Kuriozalne sceny na meczu Motor - Legia. Aż nie mieści się w głowie

5 dni temu
Zdjęcie: screen


Motor Lublin zremisował w poniedziałek z Legią Warszawa 3:3, choć mógł to spotkanie wygrać, gdyby nie koszmarne błędy bramkarza Kacpra Rosy, który w pierwszej połowie w absurdalny sposób podarował piłkę Marcowi Gualowi, by ten strzelił do pustej bramki. Trener Motoru Mateusz Stolarski wziął jednak w obronę swojego golkipera. - Nie dziwię się Kacprowi. Chciał realizować jedną z naszych zasad - stwierdził na konferencji prasowej.
Kończący 24. kolejkę Ekstraklasy mecz w Lublinie pomiędzy Motorem Lublin a Legią Warszawa obfitował w olbrzymie emocje, świetną atmosferę na trybunach, ale też liczne zdarzenia z kategorii "piłkarskie jaja". Zakończył się remisem 3:3, po tym jak gola z dobitki rzutu karnego strzelił w ostatniej akcji napastnik lublinian Samuel Mraz.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki o tym jak Jędrzejczyk zażartował w szatni z Kucharczyka. "Nie o wszystkim mogę mówić"


Trener Motoru broni Kacpra Rosę. "Nie dziwię mu się, chciał realizować jedną z naszych zasad"
Jednym z antybohaterów spotkania był jednak Kacper Rosa, bramkarz Motoru, który w pojedynkę podarował rywalom dwa gole. Przy pierwszym z nich, w 11. minucie meczu, myśląc iż jest rzut wolny dla Motoru, wyrzucił przed siebie piłkę, do której dobiegł Marc Gual i skierował ją do pustej bramki.
- Usłyszałem gwizdek. To nie był długi "gwizd", tylko krótki gwizdek. Myślałem, iż spalony. Sędzia powiedział, iż on nie gwizdnął i gol prawidłowy. Jak słyszę gwizdek, to nie szukam wzrokiem sędziego po całym boisku. Pewnie ktoś na trybunach zagwizdał. No cóż, mój błąd - tłumaczył w przerwie Rosa w wywiadzie dla Canal+..
Na pomeczowej konferencji prasowej swojego golkipera wziął w obronę trener Motoru Mateusz Stolarski. - Z perspektywy boiska też było ciężko dostrzec, co się wydarzyło przy pierwszej bramce. Słyszałem gwizdek, ale to nie był gwizdek sędziego. To był chyba gwizdek z trybun, aczkolwiek nie zwalamy winy na kibica - mówił szkoleniowiec beniaminka. - Mamy na treningach zasadę czterech sekund, iż wznawiamy grę ze stałego fragmentu gry bardzo szybko. Więc nie dziwię się Kacprowi. Chciał realizować jedną z naszych zasad, ale wyszła z tego bramka dla przeciwnika i musieliśmy z tym żyć. A żyliśmy z tym bardzo dobrze. Przegrywaliśmy trzy razy i za każdym razem odpowiadaliśmy. Szacunek dla piłkarzy. Nie ma co wracać, wyszliśmy z tego i jedziemy dalej - tłumaczył Stolarski.


Co mówił o samym spotkaniu trener Motoru? - Szalone są te mecze Motoru Lublin. Dzisiaj dla tych blisko 16 tys. widzów to był mecz dwóch godnych siebie zespołów. Wiele emocji, wiele bramek, napięcie do końca i nie wiadomo było, w którą stronę się to potoczy - nie ukrywał. - jeżeli takiemu zespołowi strzelasz trzy bramki... Legia to przecież cały czas silny zespół, walczy w fazie pucharowej Ligi Konferencji. Straciliśmy też trzy gole, które były niespodziewane i trudno na to było wpłynąć. Nie zamierzam jednak obarczać winą Kacpra Rosy, który w poprzednich meczach był w "11" kolejki. Nie do końca spodziewałem się, iż będziemy musieli tak gonić ten wynik. Remis jest zasłużony, Motor mógł zagrać lepszą drugą połowę, bo Legia wtedy grała lepiej w piłkę, ale w pierwszej połowie być skuteczniejszym i prowadzić. Legia miała sytuację Chodyny, ale wyrównaliśmy i mogliśmy strzelić drugą bramkę przed przerwą.


- To trzeci mecz Motoru bez porażki, zdobyliśmy w nich siedem punktów. Dzisiaj czujemy niedosyt po meczu z Legią Warszawa. Mamy 36 punktów, urwaliśmy punkty Lechowi, Rakowowi i Legii, ale nasz Motor wrócił. Mówiłem na spotkaniu z kibicami: "Podążajcie za nami do końca, bo będzie fajnie". No to dzisiaj faktycznie było fajnie - podsumowywał.
Niezniszczalni. "Ten zespół ma bardzo duże doświadczenie wychodzenia z trudnych momentów"
Mimo uratowania remisu w ostatniej akcji meczu, w zespole beniaminka nie brakowało niedosytu. - Wyrównaliśmy na 3:3 w niecodziennych, choć może jak na Motor, to właśnie w codziennych okolicznościach. Ale remis nas nie zadowala, to kwestia wymagań wobec samych siebie. Czujemy, iż mogliśmy pokusić się o więcej. Mogliśmy to rozstrzygnąć na własną korzyść. Jesteśmy grupą ambitnych ludzi i chcemy, żeby to był wciąż przystanek do czegoś więcej - wyjaśniał Stolarski,
Na konferencji młody trener Motoru był w na tyle dobrym humorze, iż nie zabrakło żartów. - Co pomyślałem, jak strzał z rzutu karnego został obroniony? Że Mrazik nie chce goli ze stałych fragmentów, tylko z gry. Dlatego nie ma bramek z nich. Wszyscy czołowi strzelcy wykonują stałe fragmenty, głównie karne. Ale je też trzeba umieć wykorzystać. A tak poważnie, to odstęp czasowy do dobitki był za mały, żeby pojawiły się jakiekolwiek myśli.
Stolarski podkreślił charakter swojego zespołu. Nie bez powodu kibice nazywają jego piłkarzy "niezniszczalnymi". - Z perspektywy mentalu drużyny łatwo się gra, jak idzie, strzela się bramkę i wychodzi na prowadzenie. Zawsze to jest pozytywny bodziec. Czasami zespół ma dobry moment, a dostaje nagle cios i pada na deski. Nasz zespół trzy razy nie "siadł", za co należy się duży szacunek moim zawodnikom, sztabowi i piłkarzom, którzy nie grali, bo wszyscy mają na to wpływ - tłumaczył.


- Ten zespół ma bardzo duże doświadczenie wychodzenia z trudnych momentów i chyba one już nas nie dziwią. Zawodnicy się zmieniają, ale organizacja nie. Ludzie muszą się do niej dostosować. Ci, którzy są dłużej, "zarażają niezniszczalnością". Dużo meczów piłkarskich rozgrywa się w głowach. My chcemy zawsze wracać do sytuacji, na które mamy wpływ, a nie pójść w uderzenie emocji. Chcemy zawsze pracować tak samo, bez względu, czy nam idzie, czy nie. Ten zespół ma swoje rutyny w trakcie gry bez względu na wynik - zakończył Mateusz Stolarski.
Po 24 kolejkach jego Motor zajmuje ósme miejsce w tabeli z dorobkiem 24 punktów. Legia ma ich 40 i zajmuje czwarte miejsce. Prowadzi Lech Poznań (50) przed Rakowem Częstochowa (49) i Jagiellonią Białystok (48).
Idź do oryginalnego materiału