Puchar Króla to w tym sezonie rozgrywki, w których nie rolą Roberta Lewandowskiego było błyszczeć. Polak uzbierał w nich łącznie 100 minut w trzech meczach. Jedyne spotkanie od pierwszej minuty to paradoksalnie to z najsłabszym rywalem, czyli czwartoligowym UD Barbastro (4:0), któremu nasz rodak strzelił dwa gole. Potem jeszcze wchodził dwa razy z ławki w półfinale z Atletico (gol w pierwszym meczu), a z finału niestety wyeliminował go uraz.
REKLAMA
Zobacz wideo Lewandowski obcym ciałem w Barcelonie? Żelazny: Statystyki Lewego to jakiś kosmos
Lewandowski w Pucharze Króla był wsparciem, nie pierwszą linią
Hansi Flick zarządzał siłami Polaka i nie zużywał ich, gdy nie było to konieczne, więc i minut w Pucharze Króla dużo się nie uzbierało. Szczególnie iż zmiennik Lewandowskiego, czyli Ferran Torres, wywalczył koronę króla strzelców tych rozgrywek (6 trafień). W finale z Realem Madryt też zresztą zdobył gola na 2:2, czym doprowadził do dogrywki.
Lewandowski przyglądał się temu z trybun, a pod koniec dogrywki z murawy, jako iż po golu Julesa Kounde na 3:2 choćby kontuzjowani gracze Barcelony pojawili się przy ławce. Akurat w przypadku Polaka na samym oglądaniu się nie skończyło, bo wedle relacji katalońskich mediów nasz reprezentant podobnie jak Hansi Flick podpowiadał kolegom na boisku. Gdy już było po wszystkim, a emocje nieco opadły, Lewandowski podzielił się swoimi przemyśleniami na Instagramie.
Największe wyzwanie Lewandowskiego
Polak opublikował kilka zdjęć z celebracji, a w opisie podkreślił, iż oglądanie tego tylko jako widz było sporym wyzwaniem. - Zrobiliśmy to! Jesteśmy zdobywcami Pucharu Króla! Oglądanie tego z trybun nie było łatwe, ale sercem cały czas byłem z chłopakami. Dziękuję naszym kibicom, wasze wsparcie jest dla nas bezcenne - napisał na Instagramie Lewandowski. Jego post polubiło już ponad 1,2 mln osób.