Marcin Różalski opowiedział o dawnej walce z Karlem Dubusem do której doszło w Lyonie. Różal na ważeniu przestraszył rywala, który spadł z podestu.
Marcin Różalski przez wiele lat kariery toczył boje zarówno w Polsce jak i zagranicą. Młodsi kibice znają Różala głównie z występów na galach federacji KSW. Mogą oni prawdopodobnie nie pamiętać, iż Marcin rozpoczynał zawodową karierę od startów w kickboxingu i muay thai.
Jaru spotkał się z Marcinem, aby porozmawiać z nim o przeszłości. Marcin Różalski przytoczył ciekawą historię związaną z wylotem do Paryża, a następnie podróżą do Lyonu gdzie miał stoczyć walkę z Karlem Dubusem.
Przypominamy, iż więcej intrygujących historii z życia Różala znajdziecie w książce „Różal Instrukcja Samodestrukcji”, która jest dostępna w sprzedaży online za 64,99 zł wyłącznie na stronie ksiazkarozala.pl.
– Historia zaczyna się w środę dostaję telefon od mojego pierwszego promotora Jean Marie Marche, mojego managera z Francji, u niego się zaczęła cała moja kariera. Miałem walkę w Lyonie, nie było tanich linii lotniczych wtedy. Czyli dzida do Paryża w sobotę rano, z Paryża autem do Lyonu, to jest 2000 km do Paryża, potem 463 kilometry w samochodzie.
– Teraz słuchaj ja wysiadam z samochodu, nie było wtedy media treningów, nie było fight weeków. Ja wysiadłem i poszedłem na wagę. Wychodzi Karl Dubus, teraz mam z nim fajny kontakt piszemy, gadamy ze sobą. Ja taki wyj**any wychodzę, a on taki nastraszony. Na takim podeście byliśmy, ja zrobiłem cyk, a on się przestraszył i spadł. Po ważeniu pojechaliśmy do hotelu, po tych niemal 500 kilometrach w aucie wreszcie zjadłem obiad, chwilę się zdrzemnęliśmy i na halę.
– No i walka, walka była 5 razy po 3 minuty. W K-1 tyle, iż bez kolan bo we Francji kolana były zabronione. Do czwartej rundy nie wyszedł, czyli w trzeciej go skończyłem.