Lategan przejmuje prowadzenie w Rajdzie Dakar. Koncert Sebastiena Loeba w poniedziałek

1 dzień temu

Rajd Dakar 2025 rozkręcił się na dobre. Czołówka ma już za sobą maratoński i wycieńczający etap 48H Chrono. Najlepiej w jego trakcie poradzili sobie Yazeed Al Rajhi i Timo Gottschalk. Trzeba docenić jednak to, co w poniedziałek zaprezentowali Sebastien Loeb i Fabian Lurquin. Załoga zespołu The Dacia Sandriders potwierdziła, iż jeżeli wszystko przebiega według ich planu, nie da się ich powstrzymać.

Rajd Dakar ma za sobą etap 48H Chrono

Pierwszy, sobotni etap Rajdu Dakar 2025 można było potraktować w pewnym sensie jako rozgrzewkę. Raz, iż to „tylko” 413 kilometrów odcinka specjalnego a dwa, iż czołówka zdecydowanie odpuszczała, bo nikt nie chciał otwierać trasy kolejnego dnia. Tegoroczna edycja pustynnego maratonu rozpoczęła się tak naprawdę wczoraj. W niedzielę wystartował dwudniowy etap 48H Chrono. Jego charakter i obowiązujące reguły sprawiają, iż to wyjątkowy test odporności i wytrzymałości. Zarówno samych zawodników, jak i ich maszyn.

fot. A.S.O. / Antonin Vincent / DPPI

27 najlepszych załóg w kategorii samochodów dotarło wczoraj po południu na strefę noclegu oznaczoną literą E. Była to przedostatnia strefa, zlokalizowana na 626 kilometrze odcinka specjalnego. Najlepsi dotarli tam po niemal 10 godzinach rywalizacji. Zmęczeni, wycieńczeni… niektórzy z mocno uszkodzonymi maszynami. Oczywiście zawodnicy mogli je naprawiać swoimi siłami i z mocno ograniczonym zestawem narzędzi. Drobne problemy można było wyeliminować, natomiast jeżeli ktoś miał poważniejsze kłopoty, musiał liczyć na to, iż dojedzie w jednym kawałku do mety etapu w poniedziałek.

Noc na pustyni

Zawodnicy podkreślali, iż etap ten usłany był bardzo zdradliwymi wydmami. Krótkimi, kończącymi się sporymi spadami. W jednym z takich miejsc błąd popełnił Carlos Sainz. Doświadczony Hiszpan w gruncie rzeczy stracił tam szanse na jakikolwiek dobry wynik w tegorocznym Rajdzie Dakar. W strefie noclegu zawodnicy otrzymali namioty, karimaty i śpiwory. W racji żywnościowej mogli liczyć m.in. na wodę, musli, batony energetyczne, zupę i danie główne. Następnie w towarzystwie niskich temperatur i wiatru musieli dotrwać do rana. Dzisiaj o świcie obudził ich klakson ciężarówki organizatora i rywalizacja została wznowiona.

fot. A.S.O. / Frederic Le Floc’h / DPPI

Od samego początku dwudniowego etapu świetne tempo prezentowały załogi Yazeed Al Rajhi / Timo Gottschalk oraz Nasser Al-Attiyah / Edouard Boulanger. Duet zespołu The Dacia Sandriders starał się kontrolować sytuację do samej mety. Nasser zajął ostatecznie 3. miejsce. Wygrał Al Rajhi a na drugim miejscu próbę zakończył Henk Lategan, czyli najszybszy kierowca piątkowego prologu. Na wyniku Al-Attiyaha odbiła się kara czasowa. Cztery dodatkowe minuty sprawiły, iż kierowca Dacii Sandrider ukończył właśnie na 3. a nie na 2. pozycji.

Loeb pokazuje potencjał

Na strefie noclegu Sebastien Loeb i Fabian Lurquin tracili do liderów 32 i pół minuty. Francuz był kolejnym z zawodników, którzy mieli w niedzielę spore problemy. W poniedziałek Loeb postanowił jednak wziąć się do roboty i zniwelował stratę do Al Rajhiego do 13 minut. Jak łatwo policzyć, kierowca zespołu The Dacia Sandriders pojechał finałowe 341 kilometrów etapu 48H Chrono o 19 i pół minuty szybciej od jego zwycięzcy. To mówi wszystko o potencjale Loeba i o tym, do czego Francuz będzie zdolny w kolejnych dniach. To był koncert.

fot. A.S.O. / Frederic Le Floc’h / DPPI

Drudzy na 48H Chrono Stage Henk Lategan i Brett Cummings są nowymi liderami rajdu. Mają w tym momencie prawie 5 minut przewagi nad duetem Al Rajhi / Gottschalk i ponad 11 minut przewagi nad załogą Al-Attiyah / Boulanger. Co ciekawe, 4. miejsce zajmują Toby Price i Sam Sunderland. To z natury motocykliści, którzy po raz pierwszy startują w Rajdzie Dakar samochodem. Pierwszą piątkę kompletują Mattias Ekstrom i Emil Bergkvist, zaś na 6. pozycji są Loeb i Lurquin. Załoga zespołu The Dacia Sandriders traci w tym momencie do liderów 19 minut. Jak udowodnił Francuz w poniedziałek, jest w stanie zniwelować taką stratę na przestrzeni jednego dnia. A to sprawia, iż rywalizacja może być niezwykle interesująca.

Dakar nie wybacza

Po pierwszym etapie toczyły się rozmowy odnośnie tego, ile mogą stracić zawodnicy otwierający trasę na etapie 48H Chrono. Wszak cała czołówka zatrzymywała się na odcinku specjalnym i celowo traciła czas, aby tego uniknąć. Jak bardzo kosztowne rzeczywiście było otwieranie trasy? Z odpowiedzią przychodzi Seth Quintero, który w niedzielę ruszył na trasę jako pierwszy i nie miał przed sobą żadnego śladu. Amerykanin stracił w trakcie tych dwóch dni ponad 49 minut. Ponad godzinę stracił Guerlain Chicherit, który ruszył na trasę zaraz po Quintero. Ich sytuacja i tak wygląda względnie dobrze wobec tego, jak etap skończył Carlos Sainz. Hiszpan dojechał do mety pogruchotanym Fordem z brakującymi częściami tracąc ponad 1 godzinę i 35 minut. Nie ma mowy o tym, aby El Matador był w stanie zniwelować taką stratę.

fot. A.S.O. / Antonin Vincent / DPPI

Warto zauważyć, iż dobrą 10. pozycję na 48H Chrono zajęła litewsko-polska załoga Benediktas Vanagas i Szymon Gospodarczyk. Wśród ciężarówek na 2. miejscu dojechało Iveco w składzie Ales Loprais, David Kripal i Darek Rodewald. jeżeli chodzi o motocyklistów, to dwudniowy etap zdominował Australijczyk Daniel Sanders. Konrad Dąbrowski zajął 25. miejsce i do zwycięzcy stracił prawie 55 minut. Jutro zawodnicy opuszczą biwak w Biszy i udają się na bardzo długi etap do Al Henakiyah. Czekają na nich 352 kilometry dojazdówki i 495 kilometrów odcinka specjalnego.

Zdjęcie główne: A.S.O. / Frederic Le Floc’h / DPPI

Idź do oryginalnego materiału