Rodzinny wóz z Wolfsburga oferowany jest w wielu wariantach napędowych. Choć teoretycznie najbardziej pasuje do niego dopracowany diesel, to Niemcy ostatnio mocno promują hybrydy typu plug-in. Czy to ma sens?
W poprzedniej generacji niemieckich SUV-ów mieliśmy dwa Tiguany. Małego i dużego z dopiskiem Allspace, z wydłużonym rozstawem osi i nadwoziem. Stylistycznie samochody były adekwatnie identyczne i trudno je było odróżnić. W Volkswagenie postanowiono, iż wprowadzając kolejną generację, warto oddzielić w stanowczy sposób mniejszy i tańszy wariant od obszernego i droższego. I tak narodził się „lepiej odżywiony” brat Tiguana o nazwie Tayron. Kuracja powiększająca wypadła super, bo Tayron – patrząc z profilu – ma o niebo ciekawszą, bardziej atrakcyjną sylwetkę od Tiguana, do którego nijakiego wizerunku nie mogłem się przekonać. Pozbawiony charakteru wygląd tak mi przeszkadzał, iż popularnego, doskonale sprzedającego się w Europie SUV-a mianowałem „królem nudy”, czego nie mogę powiedzieć już o Tayronie.