"Najbogatszy klub świata" znika z mapy. A taki wielki miał mieć stadion

20 godzin temu
Zdjęcie: Twitter.com/PDChinaSports/status/1250725623506632709


To miał być największy typowo piłkarski stadion świata. Chciał go zbudować klub, który mienił się "najbogatszym klubem" świata. Wszystko okazało się jednak mirażem. Budowa została przerwana, a klub w ostatni poniedziałek adekwatnie przestał istnieć.
Niespełna osiem lat temu świat obiegła sensacyjna wiadomość: Real Madryt nie jest już najbogatszym klubem świata. Wyceniany na 3,26 miliarda dolarów hiszpański klub został zdetronizowany przez mistrza Chin, Guangzhou Evergrande. Szokującego newsa ogłosiła agencja informacyjna Xinhua. Chińczycy twierdzili, iż rynkowa wycena drużyny z dawnego Kantonu to 3,35 miliarda dolarów.


REKLAMA


Zobacz wideo


"Żaden klub nie jest w stanie im dorównać"
Wtedy najlepsza drużyna Azji była u szczytu potęgi. Właśnie po raz drugi wygrała tamtejszą Ligę Mistrzów, a udziały w niej objęli dwaj wielcy potentaci. Jeden to potęga na rynku chińskich deweloperów, Evergrande, a drugi gigant sprzedaży internetowej - Alibaba.
"Żaden klub, choćby PSG, nie jest w stanie dorównać Guangzhou pod względem potencjału inwestycji" - pisał w 2018 r. biznesowy serwis Soccerex.


Drużyna z Guangzhou miała zaledwie 30 mln dolarów przychodów i straty wynoszące 150-300 mln dolarów rocznie. Plany były jednak bardzo ambitne i tym przekonywała inwestorów. Niespełna pięć lat temu klub ogłosił niesamowity projekt stadionu. To miał być największy typowo piłkarski stadion świata. Miał pomieścić 100 tys. kibiców i wyglądać przy tym jak kwiat lotosu. Projekt był naprawdę imponujący.


Na transferowym rynku Guangzhou też biło rekordy. Za Jacksona Martineza z Atletico Madryt zapłaciło 46 mln dolarów. Chiński klub zatrudniał też trenerów o znanych nazwiskach. Prowadzili go m.in. Marcelo Lippi – trener mistrzów świata z 2006 r., czy Luis Felipe Scolari trener zwycięzców mundialu z 2002 r.


Chińczycy sami zaorali swoją ligę
Nowoczesny ośrodek treningowy klubu połączony z akademią dla młodych piłkarzy, kosztował 150 mln dolarów. Rozciągał się na powierzchni 300 hektarów. Miał 50 pełnowymiarowych boisk i mogło w nim ćwiczyć choćby 2,5 tysiąca młodych zawodników.
I cały ten potężny projekt został zmieciony z powierzchni ziemi dosłownie w jednej chwili. Zaczęło się od potężnego kryzysu na rynku nieruchomości. Evergrande zostało nazwane "najbardziej zadłużoną firmą świata", musiało oddać wierzycielom 300 miliardów dolarów. Ostatecznie ogłosiło bankructwo i zostało zlikwidowane w 2024 roku.


Nazwa firmy zniknęła z nazwy klubu w 2021 r. Stało się to po tym, jak chiński związek piłkarski ogłosił reformę rozgrywek. Kluby nie mogły już kojarzyć się z firmami, które były ich właścicielami. Doprowadziło to do masowego wycofywania się biznesu z chińskich klubów. Wiele z nich nie było w stanie kontynuować działalności i zrezygnowało z profesjonalnych rozgrywek.
Liga narzuciła też restrykcyjne przepisy finansowe. Kluby nie mogły wydawać więcej, niż zarabiają. Każdy transfer zawodników z zagranicy był obciążany dodatkową opłatą na rzecz związku: 100 procent kwoty od sumy 6 mln dolarów. Tak skończył się boom na chińską Super Ligę. A jeszcze pięć lat wcześniej menadżer Chelsea Antonio Conte ostrzegał, iż "chińskie kluby są zagrożeniem dla wszystkich zespołów na świecie".


"Jego dziedzictwo nigdy nie zostanie zapomniane"
Za wprowadzeniem restrykcyjnych przepisów stały władze państwowe, którym nie podobała się nowa kultura piłkarska w Państwie Środka. Za pośrednictwem agencji Xinhua władze oświadczyły: "Nadszedł czas, by szanować prawa rynku i piłki nożnej. Musimy mocniej postawić na szkolenie młodzieży i nastawić się na pracę przez lata. Musimy zacząć od nowa. Nie możemy zagubić się w przeszłości czy wyrzutach sumienia. Aby rozwiązać nasz problem, musimy zniszczyć to, co było złe i zacząć budowę od zera. Chiński futbol, jego promocja i to, w którą stronę podążał, wymaga ponownej oceny. Czeka nas nowe otwarcie po szybkim i dzikim rozwoju".
Przejęty przez lokalne władze klub Guangzhou FC przetrwał ledwie trzy lata po reformie rozgrywek. W 2022 spadł do drugiej ligi, a w 2025 r. w ogóle nie przystąpił do rywalizacji. Drużyna nie dostała licencji ze względu na wysokie długi i zaległości w spłacaniu zobowiązań. Budowany stadion przejęła miejska spółka - obiekt został przeprojektowany i zmniejszony do 87 tys. widzów.


Nie jest jasne, co dalej z klubem. The Athletic i BBC twierdzą, iż będzie on rywalizował na poziomie amatorskim. Natomiast "Dziennik Ludowy", największa gazeta w Chinach, na swoim anglojęzycznym profilu China Sports na portalu X napisał: "Guangzhou FC, jeden z najbardziej utytułowanych chińskich klubów piłkarskich, został oficjalnie rozwiązany w poniedziałek po tym, jak nie spełnił wymagań finansowych Chińskiego Związku Piłki Nożnej na sezon 2025. Przedtem znany jako Guangzhou Evergrande, klub zdobył 8 tytułów chińskiej Super League i 2 trofea Ligi Mistrzów AFC. Jego sukcesy przyniosły ogromną euforia i dumę chińskim fanom piłki nożnej, pozostawiając po sobie dziedzictwo, które nie zostanie zapomniane".
Idź do oryginalnego materiału