach będzie złoty medal? Tak mówiłeś po srebrnym i brązowym na mistrzostwach świata w Hamar, ale czy podtrzymujesz?
- Tak, na każdych zawodach chcę złota. Na igrzyskach też. Każdy zawodnik po to startuje i mogę wprost powiedzieć, iż ja też tego chcę.



Ale wiesz - są sportowcy, którzy mówią "Koncentruję się tylko na najbliższym starcie". Generalnie sportowcy chcą iść raczej krok po kroku, odsuwają od siebie presję. Jak się powtarza, iż się chce złota, to pojawiają się spore oczekiwania od dziennikarzy, kibiców czy sponsorów. Tobie to nie przeszkadza?
- Nie. Ja myślę, iż to dobrze, bo wtedy więcej kibiców będzie oglądać łyżwiarstwo. Wierzę w swoje siły, choć oczywiście też mam tak, iż na razie patrzę głównie na najbliższe zawody, one są priorytetem. Ale wiem, iż najważniejszy cel jest w lutym i o nim też już myślę.
Polskie obywatelstwo nadane przez prezydenta odebrałeś 26 sierpnia, czyli 20 dni po zaprzysiężeniu Karola Nawrockiego. Widzieliście się wtedy, rozmawialiście?
- Nie, nie widziałem się z nim. Po prostu odebrałem dokumenty w urzędzie miasta w Warszawie i to wszystko.
Zazwyczaj, gdy mamy do czynienia z ubieganiem się o obywatelstwo, to u wielu sportowców jest wręcz batalia z urzędami i różnymi instytucjami. U ciebie chyba nie było źle?
- Rok temu zaczęliśmy działać z moją kartą pobytu. Trochę martwiło mnie, iż nie mogłem wyjechać na dwa-trzy obozy. Wyszło też tak, iż Rosja dała mi więcej okresu karencji, a Międzynarodowa Unia Łyżwiarska (ISU) zgodziła się, żebym mógł startować od grudnia zeszłego roku, a nie od września. Ale poza tym wszystko szło zgodnie z planem.
Zastanawialiśmy się, czy przyznanie ci obywatelstwa nie stanie się sprawą polityczną. Akurat zmieniał się prezydent, bo dokumenty składaliście, gdy był nim jeszcze Andrzej Duda. Ale Karol Nawrocki długo nie czekał i od razu po zaprzysiężeniu wydał ci obywatelstwo. Ty byłeś cały czas spokojny?
- Tak. Zwłaszcza iż ja tak dobrze polskiej polityki jeszcze nie znam. Dlatego nie będę mówił, iż teraz to już zawsze będę na kogoś głosował, z wdzięczności. W Rosji też się polityką nie zajmowałem, bo jestem sportowcem i nie potrzebuję sobie tego mieszać.



Ale przyjeżdżając do Polski musiałeś podpisać dokument, iż nie popierasz wojny i jesteś przeciwko temu, co robi Władimir Putin?
- Tak, tak. Nie miałem z tym problemu. Po pierwsze nie wspieram tego, a po drugie skoro to było potrzebne, to też dlaczego tego nie zrobić? Tak, żeby wszyscy byli pewni, iż ja tu przyjeżdżam z jednym celem. Żeby jeździć na łyżwach, a nie robić coś złego. Dlatego nie martwiłem się taką deklaracją.
Najważniejsze, iż nie było tak, iż podpisałeś coś, z czym się nie zgadzałeś.
- Gdybym się nie zgadzał, to bym tutaj nie przyjechał.
Z drugiej strony pewnie w Rosji wielu sportowców ma z tym problem. Mogą się bać, iż jak podpiszą coś takiego i wystąpią przeciwko Putinowi, to tam na miejscu skończy się to dla nich źle.
- I także dlatego wyjechałem. Niedobrze, iż tak może się tam dziać. Oczywiście, iż to mi się nie podobało.
Zaprosiłeś już prezydenta Nawrockiego na swoje olimpijskie starty?
- Nie, jeszcze nie myślałem o tym. Najpierw chciałbym mamę zaprosić, później będę myślał o innych.



Mama to na pewno gość ważniejszy choćby od prezydenta.
- Pewnie!
A widziałeś się z nią od czasu, kiedy wyjechałeś z Rosji, czyli przez ostatnie dwa lata?
- Rok temu spotkaliśmy się we Włoszech. Poza tym nie, bo cały czas jestem na obozach, a przerwy mam tak krótkie, iż teraz ciężko tam dostać wizy i znaleźć dobre okno czasowe, żeby się spotkać.
Mama mogłaby przyjechać do ciebie do Polski? Dostałaby wizę?
- Do Polski nie. Musielibyśmy się spotkać gdzieś indziej, na przykład we Włoszech, jak wtedy. Tam teraz będąc Rosjaninem można dostać wizy. Nie patrzyłem dokładnie, gdzie jeszcze nasze spotkanie byłoby możliwe.
A ty mógłbyś do niej pojechać? Wpuściliby cię do Rosji?
- Wpuścić, to pewnie by wpuścili. Ale myślę, iż już by nie wypuścili.



