Rok temu nie było mocnych na Aleksandrę Mirosław, naszą jedyną mistrzynię olimpijską z igrzysk Paryż 2024. Dwa lata temu uznaliście, iż najlepszym momentem roku w polskim sporcie był triumf siatkarzy nad Włochami 3:0 w finale ME 2023 w Rzymie. A teraz na Sport.pl ruszamy z trzecią edycją plebiscytu "Momenty Roku".
REKLAMA
Nie pytamy was o najlepszego czy najbardziej popularnego sportowca Polski. Chcemy wiedzieć tylko i aż, co was, kibiców, najmocniej ucieszyło, co szczególnie przeżyliście, czym emocjonowaliście się tak bardzo, iż będziecie to pamiętać już zawsze.
Jak zwykle redakcyjnie wytypowaliśmy dziesięć momentów. Ułożyliśmy je w porządku chronologicznym – w sondażu pod tym tekstem możecie wybrać swój moment. Każdy z momentów będziemy w najbliższych dniach przypominać, będziemy o nich rozmawiać z naszymi znakomitymi gośćmi, którzy podzielą się swoimi wspomnieniami, spostrzeżeniami i typami.
Łukasz Jachimiak: Jako częstochowiak od lat mieszkający w Warszawie jesteś znany jako kibic Legii i Rakowa, ale pewnie zgodzisz się, iż szukając najfajniejszego momentu w polskim sporcie w 2025 roku, trzeba popatrzeć gdzie indziej?
Muniek Staszczyk: Z Rakowem i Legią mam problem, bo bardzo źle mi się obserwuje to wszystko, co się dzieje z przejściem z Częstochowy do Warszawy Marka Papszuna. Zrobiła się z tego męcząca saga. Chętniej patrzę na mecze obu drużyn w Lidze Konferencji Europy. Ale jasna sprawa, iż ani nasze kluby, ani reprezentacja Polski nie mogą się równać z tym, co zrobiła Iga Świątek wygraną Wimbledonu. Kadrę odkąd prowadzi ją Jan Urban śledzę z przyjemnością, jestem zadowolony z dwóch remisów z Holandią i mam nadzieję, iż przez baraże wejdziemy na mundial. Ale sukcesy Igi Świątek to inna skala. Jestem jej fanem od początku, odkąd się pojawiła jako zdolna nastolatka. Oglądam ją w wielu turniejach. A wygranie przez nią Wimbledonu cieszy najbardziej, bo wiadomo, iż to jest turniej największy z wielkich.
Jesteś takim fanem Igi, iż zarywasz noce, gdy ona gra w USA albo w Australii?
Nie aż tak, iż oglądam wszystko. Ale mam koleżankę, która ze mną ćwiczy, można powiedzieć, iż mnie trochę uczy tenisa, i ona siedzi w temacie tak mocno, iż zawsze da mi znać, gdy przychodzi jakiś ważniejszy mecz. Wtedy, na wyższe rundy Australian Open czy US Open, się włączam. Nie mówię, iż zawsze, iż na każdy mecz o trzeciej w nocy, ale się włączam. Generalnie ja w tenis jestem zaangażowany od lat. Jakiś czas temu dzięki Idze zacząłem grać, ale przecież za gówniarza też grałem, na asfaltowych kortach czy choćby na zwykłych betonowych boiskach. Wtedy tenis był w Polsce popularny, bo na topie był Fibak. Do tenisa zdecydowanie czuję miętę, a z Igi jestem dumny, jak chyba wszyscy Polacy. I nieważne, iż tenis jest u mnie na drugim miejscu, za piłką. Piłkę kocham najmocniej. Przyznam się, iż Urban ma moje całe serce i całą moją atencję. Kiedyś pana Jana poznałem i zrobił na mnie megadobre wrażenie. Jestem pełen nadziei.
jeżeli kadra awansuje na mundial, to wybierzesz się za ocean na któryś jej mecz?
