Unikali problemów, wygrali dziewięć z dziesięciu odcinków specjalnych i triumfowali w kolejnej rundzie Millers Oils HRSMP. Madziara i Pawłowski (Subaru Impreza), bo o nich mowa, gwałtownie wyrośli na faworytów rywalizacji w historycznym czempionacie. Tym razem puchary za zwycięstwo odbierali w Puławach, gdzie zakończył się Rajd Nadwiślański (18-19 maja).
Uczestnicy Millers Oils HRSMP nie mieli zbyt wiele czasu w odpoczynek. Niecały miesiąc po efektownym rozpoczęciu sezonu w Świdnicy spotkali się w Puławach. Aby rywalizować w dziewiątej edycji Rajdu Nadwiślańskiego, który stanowił drugą z sześciu rund zaplanowanych w okresie 2024.
Lubelska runda historycznego czempionatu wróciła do kalendarza cyklu po trzyletniej przerwie. Poprzednio kierowcy i piloci w rajdówkach sprzed lat rywalizowali na specyficznych asfaltowych trasach w okolicy Lublina i Puław w sezonach 2018, 2019 i 2021.
Rajd Nadwiślański, choć pozornie łatwiejszy od rajdów rozgrywanych na krętych górskich trasach, zawsze stanowił poważne wyzwanie dla stawki Millers Oils HRSMP. Było to spowodowane charakterystyką trasy i porą rozgrywania imprezy. Tutejsze odcinki specjalne obfitują w mocne dohamowania. W wielu miejscach trzeba wytracić dużą prędkość, by skręcić na jednym z licznych skrzyżowań. To z kolei wystawia na próbę sprawność układów hamulcowych w kilkudziesięcioletnich rajdówkach. Ponadto, Nadwiślański odbywa się późną wiosną lub w lecie, więc zadania nie ułatwia wysoka temperatura.
Oprócz sprawnego samochodu, potrzebna jest też adekwatna ocena przyczepności. Odcinki specjalne wiodą w rolniczym regionie. Często wśród pól uprawnych i sadów, co powoduje na asfalcie zalega cienka, ale zdradliwa warstwa nawiewanego pyłu.
Lubelszczyzna – ziemia nieznana
W tym roku organizatorzy Rajdu Nadwiślańskiego zaserwowali zawodnikom trasę liczącą nieco ponad 440 km. Z czego blisko 135 km przypadało na dziesięć odcinków specjalnych. W harmonogramie pierwszego etapu przewidziano dwie próby – pokonywane dwukrotnie oesy Zakrzów (11,3 km) oraz Wilków (18,92 km). Z kolei na niedzielę zaplanowano po dwa starcia na odcinkach specjalnych Garbów (12,57 km), Jastków (9,81 km) oraz Kurów (14,82 km).
Spod Grupa Azoty Arena, gdzie zlokalizowano serwis i bazę rajdu, do rywalizacji ruszyło 16 duetów w historycznych rajdówkach. Z tego grona na mecie zameldowało się 11 załóg.
Szybka jazda, szybki koniec
Zgodnie z oczekiwaniami, od samego początku ton rywalizacji nadawały załogi w najmłodszych i najszybszych samochodach, a więc ci sami kierowcy i piloci, którzy pokazali świetne tempo w 52. Rajdzie Świdnickim – inauguracyjnej rundzie cyklu.
Na pierwszej próbie imponującą formą błysnął Maciej Lubiak i razem z Grzegorzem Dachowskim „wycisnął” ze swojego Porsche 911 SC drugi czas. Lepszy rezultat zanotowali wyłącznie triumfatorzy poprzedniej rundy – Bartłomiej Madziara i Mateusz Pawłowski w Subaru Imprezie. Były to jednak miłe złego początki. Już na następnym oesie Lubiaka zatrzymały „problemy sercowe” – w jego samochodzie zastrajkował silnik.
Bohaterami pierwszego przejazdu najdłuższej próby Rajdu Nadwiślańskiego byli Paweł Sitek i Kamil Drążkiewicz. Tylnonapędową Ładą 2105 wbili się do pierwszej piątki, zostawiając za sobą duety w mocniejszych rajdówkach z napędem 4×4. Jednak dwa oesy później ich również pokonały problemy techniczne – także związane z jednostką napędową.
Po pierwszym etapie czołówkę drugiej rundy Millers Oils HRSMP stanowiły trzy najlepsze załogi Rajdu Świdnickiego. Więc kolejno Madziara/Pawłowski, Marcin Majcher/Daniel Leśniak (Subaru Legacy 4WD Turbo, +39,2 s) oraz Filip Stopa i Rafał Ślęczka (BMW M3 E36, +1:02,2 s). To grono uzupełnili też Arkadiusz Kula i Krzysztof Niedbała (Renault Megane Maxi, +1:28,8 s) oraz Grzegorz Olchawski i Przemysław Bosek (Audi Quattro S1, +1:57,3 s), którzy plasowali się odpowiednio na czwartym i piątym miejscu.
