- We wrześniu, kiedy doznałam kolejnej kontuzji, miałam czas, by wszystko jeszcze raz przemyśleć. Spędziłam kilka dni w Chinach u babci i był to dla mnie bardzo istotny czas. Zapytałam samą siebie: "Czego oczekujesz od siebie w kolejnym roku?" - mówiła w grudniu Emma Raducanu w rozmowie z "The Times".
REKLAMA
- To był kreatywny czas. Grałam na pianinie, malowałam, dawałam upust mojej artystycznej duszy. To dało mi do myślenia. Teraz wiem, iż lubię to, co robię i ludzi, z którymi pracuję. Intryguje mnie to, jak dobra mogę być - dodała.
Raducanu, która będzie rywalką Igi Świątek w trzeciej rundzie Australian Open, ma za sobą burzliwe lata. Historyczne zwycięstwo w US Open w 2021 r., które miało otworzyć jej drzwi do wielkiej kariery, okazało się jej przekleństwem. Poprzedni sezon, który miał być przełomem w karierze Raducanu, zakończył się kolejnym rozczarowaniem.
Ale Brytyjka już go nie rozpamiętuje. Od połowy listopada rozegrała pięć meczów, w żadnym z nich nie przegrała choćby seta. W Melbourne wyeliminowała już dwie wyżej notowane rywalki i teraz czeka ją wielki test przeciwko Świątek. Mimo iż sama nazwała to wyzwanie spotkaniem Dawida z Goliatem, to w tej chwili naprawdę zdaje się wierzyć w to, iż wszystko jest możliwe.
"Nie chcę mieć już więcej wolnego"
- Dla wielu zawodniczek to koniec sezonu, a dla mnie to już początek następnego. Nie chcę mieć już więcej wolnego. Z powodu kontuzji w ostatnich latach miałam go wystarczająco dużo - mówiła Raducanu w listopadzie przed startem finałów Billie Jean King Cup.
Brytyjka szykowała się wtedy do pierwszego meczu od blisko dwóch miesięcy. 21 września z powodu kontuzji stopy Raducanu poddała mecz z Darją Kasatkiną w ćwierćfinale turnieju w Seulu. Uraz okazał się na tyle poważny, iż 22-latka wycofała się też z turnieju w Pekinie i pauzowała przez kilka tygodni.
- Przez ostatnie dni budowałam formę nie tylko na BJK Cup, ale też kolejny sezon. Czuję, iż wykonałam dobrą pracę i chcę udowodnić to na korcie. Wiem, iż jeżeli tylko będę zdrowa, mogę wiele osiągnąć. Dziś to zabrzmi dziwacznie, ale uważam, iż sprawność fizyczna jest moją mocną stroną. Wiem już, co muszę robić, by ją udoskonalać i nie mogę się doczekać efektów wykonanej pracy - mówiła Raducanu przed finałami w Maladze.
W Hiszpanii Brytyjka zaimponowała. W BJK Cup bez straty seta ograła Niemkę Julę Niemeier, Kanadyjkę Rebeccę Marino i Słowaczkę Viktorię Hruncakovą, a Brytyjki - tak jak Polki - dotarły do półfinału. Powrót do zdrowia i zwyżka formy nie były jedynymi zmianami u 22-letniej tenisistki. Kilka dni po zakończeniu BJK Cup Raducanu ogłosiła rozpoczęcie współpracy z Yutaką Nakamurą, który w przeszłości trenował Naomi Osakę, Marię Szarapową czy Jennifer Capriati.
Kiedy większość zawodniczek rozjechała się na urlopy, Raducanu wyjechała do Australii, by jak najlepiej przygotować się do pierwszego wielkoszlemowego turnieju w tym sezonie. W rozmowie z "The Times" Brytyjka przyznała, iż pierwszy raz w ogóle nie myślała o tym, by Święta Bożego Narodzenia spędzić w domu, w Londynie.