To lepiej nie jedź.
- Na pewno nie pojadę.
To musi być trudne: tak zostawić wszystko i wszystkich. Wiadomo, iż przyjechałeś tutaj z celem, żeby mieć wszystko, co masz teraz, ale to cię sporo kosztowało, prawda?
- No tak, ale rodzice też mi od razu w tym pomagali. Mówili, iż muszę jechać, iż to bardzo dobra szansa i otwiera drzwi dla mojej przyszłości. Skoro rodzice mi z tym pomagają - nie tylko mentalnie, iż też życiowo - to dlaczego miałem nie wyjechać?
Gdybyś nie wyjechał z Rosji, przestałbyś być sportowcem, bo nie miałbyś warunków, żeby startować na światowych arenach?
- Myśli o tym, żeby skończyć, na pewno by były. Zacząłbym wcześniej myśleć o tym, co robić, zamiast być sportowcem. Rozmawiam z przyjaciółmi, którzy zostali w Rosji i są w kadrze. Mówią, iż jest ciężko.
Namawiasz kogoś, żeby spróbował zrobić tak jak ty?
- Nie, ha, ha. Każdy sam podejmuje decyzje, co robić. Ale jeżeli ktoś zapyta mnie o opinię, to powiem, iż tu mi dobrze. Takie namawianie raczej nie jest dobrym pomysłem. To trudny krok i każdy sam musi do tego dojść.



Dlaczego wybrałeś Polskę, a nie Holandię albo Kazachstan, skąd podobno też miałeś oferty?
- Bo Polska dała mi najlepsze warunki. I jak rozmawiałem z Konradem Niedźwiedzkim [dyrektorem sportowym PZŁS, a kiedyś medalistą olimpijskim], to odpowiadał na wszystkie moje pytania. Wiedziałem, iż będę trenował z kadrą, iż powie trenerom, jak wygląda moja sytuacja. Że będzie w porządku z pieniędzmi i wszystkim wokół. A z innymi po prostu się nie dogadaliśmy, nie podobało mi się.
Czyli wiedziałeś, iż w Polsce o ciebie zadbają, iż będziesz miał, gdzie mieszkać i trenować bez konieczności pójścia do pracy? Czułeś, iż tu będziesz miał pewien komfort?
- Tak. Chciałem móc skupić się na treningach.
Nie nęciła cię mimo wszystko ta Holandia? Jako kraj, który rządzi waszym sportem?
- Pisałem do Holandii, ale to było o wiele wcześniej niż gdy chciałem przeprowadzić się do Polski. Tam powiedzieli, iż biorą tylko swoich zawodników. I już potem do nich nie pisałem. Nie miałem tak dobrego kontaktu jak tutaj.
A jak było z Kazachstanem? Myślałeś o tym kierunku, bo jest kulturowo najbliżej Rosji?
- Z Kazachstanu sami do mnie zadzwonili. I po prostu padła propozycja. Ale tam też nie odpowiadali na wszystkie moje wątpliwości i nie podobało mi się to, co zaproponowali. Dlatego odrzuciłem ich ofertę.



Mieszkasz w Tomaszowie Mazowieckim - naszym zdaniem to nie jest najpiękniejsze miasto w Polsce. Co poza nim widziałeś i jak podoba ci się Polska?
- Widziałem Gdańsk, Warszawę i Łódź. Podobały mi się. A Tomaszów? Jest arena do treningów, wszyscy moi przyjaciele tutaj mieszkają. Dlatego jest w porządku. Jak mamy tu obóz, to czuję się, jak w domu. Tak jest trochę luźniej dla głowy. Do hali idę dziesięć minut na piechotę. Z okna jej nie widzę, ale mam bardzo blisko. Nie narzekam na Tomaszów.
Ale chyba przyznasz, iż Gdańsk jest ładniejszy?
- No tak, tak. Mnie się tam bardzo podobało to wszystko, co w stronę Sopotu. Takie małe domki, kurort. Fajne miejsce.
W Rosji mieszkałeś w Jekaterynburgu. Lubiłeś to miasto? Nie tęsknisz?
- To miasto duże jak Warszawa. I też nowoczesne. Tam też było spoko, ale więcej czasu byłem na obozach: w Irkucku, w Kołomnej. Tam nie miałem tak, iż trenowałem u siebie. Ale gdy byłem w kadrze, to nie było problemu, po prostu robili nam obozy i na nie jeździliśmy.
Potrafisz porównać Polskę z Rosją jeszcze sprzed wojny, gdy normalnie trenowałeś i jeździłeś na międzynarodowe zawody? Zastanawiamy się, gdzie miałeś lepsze warunki.
- W kadrze na pewno w Polsce. Gdy w 2020 roku trafiłem do rosyjskiej kadry, to już nie wyjeżdżali tam za granicę, już były problemy i gorsze warunki do życia. Mieszkanie, jedzenie, wszystko. To jest tutaj na pewno lepsze. Przyjeżdżam na obóz i muszę myśleć tylko o sporcie, a nie o tym, czy będzie co zjeść na obiad, czy będę głodny przed drugim treningiem.



