To był rewanż za ćwierćfinał Pucharu Polski z lutego tego roku. Wtedy Legia Warszawa wygrała 3:1, ale nie obyło się bez kontrowersji i białostocczanie mieli olbrzymie pretensje do sędziego Szymona Marciniaka za niepodyktowanie rzutu karnego przy stanie 1:1.
REKLAMA
Zobacz wideo Roman Kosecki o obcokrajowcach w Ekstraklasie: Potrzebujemy znanych piłkarzy jak w lidze tureckiej, żeby młodzi się uczyli
Legia zaskoczona przez Jagiellonię. Sędzia nie uznał dwóch goli
Pierwsza połowa niedzielnego meczu stała na bardzo dobrym poziomie, godnym dwóch czołowych drużyn ligi. Oba zespoły były nastawione ofensywnie, grały wysokim pressingiem i miały w pierwszej połowie kilka bardzo dobrych okazji do zdobycia gola. Oba zespoły oddały też w tej części sporo strzałów - Legia dziewięć, a Jagiellonia jeden mniej. Tylko jednak jeden strzał był jednak w światło bramki. Od razu zakończył się golem. Aleksander Paluszek dostał piłkę w polu karnym, strzelił lewą nogą, ale został zablokowany przez Kapuadiego. Do piłki dopadł Darko Czurlinow i strzałem z siedmiu metrów trafił do siatki.
- Mamy kontrolę nad tym meczem, ale musimy zdobyć drugiego gola - mówił w przerwie Mateusz Skrzypczak, obrońca Jagiellonii Białystok w Canal+Sport. Te słowa przytoczył komentator Bartosz Ignacik do Jana Ziółkowskiego. - To chyba gra w innym meczu - odpowiedział młody stoper Legii.
Właśnie Ziółkowski miał po zaledwie trzech minutach meczu bardzo dobrą okazję do zdobycia gola. Vinagre dośrodkował z prawej strony z rzutu rożnego, ale Ziółkowski strzelił głową z czterech metrów tuż nad poprzeczką.
W 35. minucie Legia cieszyła się choćby przez chwilę z gola. Illa Szkuryn trafił do siatki, ale okazało się, iż podający Maxi Oyedele był na minimalnym spalonym.
Po niespełna minucie drugiej połowie Szkuryn znów mógł być bardzo rozczarowany. Zdobył bowiem gola, ale znów nie został on uznany. Doszło bowiem do kuriozalnej sytuacji. Okazało się, iż Radovan Pankov źle wykonał rzut z autu, bo przekroczył linię boczną.
W 64. minucie gospodarze mieli bardzo dobrą szansę do wyrównania. Ryoya Morishita kapitalnie prostopadle podał w pole karne do Kacpra Chodyny, ale ten z ośmiu metrów trafił w bramkarza Sławomira Abramowicza. Goście w tej części nastawiali się na kontrataki. Po jednym z nich Jesus Imaz z czterech metrów z ostrego kąta trafił w boczną siatkę.
W końcówce gospodarze przycisnęli. Najpierw rezerwowy Goncalves strzałem głową z sześciu metrów trafił w słupek, a w 88. minucie po świetnej akcji Morishity, Oyedele uderzył z 15 metrów nad poprzeczką.
Zobacz: Hiszpanie od razu napisali o tym, co zrobił Mbappe. To może być katastrofa
Jagiellonia Białystok po tej wygranej ma 55 punktów, punkt mniej od Lecha Poznań i cztery od prowadzącego Rakowa Częstochowa. Legia Warszawa z 44 punktami jest na piątej pozycji.
W następnej kolejce PKO BP Ekstraklasy Jagiellonia Białystok zagra u siebie z Zagłębiem Lubin (poniedziałek, 21 kwietnia, godz. 14.45), a Legia Warszawa podejmie Lechię Gdańsk (21 kwietnia, godz. 17.30).
W czwartek oba kluby zagrają za to w rewanżowych starciach ćwierćfinałowych Ligi Konferencji - Jagiellonia u siebie z Realem Betis (godz. 18.45), a Legia na wyjeździe z Chelsea (godz 21).
Legia Warszawa - Jagiellonia Białystok 0:1 (0:1)
Bramka: Churlinov (41.).
Legia: Tobiasz - Pankov Ż (64. Kun), Ziółkowski, Kapuadi, Vinagre - Elitim (64. Goncalves), Oyedele, Morishita - Chodyna (76. Biczachczian), Szkuryn, Luquinhas (76. Urbański).
Jagiellonia: Abramowicz - Wojtuszek Ż (81. Stojinović Ż CZ), Skrzypczak, Ebosse, Moutinho - Flach (5. Costa Ż, 68. Kubicki), Romanczuk, Imaz (81. Fadiga) - Hansen, Pululu, Czurlinow (81. Villar Miki).