- To na pewno pomoże mi wykorzystać mój potencjał. Jestem przekonana, iż mogę stać się jedną z najlepszych tenisistek na świecie, ale to będzie wymagało poświęceń. Jestem jednak na to gotowa, a Yutaka mi w tym pomoże - mówiła Raducanu.
- Spędzimy ze sobą wiele czasu i już nie mogę się doczekać efektów tej współpracy. Nigdy wcześniej nie czułam się tak dobrze z trenerem. Sądzę, iż to kwestia podobieństw naszych charakterów. Kiedy pracujemy na korcie, jesteśmy w pełni skoncentrowani na pracy. Czas na rozmowy na inne tematy mamy kiedy indziej - dodała.
Nieprzygotowana na historyczny sukces
Raducanu sprawia dziś wrażenie tenisistki bardzo pracowitej, dojrzałej i świadomej. To wielka zmiana w porównaniu do tego, co działo się z Brytyjką po tym, jak w 2021 r. sensacyjnie wygrała US Open. Sensacyjnie, bo do turnieju, w którym triumfowała jako pierwsza kwalifikantka w historii, podchodziła na 150. miejscu w rankingu WTA.
Wygrana w Nowym Jorku odmieniła życie Raducanu. Jej kariera nie potoczyła się jednak tak, jak oczekiwali tego eksperci i ona sama. Sezon 2022, w którym Brytyjka miała się rozwijać i na dobre rozgościć w światowej czołówce, okazał się kompletną klapą.
Raducanu nie potrafiła ustabilizować formy, grała coraz gorzej. Wystarczy tylko spojrzeć na jej wyniki w Wielkim Szlemie: z Australian Open, French Open i Wimbledonu odpadła już w drugiej rundzie, obronę tytułu w Nowym Jorku zakończyła już po pierwszym spotkaniu. Jej pozycja w rankingu, w którym była choćby w top 10, leciała na łeb, na szyję.
O problemach Raducanu po historycznym sukcesie na Sport.pl pisała przed rokiem Agnieszka Niedziałek. "Bez wątpienia dużą przeszkodą były problemy zdrowotne urodzonej w Toronto córki Rumuna i Chinki. Ale przyczyn było więcej. Kibice i eksperci przecierali oczy ze zdziwienia na widok trenerskiego rollercoastera, jaki zafundowała sobie młoda tenisistka. Szkoleniowców bowiem zmieniała jak rękawiczki i żaden nie miał szansy dłużej się wykazać" - pisała.
"W porównaniu ze starszą o rok Świątek widać też wielką różnicę w budowaniu przez nią kariery. Polka skupiła się na rozwoju tenisowym, a potem stopniowo nawiązywała współprace z cenionymi markami. Raducanu od razu po nowojorskim sukcesie rzuciła się w wir świata showbiznesu i podpisywania umów z wielkimi sponsorami. Zamiast tytułów zdobywanych na korcie były więc kontrakty z Diorem, Porsche, Vodafone czy Evian oraz wizyty na premierach filmowych, czy innych imprezach" - dodała.
- Kiedy wygrałam, to byłam bardzo naiwna. Musisz mieć się na baczności, ponieważ w tym środowisku krąży wiele rekinów. Kilka razy się sparzyłam na osobach, które traktowały mnie jak skarbonkę. Nauczyłam się, aby krąg znajomych i współpracowników był jak najmniejszy. Tak będzie najlepiej dla ciebie. Czasami myślę, iż żałuję, iż wygrałam US Open - wyznała tenisistka w 2023 r.
W grudniu kolejny raz odniosła się do tamtego okresu w karierze. - Jestem wdzięczna i szczęśliwa, iż przeżyłam pewne rzeczy, ale dziś wiem, iż nie byłam na nie przygotowana. Miałam mnóstwo obowiązków poza kortem, co odbiło się na mojej formie - mówiła.
- Teraz jestem dużo lepiej zorganizowana. Przede wszystkim interesują mnie treningi i ciężka praca. Mam też czas na rzeczy poza kortem, ale to tylko drobny element mojego życia. Doświadczenie nauczyło mnie stanowczości i mówienia "nie" - dodała.
