Wojciech Szczęsny wskoczył do bramki FC Barcelony i wszystko wskazuje na to, iż zagości w niej na dłużej. - To zadziwiające, iż został numerem jeden. Zwłaszcza po tych wszystkich historiach, które mu się ostatnio przydarzały: niepewne wyjścia, czerwona kartka, faule w polu karnym. Momentami wyglądał tak, jakby był trochę przyrdzewiały. Nie przekonywał, a Hansi Flick i tak na niego postawił. Wiemy, iż z Inakim Peną były problemy dyscyplinarne: spóźnił się na odprawę i myślę, iż to pomogło Szczęsnemu wskoczyć do bramki. Fajnie, iż jest numerem jeden, a mnie ciekawi, czy to przypadkiem nie przedłuży mu kariery - zastanawia się Piotr Żelazny, dziennikarz Viaplay i szef magazynu Kopalnia Sztuka Futbolu, w programie "To jest Sport.pl", który możecie obejrzeć poniżej:
REKLAMA
Zobacz wideo
Powrót do zdrowia Marca-Andre ter Stegena spowoduje, iż o grę nie będzie łatwo, ale decyzja o ewentualnym przedłużeniu kariery będzie zależeć przede wszystkim od Wojciecha Szczęsnego. Hansi Flick ufa Polakowi, a ten w końcu odwdzięczył się mu meczem bez spektakularnego błędu. - W spotkaniu z Atalantą w Lidze Mistrzów Szczęsny w końcu nie podejmował na siłę ryzyka. Świetnie obrazuje to wideo, które stało się viralem, gdzie Szczęsny po prostu wybił piłkę na rzut rożny - mówi Dawid Szymczak, dziennikarz Sport.pl. Chodzi o sytuację z siódmej minuty, w której Polak za wszelką cenę nie chciał popełnić błędu i wolał kopnąć piłkę za linię, niż ryzykować z rozegraniem, co nie wszystkim się spodobało. - Po co są social media? Po to, żeby kogoś "obrzygać", dlatego nie przywiązywałbym większej wagi do tego, co piszą często anonimowi ludzie w internecie - podsumowuje Żelazny.
W programie "To jest Sport.pl" rozmawialiśmy również o powrocie Ekstraklasy, wyborze Roberta Lewandowskiego na najlepszego piłkarza 2024 roku w plebiscycie tygodnika "Piłka Nożna", a Jakub Kosecki opowiedział mocną historię związaną z meczem Legii Warszawa z Celtikiem w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. - To nie Marta Ostrowska była temu wszystkiemu winna. Wszyscy w klubie na czele z prezesem wiedzieli, iż "Bereś" nie może grać - powiedział Kosecki. - Było mi bardzo przykro, gdy patrzyłem, co się działo z Martą [Ostrowską]. To, czego ona się naczytała i nasłuchała w internecie o sobie... Pamiętam, jak chodziła cała blada i przestraszona. Czytała pogróżki do siebie i swojej rodziny. Bardzo mi było jej szkoda, bo wiedziałem, iż to nie była jej wina. Ona została poświęcona. To był taki wstyd i obciach, iż każda osoba, która miała z tym coś wspólnego, powinna albo podać się do dymisji, albo po prostu stracić pracę - dodawał Kosecki.
"To jest Sport.pl" możecie oglądać w każdy piątek o godz. 20 w Sport.pl, Gazeta.pl, a także w naszych mediach społecznościowych.