Wiesz co, nie. Byłem na mundialu w Niemczech w 2006 roku, byłem też na mistrzostwach Europy w Austrii i Szwajcarii w 2008 roku, dzięki czemu mam spokojną głowę, iż zaliczyłem już oba wielkie turnieje piłkarskie. Amerykę lubię i jasne, iż chciałbym tam być na mundialu na jakimś meczu Polski, ale raczej nie będzie to możliwe, bo my w marcu wydamy płytę i przez całe wakacje będziemy ją promować na koncertach. Ale kurczę, wiadomo, iż mundial będę oglądał! A za kadrą pewnie jeszcze nie raz gdzieś pojadę. Byłem w Lizbonie, byłem w Sztokholmie, byłem w paru innych ciekawych miejscach, gdzie graliśmy, a teraz na 99 procent się wybiorę na baraż z Albanią, a jeżeli wygramy, to możliwe, iż ruszę też na decydujący mecz z Ukrainą albo Szwecją. Szczególnie chętnie bym się znowu przeleciał do Sztokholmu. Myślę, iż na taki mecz zebrałaby się fajna paczka znajomych.
Na Igę Świątek też jeździłeś?
Niestety nie. Żałuję, iż ze dwa lata temu nie udało mi się pójść na jej żaden mecz, gdy grała na Legii i wygrała turniej. W ogóle nie byłem nigdy na tenisie na meczu największego kalibru. Naprawdę dużo czasu pochłania mi zespół. Ale liczę, iż kiedyś trafi się okazja.
Na pewno wiele razy byłeś na żużlu. Zdaje się, iż w dawnych, częstochowskich czasach, to była choćby twoja pierwsza sportowa miłość, przed piłką?
Oj, zdecydowanie!
I co? Żużel przestał ci się podobać? Nie kibicujesz seryjnemu mistrzowi świata Bartoszowi Zmarzlikowi?
Nie no, wiadomo, iż żużel mi się nie przestał podobać. Ale nie będę kłamał, iż dziś na niego jeżdżę i iż go kocham. Śledzę wyniki. Kiedyś, jak byłem dzieciakiem, to na Włókniarza chodziłem choćby bardziej niż na Raków. Mieszkałem w dzielnicy Zawodzie, która była przy stadionie i mój brat cioteczny, już niestety świętej pamięci, mnie na żużel zabierał. Pamiętam Marka Cieślaka, Józefa Jarmułę, mistrzostwo Polski z 1974 roku, pamiętam zapach i dźwięk maszyn. To zupełnie nie tak, iż mi się żużel przestał podobać, ale – niestety – w Warszawie nie mamy żużla, więc teraz tylko pytam moich kumpli z Częstochowy, jak tam Włókniarz, jak tam Raków, ale w tym tak jak kiedyś nie uczestniczę. Po tym, jak się w latach 90. przeprowadziłem do Warszawy, chętniej od żużla zacząłem oglądać skoki. Polubiłem je bardzo, a za czasów Adama Małysza kochałem je jak wszyscy. W tamtych czasach mój syn był mały i żeśmy to razem oglądali, choćby razem byliśmy na Pucharze Świata w Zakopanem. Dziś skoki oglądam troszkę rzadziej, ale wiesz co? Skoki mnie cały czas relaksują.
To trochę zaskakujące, bo wszystkich w ostatnich latach raczej frustrują, przez brak Polaków w czołówce. Ale rozumiem, iż ty jesteś bardziej wyluzowany. A jako iż uważam cię też za tolerancyjnego gościa, to zastanawiam się, jak podchodzisz do hejtu, który dostają tacy sportowcy jak Maria Żodzik, która uciekła do nas z Białorusi, czy Władimir Semirunnij, który uciekł z Rosji.
Wiem, iż są tacy, którzy mówią, iż to przebierańcy i tak dalej. Ale to nie kibice tak mówią, to idioci. Przerabialiśmy to już wiele razy, ostatnio choćby z Mattym Cashem w piłkarskiej kadrze. Dla mnie sprawa jest prosta – człowiek zdecydował, iż chce reprezentować Polskę, robi to i fajnie, bo reprezentuje między innymi mnie i wielu normalnych ludzi, a nie tych zakompleksionych cymbałów. A tym bardziej jestem za kimś, kto nie chciał reprezentować tego pieprzonego Wołodii [Putina]. Frustratów jest pełno w necie. Ale nieważne. To jest prosta sprawa: ja zawsze na plus zapisuję komuś to, iż chce grać, biegać, skakać czy jeździć dla Polski.
Moment roku 2025 w polskim sporcie możecie wybierać w poniższym sondażu od 22 do 30 grudnia. W ostatni dzień roku, 31 grudnia, przedstawimy wyniki plebiscytu.

2 godzin temu
