Zawiodła Murray'a i brytyjskich kibiców
Pierwsza refleksja w karierze Raducanu przyszła w 2023 r. W maju Brytyjka poddała się operacji obu nadgarstków oraz kostki, które dokuczały jej od dłuższego czasu. Zabiegi i rekonwalescencja sprawiły, iż zawodniczka straciła resztę sezonu. Na początku zeszłego roku Raducanu wypadła z top 300 rankingu WTA.
Poprzedni sezon miał być dla Brytyjki przełomem i powrotem do światowej czołówki. Od stycznia do drugiej połowy kwietnia Raducanu wygrała osiem z 13 meczów. Do ćwierćfinałowego meczu ze Świątek w turnieju w Stuttgarcie podchodziła po serii czterech zwycięstw z rzędu. Chociaż nie grała tak dobrze od sensacyjnego sukcesu w US Open, to ze Świątek przegrała 6:7, 3:6.
Nikt wtedy nie załamywał rąk, bo progres w grze Brytyjki widoczny był gołym okiem. W kolejnych miesiącach Raducanu zagrała w półfinale turnieju w Nottingham, ćwierćfinale w Eastbourne i czwartej rundzie Wimbledonu. I kiedy wydawało się, iż jej kariera wraca na adekwatne tory, znów wszystko się posypało.
Brytyjce kolejny raz na przeszkodzie stanęły problemy zdrowotne. Przez kilka dni stała się też wrogiem publicznym numerem jeden we własnym kraju. Wszystko przez decyzję o wycofaniu się z turnieju miksta na Wimbledonie, gdzie miała zagrać z Andym Murray'em. Murray'em, który w Londynie miał zagrać ostatni raz.
Raducanu, która ofertę trzykrotnego triumfatora turniejów wielkoszlemowych przyjęła raptem kilka dni wcześniej, wycofała się z miksta w dniu meczu z Zhang Shuai i Marcelo Arevalo. Chociaż oficjalnie informowała o problemach z prawym nadgarstkiem, to wszyscy wiedzieli, iż zawodniczka chciała jak najlepiej przygotować się do spotkania czwartej rundy singla z Lulu Sun, który grała niespełna dobę później.
W mediach społecznościowych zawrzało. Raducanu nie mogli wybaczyć nie tylko brytyjscy kibice, dla których Murray był bożyszczem. Zawodniczkę skrytykowała choćby matka dwukrotnego zwycięzcy Wimbledonu. Murray, który publicznie urazy nie żywił, też był bardzo rozczarowany. Najlepiej świadczy o tym tekst "The Times" po ostatniej wygranej Raducanu w Melbourne.
Dowiadujemy się z niego, iż Murray, który w tej chwili jest trenerem Novaka Djokovicia, osobiście pogratulował rodaczce zwycięstwa z Amandą Anisimową i była to dopiero ich druga rozmowa od sytuacji w Londynie. "Ich relacje uległy wyraźnemu ochłodzeniu" - czytamy.
- To ktoś, kogo bardzo szanuję. Wychowałam się na jego grze i zawsze był dla mnie wielką inspiracją. Dobrze było czuć jego wsparcie - powiedziała w czwartek Raducanu. Wpływ na zachowanie Murray'a mogła mieć wiadomość, jaką otrzymał od rodaczki we wrześniu.
- Napisałam mu, iż w żaden sposób nie chciałam go urazić. Odpisał, iż był rozczarowany, ale zrozumiał i uszanował moją decyzję. Oczyściliśmy atmosferę. Chciałam przejąć inicjatywę, bo chociaż nie czułam się winna, nie chciałam napięć między nami. Mam nadzieję, iż w przyszłości będę mogła liczyć na jego wsparcie - ujawniła Raducanu.
Nie był to jednak ostatni trudny moment Brytyjki w zeszłym roku. Z US Open, w którym w 2023 r. nie zagrała, znów odpadła w pierwszej rundzie, przegrywając w trzech setach z Sofią Kenin. Sezon, który miał być przełomem, zakończył się kolejnym dramatem i kontuzjami.
