Kto zostanie mistrzem Premier League? Analizujemy kalendarz Arsenalu i Manchesteru City

1 tydzień temu
fot. Arsenal

Tegoroczna walka o mistrzostwo Anglii pozostało bardziej pasjonująca, niż przed rokiem. Ponownie na placu boju pozostały Arsenal oraz Manchester City.

Z walki o mistrzostwo najpewniej wypadł Liverpool, który sensacyjnie przegrał w derbowym spotkaniu z Evertonem. The Reds mają gorszy bilans bezpośredni w spotkaniach z Arsenalem oraz tracą do Kanonierów aż 3 punkty.

To oznacza, iż najpewniej losy mistrzostwa rozstrzygną się w rywalizacji ekipy Pepa Guardioli i drużyny Mikela Artety. Kto wyjdzie z tego starcia zwycięsko?

Przeanalizujmy terminarz obydwu ekip i zobaczmy, kto zostanie przyszłym mistrzem Anglii.

Obie drużyny mają niewygodny wyjazd

A look at where Liverpool's loss to Everton leaves the title race…

Will Man City capitalise when they play against Brighton tomorrow? pic.twitter.com/Hni0AxSQGI

— Premier League (@premierleague) April 24, 2024

Najpierw przyjrzyjmy się temu, jak w tej chwili wygląda tabela. Kanonierzy są liderem wyścigu z 77 punktami na koncie. Tuż za ich plecami jest Manchester City z 76 punktami oraz zaległym spotkaniem.

Niewykluczone, iż mistrzostwo może rozstrzygnąć się przy równej liczbie punktów obydwu ekip, wtedy o mistrzostwie zdecyduje bilans bezpośredni, a ten przemawia za Arsenalem. Kanonierzy raz wygrali oraz zremisowali z podopiecznymi Pepa Guardioli.

Terminarz jednak przemawia na korzyść Obywateli. Z teoretycznie trudnych rywali został im jedynie Tottenham, natomiast Arsenal będzie jeszcze musiał zagrać z Manchesterem United i wspomnianymi Kogutami.

Co interesujące obie ekipy mogą stracić punkty w wyjazdowych spotkaniach. Arsenal nie wygrał na Old Trafford w lidze 2006 roku. Manchester City czeka nieco krócej na wygraną na obiekcie Tottenhamu, ale ostatni raz w lidze zgarnęli tam punkty w 2018 roku.

Faworytem bez dwóch zdań jest Manchester City, po drużynie Guardioli widać mniejsze zmęczenie sezonem, a do tego ekipa z niebieskiej części Manchesteru wielokrotnie udowodniła, iż nie w jej DNA jest tracenie punktów w najważniejszych momentach sezonu.

Idź do oryginalnego materiału