Adrian Bartosiński w ostatnim czasie nie miał najlepszych relacji z szefostwem KSW. Mistrz kategorii półśredniej otrzymał też publiczne ostrzeżenie od Martina Lewandowskiego.
Ten rok nie był najbardziej pozytywnym, jeżeli chodzi o relacje „Bartosa” i jego sztabu oraz KSW. Do niedawna niepokonany zawodnik wdał się w medialne przepychanki po wygranej nad Igorem Michaliszynem, a szefostwu organizacji podpadł też jego trener, Dawid Pepłowski. Head coach łódzkiego Octopusa stwierdził, iż bonusy są zbyt niskie, aby ryzykować porażkę na rzecz lepszego widowiska.
Na te słowa ostro zareagował Martin Lewandowski, który stwierdził między innymi, iż szkoleniowiec nie powinien „szczekać”. Dodatkowo zaznaczył, iż będąc niejako gościem na wydarzeniach jego firmy nie powinien się w tym stylu wypowiadać. Nie zabrakło też zakazu udzielania wywiadów po galach.
Martin Lewandowski ostrzega Bartosińskiego!
Adrian Bartosiński nie należy do fighterów, którzy gryzą się w język. „Bartos” często wbija szpileczki tu i ówdzie. Nie omieszkał też pozostawić słów Lewandowskiego bez komentarza. Przed jubileuszową galą KSW 100 w ostrych słowach podsumował wypowiedzi przełożonego:
– Są osoby w tej federacji, które się czepiają mojego trenera. A jak ktoś się mojego trenera, to tak, jakby się czepiał mnie. Widziałem gdzieś wczoraj wywiady Martina i się zastanawiam czasami… Czy Martin trzeźwy przychodzi na wywiady? Mogę tyle powiedzieć. Czasami, jak słucham tych wywiadów, to tam czasami nie ma ładu, ani składu. Ale to już po KSW będziemy rozmawiać – mówił w rozmowie z dziennikarzami podczas dnia medialnego.
O ile nie dowiedzieliśmy się, czy do wspomnianych rozmów doszło, o tyle szef KSW w rozmowie z Janem Mazurkiem z portalu Interia publicznie ostrzegł „Bartosa”:
– Też jestem zdania, iż pewna granica została przekroczona. o ile po stronie Bartosińskiego pojawi się kolejna niepotrzebna aktywność medialna, to wyciągniemy wobec niego poważne konsekwencje. Moje wypowiedzi o nim sprowadzają się do kontrreakcji na jego niewłaściwe zachowania – powiedział.
– Jesteśmy jego pracodawcami. Płacimy mu pieniądze. W takim układzie musi trzymać fason. Kolejnych wybryków tolerować nie będę – dodał Martin Lewandowski.