Legia upada. Ma najmniej punktów w lidze

9 godzin temu

Legia Warszawa kończy 2025 rok mając na koncie najmniej punktów spośród wszystkich drużyn Ekstraklasy. W tabeli jest przedostatnia, wyprzedza tylko Bruk-Bet Termalicę Nieciecza, mając taki sam dorobek punktowy. Dziś przegrała – po raz drugi w ciągu ośmiu ostatnich dni – z dotychczasową czerwoną latarnią ligi, Piastem Gliwice. Bohaterem meczu znów został Michał Chrapek, autor pięknej bramki z rzutu wolnego. A Legia? Legia była okropna, tragiczna, koszmarna. Beznadziejna. Właśnie notuje najgorszą serię w całej swojej długiej historii.

Za nami ostatni mecz Ekstraklasy w 2025 roku. Patrzymy w ligową tabelę: Legia jest przedostatnia, ma 19 punktów, tyle samo co ostatni w Bruk-Bet Termalica Nieciecza.

Patrzymy w tabelę roczną – jeżeli zsumujemy punkty za cały 2025 rok, Legię właśnie przeskoczył Piast, a mniej oczek niż stołeczni przez cały rok, wśród drużyn, które rozegrały w nim dwie rundy, zdobył tylko Widzew Łódź.

Za kadencji Inakiego Astiza Legia zakończyła właśnie dziewiąte spotkanie. Nie wygrała żadnego z nich, trzy zremisowała, sześć przegrała. Pod wodzą Hiszpana punktuje z zawrotną średnią 0,3 pkt na mecz. To chyba najgorszy tymczasowy trener w historii futbolu.

Łącznie Legia zaliczyła właśnie jedenaste kolejne spotkanie bez wygranej. To najgorsza seria w całej jej ponad stuletniej historii.

Trudno się chyba dziwić, iż swojego nasłuchali się dziś i piłkarze, i sztab, i pion sportowy, i przede wszystkim Dariusz Mioduski. Śpiewy kibiców, by właściciel Legii sprzedał klub towarzyszyły mu przez całe spotkanie. Tak jak transparent: „Mioduski. Legia albo będzie wielka, albo będzie twoja”.

Legia – Piast 0:1. Rozstrzygający gol Michała Chrapka

Sam mecz znów rozstrzygnął Michał Chrapek. Osiem dni temu wszedł na boisko z Legią w 81. minucie i cztery minuty później zdobył bramkę na 1:0. Piast wygrał wówczas 2:0.

Dziś wszedł na boisko w 67. minucie, a do bramki Legii trafił, gdy zegar wskazywał siedem minut do końca spotkania. Znów był to gol na 1:0.

I to jaki! Chrapek podszedł do rzutu wolnego, gdy piłka była ustawiona w dość znacznej odległości od bramki Kacpra Tobiasza. Uderzył doskonale – piłka za murem zaczęła opadać i wpadła do siatki obok zaskoczonego bramkarza Legii. Powtórki pokazały, iż ten mógł zachować się lepiej, bowiem uderzenie było jednak skierowane dość blisko środka bramki.

Ale szczerze? Było to chyba jedyne kopnięcie piłki w tym meczu, na które warto było rzucić okiem.

𝐂𝐇𝐑𝐀𝐏𝐄𝐄𝐄𝐄𝐄𝐄𝐊! 𝐏𝐈𝐀𝐒𝐓 𝐏𝐑𝐎𝐖𝐀𝐃𝐙𝐈 𝐖 𝐖𝐀𝐑𝐒𝐙𝐀𝐖𝐈𝐄!

Oglądaj: https://t.co/Khg2yEWhJW pic.twitter.com/vZXi3MV688

— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 14, 2025

Tragiczna Legia. Tragiczny Mileta Rajović

A poza tym? Poza tym niestety paździerz. I to okropny.

Najgorszy był niestety znów kompletnie zblokowany Mileta Rajović. To niemożliwe, by Duńczyk był aż tak słabym piłkarzem, jak wygląda w ostatnich tygodniach – ale jego dzisiejszy występ wołał o pomstę do nieba.

Bo jeżeli ktoś do sytuacji w Legii dochodził to był to właśnie Rajović. Koledzy dwukrotnie świetnymi podaniami obsługiwali swojego napastnika, ale ten w sytuacjach sam na sam uderzał beznadziejnie.

Najpierw, w 32. minucie świetną piłkę zagrał do niego Krasniqi, ale 26-latek uderzył prosto w wychodzącego z bramki Frantiska Placha. Co gorsza, za chwilę to Duńczyk mógł napędzić akcję Legii, kiedy aż prosiło się o otwierające podanie do Pawła Wszołka – ale napastnik zabrał się z piłką w przeciwną stronę, stracił ją, a Piast ruszył z kontrą. Zakończył ją strzałem Barkowskij, piłka odbiła się od Burcha i trafiła w poprzeczkę.

– Strzeliłem i chciałem trafić. Taki był pomysł – powiedział Rajović, gdy w przerwie meczu reporter Canal+ dopytał go o sytuację sam na sam.

Po przerwie pomysł miał chyba ten sam, ale wykonanie jeszcze gorsze – gdy w 57. minucie biegł sam na bramkę Placha niemal od połowy boiska, zamknął oczy i huknął z całej siły. Gdyby Legia grała w rugby, pewnie zdobyłby jakieś punkty. Piłka przeleciała kilometry ponad poprzeczką.

Do krzyczącego ze wściekłości Rajovicia doskoczył wówczas gwałtownie Wahan Biczachczjan, posyłający wcześniej podanie, a teraz poklepujący go po plecach i motywujący do dalszej gry. Ormianin był dziś jednym z nielicznych piłkarzy Legii, po których widać było, iż – mówiąc kolokwialnie – im się „chce”. Cały czas gestykulował w kierunku kolegów, starał się poderwać drużynę, przed przerwą oddał groźny strzał z dystansu. Ale kiedy Inaki Astiz dokonał pierwszej zmiany – ściągnął z boiska właśnie jego.

A co do Rajovicia – no cóż, dziś kolejny raz kończył akcje tak, iż można było się zdziwić, iż finalnie dogonił w klasyfikacji strzelców tego sezonu Jeana-Pierre’a Nsame. Przypomnijmy: Kameruńczyk pauzuje od 31 sierpnia, ale wciąż (ex aeuqo z Rajoviciem) pozostaje najlepszym strzelcem Legii w tym sezonie.

Oceny wkrótce.

Fot. Newspix

Idź do oryginalnego materiału