Rozżaleni są za to w Paryżu, bo PSG znów musi odłożyć marzenia o najważniejszym tytule w klubowej piłce przynajmniej na kolejny rok. Wściekłość – nie tylko na siebie, ale także na polskiego sędziego Szymona Marciniaka – zapanowała w Monachium, bo tylko awans do finału Ligi Mistrzów, który był o włos, mógł uratować nieudany dla Bawarczyków sezon. Powiedzieć, iż w półfinałach mieliśmy wiele emocji, to nic nie powiedzieć…
To ostatnia taka Liga Mistrzów. Nie chodzi o podniosłe, sentymentalne frazesy, podkreślające dawkę wrażeń, jakie ostatnio zapewnili nam najlepsi piłkarze, występujący na Starym Kontynencie, ale o istotną zmianę formatu prestiżowych rozgrywek. I to już od kolejnego sezonu. – W europejskiej piłce klubowej nastąpi nowa era – zakomunikowała UEFA. I faktycznie, to nie kosmetyczne sprawy, ale rewolucja. W rozgrywkach wystąpi więcej zespołów. Zamiast 32 w fazie głównej zamelduje się 36 ekip. Więcej drużyn oznacza też więcej meczów. Każdy z zespołów w rundzie jesiennej rozegra nie sześć, ale osiem spotkań. Ale na tym nie koniec. Najważniejszą zmianą jest zrezygnowanie z tradycyjnej fazy grupowej. Od sezonu 2024/2025 wszystkie kluby będą się mierzyć w jednej lidze, z jedną wspólną tabelą. Kalendarz gier zostanie rozlosowany na podstawie rozstawień poszczególnych drużyn. Wieczory z Ligą Mistrzów odbywać się będą nie tylko we wtorki i w środy, ale także w czwartki. Mowa o pierwszej fazie, zaplanowanej od września do stycznia. Będzie zatem inaczej, ale czy lepiej?
Zanim się o tym przekonamy, trzeba dokończyć to, co rozpoczęte. W ćwierćfinałach i półfinałach działo się tak dużo, iż można mieć obawy, iż pula wrażeń na ten sezon została wyczerpana i w samym wielkim finale już ich zabraknie. Nic jednak na to nie wskazuje, a wyczekiwane starcie na słynnym londyńskim Wembley, 1 czerwca, zapowiada się pasjonująco. Piłkarskich fanów czeka piękny, niemiecko- -hiszpański futbolowy Dzień Dziecka.