Leclerc o błędzie Antonellego i walce z Russellem

6 godzin temu



Za całym Ferrari kolejny rozczarowujący weekend, zakończony przedwcześnie przez obu kierowców. Charles Leclerc stoczył podczas niego kilka intensywnych pojedynków.

Ferrari miało duże problemy od początku weekendu, a dane po piątku wskazywały na dużą stratę do reszty aut z czołówki. W sobotę było nieco lepiej, a w niedzielę jeszcze lepiej i zawodnicy byli w czołówce. Niestety, obaj zakończyli swój wyścig przedwcześnie – najpierw Lewis Hamilton rozbił auto, a potem Charles Leclerc odpadł po kontakcie z Antonellim.

“To był błąd Kimiego. Na takim torze musisz być bardzo agresywny by skutecznie wyprzedzić. Może był zbyt agresywny. Dotknął mojego lewego boku z tyłu i to zakończyło mój wyścig. To rozczarowujące” – powiedział Leclerc, cytowany przez autosport.com.

“Nie nazwałbym tego błędem debiutanta. To był błąd, który mógł się zdarzyć zarówno w pierwszym jak i piątym roku startów. Na takim torze jak ten, musisz ryzykować. W tym przypadku to się nie opłaciło” – mówi kierowca Ferrari.



Leclerc od razu po wypadku wyraził swoje wątpliwości dotyczące strategii Ferrari.

“Opony nie zachowywały się źle, ale okrążenie wyjazdowe Kimiego było bardzo mocne. Dlatego zespół zdecydował się na ściągnięcie mnie do boksów ponieważ sądzili, iż Kimi może mnie podciąć. Ostatecznie byłem sfrustrowany tym, co się stało, ale dziś strategia zeszła na dalszy plan. To błąd Kimiego zniweczył wszystkie nasze wysiłki” – mówił po wyścigu Charles.

Po wyścigu sędziowie badali kontakt pomiędzy Leclerckiem a George Russellem. Co sądził o nim kierowca Ferrari?

“Nie wiem, czego oczekują sędziowie więc pójdę do nich i porozmawiam. Zawsze jednak lepiej podejmować decyzje od razu, ale rozumiem, iż to nie jest łatwe” – mówi Leclerc.

“To był agresywny manewr, ale walczymy o pozycję wśród konstruktorów z Mercedesem. Zawsze więc będę tak agresywnie jeździł. On był na limicie, ale wiedziałem, iż nie będę miał wielu okazji. On bronił wewnętrznej, ja poszedłem po zewnętrznej. Nie spodziewałem się, iż mnie puści. On pojechał tak, jakby mnie tam nie było i doszło do kontaktu” – dodaje Charles.



Ostatecznie sędziowie zgodzili się zarówno z Leclerckiem jak i Russellem i uznali ich kontakt za incydent wyścigowy.

Pomijając wypadek, Leclerc nie postrzega pozytywnie tempa, jakie miało Ferrari na Zandvoort.

“Można szukać pozytywów w każdej sytuacji, ale wolałbym postrzegać ten weekend jako rozczarowujący. Mieliśmy problemy od 1. treningu aż po kwalifikacje. W wyścigu szło lepiej, ale nie możemy pozwolić sobie na więcej takich piątków bo one wpływają na całą resztę weekendu” – mówi Charles.

Teraz Ferrari udaje się na swój domowy wyścig na Monzy i wszyscy w ekipie liczą na lepszy wynik. Charles jednak pozostaje realistą i nie spodziewa się cudów.

“Nie mogę się doczekać. To będzie bardzo intensywny tydzień, ale wyczekuję go ponieważ będzie tu wiele bardzo pozytywnej energii, począwszy od aktywności w Mediolanie. Zawsze mamy tam ogromne wsparcie. Zandvoort składało się ze wszystkiego, czego nienawidzi nasz samochód więc myślę, iż Monza będzie nam bardziej sprzyjać. Nie sądzę byśmy mogli celować w zwycięstwo ponieważ McLaren będzie tam niesamowity. Ale nigdy nie mów nigdy bo w ubiegłym roku też nie sądziliśmy, iż będziemy walczyć o wygraną” – dodaje Leclerc.

Na podstawie: Autosport.com



Idź do oryginalnego materiału