Maria Andrejczyk wróciła. "Biłam się z myślami, czy się kompromitować"

22 godzin temu
- Jak się przegnie z siłą, to później są kłopoty - mówi Maria Andrejczyk. - Pewnie gdzieś z tyłu głowy macie teraz Pawła Fajdka - dodaje wicemistrzyni olimpijska w rzucie oszczepem. Andrejczyk właśnie wróciła po kolejnej operacji. Czy po następny medal wielkiej imprezy? Utalentowana lekkoatletka celuje w wielką formę na wrześniowe MŚ w Tokio.
- Nie będę owijać w bawełnę. Spi***łam tę robotę koncertowo, bo poziom był żałośnie niski, a ja tej szansy nie wykorzystałam – mówiła Maria Andrejczyk niecały rok temu w Paryżu. Wicemistrzyni olimpijska w rzucie oszczepem z Tokio na ubiegłorocznych igrzyskach uzyskała najlepszy wynik w eliminacjach – 65,52 m. Ale trzy dni później w finale rzuciła tylko 62,44 m i zajęła ósme miejsce. Do medalu zabrakło jej 1,25 m.


REKLAMA


Zobacz wideo Maria Andrejczyk wygrała konkurs rzutu oszczepem w Memoriale Janusza Kusocińskiego. "Nie czuję swojego ciała zbyt dobrze"


Teraz Andrejczyk zaczęła starty w nowym sezonie. 29-latka z Suwalszczyzny bardzo liczy na sukces podczas wrześniowych MŚ w Tokio. I opowiada, iż niedawno przeszła kolejną operację w swoim życiu. Gdy cztery lata temu zostawała wicemistrzynią olimpijską, to w rozmowie z nami wyliczyła, iż za nią już cztery operacje – jedna barku, dwie z powodu kostniaka zatok i jedna na staw skokowy. Kolejną operację barku Andrejczyk przeszła po tokijskich igrzyskach. A teraz naprawy znów wymagał jej staw skokowy.
W pierwszych startach w tym sezonie nasza oszczepniczka uzyskała skromne 58,82 m w Chorzowie na Memoriale Kusocińskiego, który wygrała i jeszcze skromniejsze 57,26 m w Diamentowej Lidze w Rabacie, gdzie była szósta. Ale Andrejczyk zapewnia, iż już ma wielką moc, a za jakiś czas zacznie łapać świeżość i wtedy będzie rzucać daleko.
Łukasz Jachimiak: W swoim pierwszym starcie w tym roku wygrałaś Memoriał Kusocińskiego, ale zastanawialiśmy się, czy po wyniku 58,82 m będziesz miała ochotę rozmawiać.
Maria Andrejczyk: Powoli odgruzowujemy się z najcięższego treningu i tak naprawdę cieszę się, iż pokonałam barierę mentalną, bo bardzo biłam się z myślami, czy przyjeżdżać i się kompromitować. Ale to był bardzo cenny start, bo dużo mi pokazał, dzięki niemu mamy z trenerem dużo informacji.
Co by było kompromitacją?
- Myślę, iż rzucanie poniżej 55 metrów. Czyli tak naprawdę dwa pierwsze rzuty. Wiecie, ja czuję w sobie bardzo dużo mocy, tylko to jeszcze nie jest po prostu poustawiane we adekwatną stronę. Na rozbiegu jest trochę padaka, bo jeszcze nie czuję ciała, gdy biegnę. Ale mistrzostwa świata dopiero za prawie cztery miesiące, a ja tam chcę rzucać jak najdalej, a nie teraz, na początku sezonu. Niby fajnie by było już się prezentować z jakąś lepszą formą, ale jeszcze są dużo startów i dużo treningów przede mną. Jestem dobrej myśli, wierzę, iż sobie wszystko poskładam. Zimą mój trening wyglądał rewelacyjnie. Tylko mocno przeciągnęliśmy pracę nad siłą, ciężkim sprzętem rzucałam aż do końca marca i dlatego teraz powoli będę łapać czucie. Może w połowie czerwca, a może dopiero w lipcu powinny się zacząć lepsze rzuty.