- Jestem smutna i przygnębiona. To turniej, w którym szczególnie zależy mi na dobrej grze, a kolejny raz zawiodłam. I siebie, i kibiców. Nie mam nic więcej do powiedzenia - mówila załamana Raducanu, która na konferencji prasowej po porażce z Kenin zalała się łzami.
Raducanu nie chciała wpaść jak Świątek
Dziś Brytyjka jest w zupełnie innym nastroju i dużo lepszej formie. 61. zawodniczka rankingu WTA w Melbourne ograła kolejno Jekatierinę Aleksandrową (31. WTA) oraz swoją bliską przyjaciółkę Anisimową (35. WTA). Po drugim zwycięstwem Raducanu cieszyła się nie tylko z awansu, ale też dobrego zdrowia. W rozmowie z brytyjskimi mediami podkreślała, iż to efekt zmian, jakie do treningów wprowadził Nakamura.
- Ostatnia kontuzja stopy sprawiła, iż w końcu postawiłam zdrowie na pierwszym miejscu. Kiedyś w wolnych chwilach nie dbałam odpowiednio o trening, dzisiaj to nie do pomyślenia. Za każdym razem upewniam się, iż ćwiczenia, które wykonuję, wykonuję prawidłowo i w odpowiedniej liczbie powtórzeń - powiedziała.
- Yutaka naprawdę o mnie zadbał. Dziś podnoszę mniejsze ciężary, zamiast męczyć się ze zbyt dużymi obciążeniami. Zamiast tego wykonuję więcej powtórzeń na pełnym zakresie. Wciąż pracuję też nad pozycją i nad tym, by się za bardzo nie rozluźniać, z czego w przeszłości wynikało wiele drobnych urazów - dodała.
O tym jak wielką uwagę Raducanu przyłożyła do przygotowań do Australian Open najlepiej świadczy sytuacja sprzed tygodnia. W czwartek, na kilkadziesiąt godzin przed startem turnieju, Brytyjka została pogryziona przez mrówki w kostkę i rękę. Opuchlizna była tak duża, iż zawodniczka skonsultowała problem z turniejowym lekarzem.
Jednym z rozwiązań zaproponowanych przez medyka było zastosowanie spreju antyseptycznego, jednak Raducanu odmówiła jego użycia. Jak sama przyznała, wszystko w obawie przed oblaniem potencjalnego testu antydopingowego. Raducanu nie ukrywała, iż jej ostrożność wynikała z niedawnych problemów Świątek i Jannika Sinnera.
- Jestem bardzo wrażliwa na tym punkcie. Nie chciałam używać tego środka, po prostu postanowiłam, iż zostanę z opuchlizną i poczekam, aż sama zejdzie. Nie chciałam ryzykować. Gdyby wydarzyło się coś, na co nie miałabym wpływu, trudno byłoby mi później to udowodnić - mówiła Raducanu.
Spotkanie Dawida z Goliatem
Tak jak w kwietniu zeszłego roku w Stuttgarcie, tak teraz w Melbourne mecz ze Świątek będzie dla Raducanu najpoważniejszym sprawdzianem jej rosnącej formy. Sama Brytyjka nazwała to spotkanie Dawida z Goliatem, nie pozostawiając wątpliwości, kto jest faworytem.
- Ludzie to lubią, lubię to i ja. Nie czuję żadnej presji, nie mam nic do stracenia. To będzie dobry sprawdzian, a ja kocham wyzwania przeciwko najlepszym tenisistkom. Iga to wspaniała zawodniczka, która mimo młodego wieku osiągnęła już naprawdę wiele. Rywalizacja z nią pokaże mi miejsce, w którym w tej chwili jestem - powiedziała Raducanu.
Spotkanie trzeciej rundy Australian Open będzie piątym meczem Świątek z Brytyjką. Do tej pory wszystkie spotkania wygrała Polka, która w tej rywalizacji nie przegrała jeszcze choćby seta. Mecz w Melbourne odbędzie się w nocy z piątku na sobotę o 1:30 polskiego czasu.