Nie zastanawiasz się, jak na takie twoje słowa zareagują Rosjanie?
- Wiem, iż przez cały czas patrzy się na moje słowa, ale już dawno się tym nie martwię. Zwłaszcza iż ja w sumie nie mówię wiele złego o Rosji. Może to kwestia tego, iż ci, którzy tam zostali, mówią o wszystkim dobrze. Rzadko ktoś zbiera opinie zawodników i pyta o coś, co się nie podoba. Co jeżeli ktoś spojrzy tak na moje słowa i zrobi z tego problem? Może robić, mnie to nie obchodzi.
Raz było tak, iż nie spodobał mi się artykuł, który napisali o mnie w Rosji po tym, jak odebrałem polskie obywatelstwo. Pisali o mnie w złym świetle i padało w nim sporo słów, których nigdy nie powiedziałem. Twierdzili, iż zdradziłem Rosję i się sprzedałem. Kiedy to o mnie napisali, to tylko sobie pomyślałem: "Dlaczego ja mam mówić o nich coś dobrego?".
Rosjanie są na ciebie ewidentnie źli. Tamtejsi działacze przekonywali niedawno, iż wcale nie jesteś tak dużym talentem, bo boli ich, iż teraz możesz zdobywać medale dla Polski.
- Jak wyjeżdżałem, to główny prezes ich związku powiedział mi, iż jestem dobry na rosyjskim poziomie, ale nie międzynarodowym. W sumie zgadzam się, bo wtedy nie startowałem w zawodach rangi międzynarodowej seniorów, a w tych w Rosji byłem na niezłym poziomie.
Ale już wtedy byłeś medalistą mistrzostw świata juniorów.
- Tak, miałem i ciągle mam też rekord Rosji juniorów na 3000 metrów. Ale to nie tak, iż komuś coś musiałem udowodnić. Nie martwi mnie to, co oni o mnie mówią czy piszą. Skoro oni nie myśleli o mnie, gdy tam byłem, to czemu mam myśleć o tym, co oni powiedzą teraz, gdy jestem tutaj?



Racja, jednak przy okazji igrzysk na pewno będziesz się mierzył ze sporą falą komentarzy w internecie. Niektóre osoby nie będą choćby wiedziały, iż podpisałeś te dokumenty o sprzeciwie wobec wojny i działań Putina. Już kiedy zdobywałeś medale mistrzostw świata, to była grupka, która pisała, iż wcale nie jesteś Polakiem i podpisałeś tę deklarację, bo musiałeś, ale nie chciałeś. Wkurzają cię takie rzeczy? Jesteś gotów, żeby się z tym znowu zmierzyć?
- Może i wkurzają, ale w dobrą stronę. Nie ma ochrony od głupich ludzi. Piszą, co chcą. Mogę się z tego tylko trochę pośmiać, ale nie za bardzo zwracam na to uwagę.
Czyli przekuwasz to w energię, którą się motywujesz?
- Sam mogę tak siebie motywować, ale nie potrzebuję tego. A zdania innych nigdy sam nie zmienisz.
choćby jak będziesz złotym medalistą olimpijskim z Polski.
- Tylko oni mogą zmienić to, co sobie myślą. A co będą mówić? To dla mnie żadna różnica.
Wiesz, kim jest Krystyna Cimanowska?
- Nie.