A jak jest z twoim zdrowiem? Skoro mówisz, iż zima była treningowo rewelacyjna, to rozumiemy, iż mogłaś ciężko pracować i nic ciebie nie stopowało, nie bolało?
- Fizycznie było naprawdę bardzo dobrze. W połowie grudnia przeszłam operację na staw skokowy, który mi dokuczał i na igrzyskach, i na wcześniejszych mistrzostwach Europy. To trzeba było zoperować. Myślałam, iż ćwiczeniami damy radę z tego wyjść, ale tam był bardzo duży stan zapalny przez parę miesięcy. Ta noga była cały czas opuchnięta, ciepła. Więc to wyglądało bardzo źle. Chcieli mi rekonstruować więzadła, ale ja się nie zgodziłam. I poszliśmy po prostu z taką kosmetyką. To był dobry wybór, bo po rekonstrukcji bym dopiero teraz wracała do jakiegokolwiek biegania, a choćby chodzenia, więc tak naprawdę sezon miałabym z głowy. Zaryzykowałam. I jestem zadowolona.
Czyli kłopotów zdrowotnych nie uniknęłaś, ale chyba w tym roku przygotowania i tak były lepsze niż w ubiegłym, przed igrzyskami?
- Oj, zdecydowanie! Bardzo jestem zadowolona z tych przygotowań pod względem fizycznym. Naprawdę, o ile chodzi o ciężki sprzęt, wyglądałam naprawdę rewelacyjnie. I myślałam, iż to bez problemu przełoży się na normalny oszczep, a na razie jest dramat! A mówiąc na poważnie, to musimy z trenerem poszukać troszeczkę, pokombinować, żebym odzyskała czucie. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, iż jestem na tyle silna mięśniowo, aż można powiedzieć, iż jestem za silna. Pewnie gdzieś z tyłu głowy macie teraz Pawła Fajdka, który mówił, iż był za dobrze przygotowany. Ale taka jest prawda, bo to jest lekki sprzęt i trzeba mieć bardzo dobrze czucie ciała i czucie mięśniowe, żeby dobrze się odnaleźć. A jak się przegnie z siłą, to później są kłopoty. Ale podkreślam: liczę na to, iż sobie wszystko fajnie złożę i w przeciągu miesiąca będę rzucała powyżej 60 metrów. A główna impreza będzie dopiero w połowie września i ja tam, w Tokio na mistrzostwach świata, mam być najlepiej przygotowana.
Na jakie rzucanie tam będziesz gotowa? Liczysz na 65 metrów osiągane regularnie, a nie raz, jak na igrzyskach w Paryżu?
- Oczywiście, iż tak. Oczywiście to będzie trudniejsze pod tym względem, iż program mamy inny i w Tokio będzie dzień po dniu rzucanie – w eliminacjach i w finale. Ale na to się szykujemy z trenerem. Już robiłam takie treningi, gdzie dzień po dniu rzucałam ciężkim sprzętem i dawałam radę. Przede wszystkim bark dawał radę. Z barku jestem bardzo zadowolona. Teraz będziemy wszystko dynamizować, żeby ciało wczuło się w sprzęt. Naprawdę jestem dobrej myśli. Mogłabym się stresować tym, iż teraz nie rzucam 60 metrów, ale wolę spokojnie pracować, bo wierzę, iż dowiozę formę.
Czyli rzucanie wyraźnie poniżej 60 metrów ani trochę cię nie stresuje?
- Nie, no co wy? Przestańcie, no! Ja wiedziałam, iż tak może być. Mogło być gorzej, mogło być trochę lepiej, bo czułam, iż jak mi wszystko zagra, to poleci ponad 60 metrów, a nie poleciało, ale jedziemy dalej.


Gdy zapytałem o zdrowie w przygotowaniach, to zaznaczyłaś, iż fizycznie było dobrze. A co z psychiką? Ciężko ci było się pozbierać po igrzyskach?
- Po igrzyskach było przykro, pewnie, iż tak. Ale ja wiedziałam, iż pewnych rzeczy nie mogłam przeskoczyć, bo tam za dużo się wydarzyło [w finale Andrejczyk rzucała z wysoką gorączką, zmagała się też z zatruciem pokarmowym i odrętwiałym stawem skokowym]. Zrobiłam, co mogłam i nie będę żałować, bo z historii to ja się mogę tylko uczyć, a nie to rozkminiać. Sportowcy tak nie powinni robić. To nie jest zdrowe. Jest to obciążające, zwłaszcza iż jestem bardzo wrażliwa. Ale to jest moja cecha, a nie wada, więc uczę się z tym żyć.
Idź do oryginalnego materiału