Coraz szybciej w Millers Oils HRSMP
Na pierwszej z dwóch niedzielnych pętli Madziara i Pawłowski robili swoje. Za ich plecami oesowe „ciosy” wymieniali Stopa, Majcher, Olchawski i Kula. Dla tego ostatniego pechowa była przedostatnia próba sekcji. – W sobotę, podobnie jak podczas Rajdu Świdnickiego, mieliśmy problemy z przewodem układu wspomagania, więc w niedzielę chcieliśmy, ale też trochę musieliśmy przyspieszyć. W tym sezonie stawka HRSMP jedzie zdecydowanie bardzie żwawo. Przybyło szybkich zawodników w szybkich samochodach, więc naprawdę trzeba się postarać o dobry wynik. Niestety na jednym z odcinków wypadliśmy z trasy i wylądowaliśmy w rowie wypełnionym wodą i błotem. Wydostaliśmy się, ale straciliśmy tam jednak 22 minuty, a zarówno my, jak i samochód byliśmy przemoczeni i ubłoceni – komentował Arkadiusz Kula, który w historycznym czempionacie ściga się od samego początku, a więc od sezonu 2017.
W tym samym miejscu co Kula i Niedbała jazdę zakończyli Piotr i Izabela Filipiakowie w BMW 320 E21. Uszkodzenia ich samochodu, choć pozornie niezbyt poważne, nie pozwoliły jednak na kontynuowanie rywalizacji. – Źle opisaliśmy jeden z zakrętów, następnie trafiliśmy na bardzo śliski asfalt, na którym nie udało się dohamować i wylądowaliśmy w rowie, 10 cm od samochodu Arka Kuli – opowiadał łodzianin.
Nie taki prosty triumf
Trzy pierwsze z sześciu niedzielnych prób nie zmieniły układu w ścisłej czołówce. Madziara i Pawłowski zjechali na serwis w Puławach z kompletem trzech oesowych triumfów. Mieli oni 1:18,2 s zapasu nad Majcherem i Leśniakiem, za którymi plasowali się Stopa i Ślęczka (+1:46,3 s).
Finałowa pętla również nie przyniosła zmian na szczycie tabeli, co nie znaczy, iż rywalizacja toczyła się w leniwym tempie. Blisko wyrwania liderom oesowych zwycięstw byli zarówno Macher z Leśniakiem (+1,7 s na OS 8). Również Olchawski z Boskiem (+4,7 s na OS 9). Liderzy wypracowali jednak na tyle dużą przewagę, iż tylko kataklizm mógł ich pozbawić drugiego z rzędu triumfu w rundzie Millers Oils HRSMP. Ten jednak nie nadszedł i to Madziara z Pawłowskim cieszyli się z pierwszego miejsca w Rajdzie Nadwiślańskim. Na podium, oprócz nich, wjechali także Majcher z Leśnikiem oraz Stopa ze Ślęczką.
–Może z zewnątrz wyglądało, jakbym kontrolował tempo i miał duży zapas, jednak w praktyce nie było wcale łatwo. Jechałem na tyle, ile potrafię, nie porównywałem specjalnie czasów z rywalami. Oczywiście po każdym oesie ambicja podpowiadała, iż można było pojechać szybciej. Nie ulegałem jej jednak zbytnio, bo na tych śliskich trasach limit był bardzo blisko, co – przyznam szczerze – kilka razy mnie zaskoczyło. W tym rajdzie mieliśmy dużo miejsc, w których trzeba było precyzyjnie trafić w punkt z mocnym hamowaniem, w czym akurat jestem całkiem niezły – mówił na mecie uśmiechnięty i zadowolony Madziara.
– Jechaliśmy cały czas swoim tempem i to dało nam drugie miejsce. Chyba mieliśmy nieco zbyt miękko ustawione zawieszenie, ale do Madziary i Pawłowskiego nie było podejścia. Owszem, czasem byliśmy bliżej, jeden oes mu wyrwaliśmy, co nie zmienia faktu, iż był w tym rajdzie bezkonkurencyjny – komentował Majcher.
Piątka bez mety
W gronie pechowców, którym nie było dane dotrzeć o własnych siłach na metę w Puławach znaleźli się m.in. Krzysztof Mikulski i Jerzy Skrzypek. W ich Porsche 911 SC na piątym oesie posłuszeństwa odmówiła skrzynia biegów. Próby naprawy silnika w Ładzie 2105 nie powiodły się i do ostatniego PKC-u nie dostarli również Paweł Sitek i Kamil Drążkiewicz. Podobnie jak u Lubiaka i Dachowskiego, także w Lancii Delcie HF Integrale załogi Adam Kacprzyk/Jarosław Romańczyk doszło do awarii jednostki napędowej, którą jednak po długiej walce udało się usunąć i dotrzeć do mety. Ostatnim z pięciu duetów, jakie nie ukończyły Rajdu Nadwiślańskiego byli Andrzej Zienkiewicz i Arkadiusz Skorupa w Hondzie Civic VTi.
A już za dwa tygodnie uczestników Millers Oils HRSMP czeka zupełnie inne ściganie. Kolejną rundą będzie Valvoline Rajd Małoposki, rozgrywany na krętych i wąskich odcinkach specjalnych w okolicach Wadowic i Makowa Podhalańskiego.