To biegaczka, sprinterka. Uciekła z Białorusi w trakcie igrzysk w Tokio, a Polska dała jej azyl i później Krystyna została naszą obywatelką. Dwa lata temu na mistrzostwach świata na Węgrzech startowała w sztafecie, razem z dziewczynami zajęła piąte miejsce i powiedziała mi, iż pewnego dnia dostała maila, żeby tam na siebie uważała, bo białoruskie KGB cały czas ją śledzi. Radzono jej też, żeby uważała na to, co mówi. Ty nie miałeś takich sytuacji?
- Nie, tylko przyjaciele czasem doradzają, żebym pilnował tego, co mówię. Może mam chwilami w głowie, żeby zawsze mieć przy sobie swój bidon i łyżwy. Że to bardzo ważne. Ale zawsze tak miałem. Nie chciałbym się nakręcać, iż ktoś mnie może śledzić. Gdy cały czas jestem z drużyną, czuję się bezpiecznie.
A czułeś się bezpiecznie, gdy wyjeżdżałeś z Rosji do Polski, nie zdradzając tam swoich zamiarów? Słyszeliśmy, iż miałeś ciekawą rozmowę z celnikiem.
- Tak, mówił, iż to dziwne, iż Polacy zaprosili kogoś z Rosji. Powiedziałem, iż mam pismo z powołaniem ze związku łyżwiarskiego. Miałem wtedy wizę krajową, którą dają na rok. Więc celnik zobaczył to wszystko i powiedział: "No dobra, czekamy na ciebie za rok". I dalej sobie czekają.
Dziś jestem przekonany do tego, co zrobiłem. Wiem, iż podjąłem dobrą decyzję dla siebie.
Jak się czułeś w pierwszych dniach w Polsce? Nie martwiłeś się, co powiedzą ludzie, dla których stałeś się nowym sąsiadem?
- Ogólnie nie. Nie myślałem o tym. jeżeli jestem dobrą osobą, to nie ma różnicy, jakiej narodowości. I nie wybierałem, gdzie mam się urodzić. Na początku, może dwa-trzy dni, było tak, iż trochę inaczej patrzyli na mnie koledzy z kadry. Potem wyczuli, kim jestem i już było dobrze.



Czyli sąsiedzi w Tomaszowie traktują cię dobrze? Nie jesteś np. "tym ruskiem"?
- Nie. Mieszkam tu już dwa lata i nie trafiła się żadna negatywna reakcja. Ludzie pytają, skąd jestem, więc odpowiadam, iż z Rosji i mówię, dlaczego się przeprowadziłem. Nigdy nie miałem żadnych problemów.
Pewnie też dzięki temu, iż bardzo gwałtownie nauczyłeś się polskiego?
- Długo nie zaczynałem, bo byłem trochę zestresowany treningami i tym, iż mówię tylko po angielsku. Jednak po miesiącu uczyłem się coraz więcej słów. Zacząłem z kolegami z kadry i z przyjaciółmi rozmawiać już tylko po polsku. I poszło.
W Jekaterynburgu mieszkałeś 20 lat, w Polsce mieszkasz od dwóch. Naprawdę nie tęsknisz choćby za swoimi miejscami, nie tylko za ludźmi?
- Bardziej tęsknię za ludźmi, którzy tam zostali. Chciałbym zobaczyć się z rodzicami, czy przyjaciółmi, którzy przez cały czas mieszkają w Rosji. Pojechać na tydzień, coś tam się pobawić i wrócić do Polski. Cieszę się, iż tu przyjechałem, choć to bardzo trudne. Nie wszyscy młodzi są na to gotowi, a starsi tym bardziej, bo mają już żony i dzieci. Więcej rzeczy ich tam zatrzymuje. Mnie ogólnie tam nic poza rodziną nie trzymało. W Polsce ułożyłem sobie to, jak trenuję, mam tu też przyjaciół i dziewczynę.
Czyli tak po ludzku coraz więcej rzeczy ciebie zatrzymuje w Polsce. Ale słyszymy, iż sportowo Tomaszów to dla was za mała baza, a sami przekonaliśmy się, iż w tej hali jest wyjątkowo zimno i wiemy, iż przez to często chorujecie. Naprawdę na nic nam nie ponarzekasz?
- Jest tu zimno, ale to mi nie przeszkadza, zwłaszcza jak jadę jakieś długie odcinki. Już dużo czasu spędziłem na tym lodzie i bardzo dobrze go znam. Wiem, jak tutaj jechać i podejść do techniki. Mnie się tu podoba bardziej niż w Inzell w Niemczech. Tutaj jest tor tylko dla naszej kadry, wchodzimy o dobrej godzinie. Jadę swoim tempem i na własnych trajektoriach, a nie tak, iż muszę patrzeć na innych ludzi i pilnować, żeby mi ktoś nie wyjechał na tor.



Pomaga też bliskość domu. Mogę się spokojnie wyspać. A poza treningiem w hali wyjdzie się na rower. Ja cały czas wchodzę też na rolkę stacjonarną i kręcę. Dla mnie nie ma problemu, żeby siedzieć trzy, czy pięć godzin w jednym miejscu. Wszystko mi pasuje. Latem lubię potrenować choćby siedem-osiem godzin dziennie, a teraz po dwa razy na dzień, bo do igrzysk jeszcze sporo czasu. Nie lubię, jak się mnie odpuszcza, wyświeża za wcześnie [robi coraz mniej ciężkich treningów, żeby zmęczony organizm odzyskiwał świeżość], bo wtedy chodzę po ścianach, tak bardzo nie wiem, co ze sobą zrobić, ha, ha! Lubię pracować długo, mocno. To dla mnie fajne. I wierzę, iż to da efekt.
Idź do oryginalnego materiału