Koszmar Santosa nie ma końca. Były piłkarz Legii pogrzebał nadzieje

2 godzin temu
Zdjęcie: fot. Screen: https://x.com/ZS_Voetbal/status/1845863593000194072


Czy z Fernando Santosem u sterów można grać jeszcze gorzej, niż polska kadra za jego kadencji? Można i udowadnia to Azerbejdżan. Portugalczyk poniósł czwartą porażkę w czwartym meczu w roli selekcjonera tamtejszej kadry. Azerowie przegrali u siebie ze Słowacją, a kłopoty zaczęły się po czerwonej kartce byłego piłkarza Legii Warszawa Mahira Emreliego. Santos i jego zespół jeszcze dziś mogą znaleźć się jedną nogą w Dywizji D.
Kariera Fernando Santosa po zwolnieniu z reprezentacji Polski układa się mniej więcej tak samo, jak jego przygoda w naszym kraju. Portugalczyk dostał w styczniu tego roku niespodziewaną ofertę z Besiktasu Stambuł, zaliczając wyjątkowo miękkie lądowanie. Jednak tam nie dotrwał choćby do końca sezonu, wyrzucony w kwietniu po serii pięciu spotkań bez zwycięstwa (Besiktas ostatecznie skończył na szóstym miejscu).

REKLAMA







Zobacz wideo "On nie jest ofiarą!" Selekcjoner Probierz odpowiada na krytykę



Santos zaskoczył wszystkich. Ale tylko samą decyzją...
Tymczasem w czerwcu stało się coś wręcz sensacyjnego. Santos został ogłoszony nowym selekcjonerem reprezentacji... Azerbejdżanu. Spory szok i coś bardzo wymownego, iż w niespełna dwa lata 70-latek przeszedł od trenowania Cristiano Ronaldo w reprezentacji Portugalii, do pracy z zespołem, którego najwyżej wycenianym na transfermarkt.de zawodnikiem (1,8 mln) jest napastnik Renat Dadashov z tureckiego Ankaragucu.


... bo wynikami już niekoniecznie
Portugalczyk zaczął w "wielkim" stylu, bo od trzech... porażek. We wrześniu w ramach rywalizacji w Dywizji C w Lidze Narodów Azerowie przegrali najpierw 1:3 ze Szwecją u siebie, a potem na wyjeździe 0:2 ze Słowacją. To by jeszcze było do przełknięcia, ale październik z kolei zaczęli łomotem 1:3 od... Estonii. Tejże samej, która w eliminacjach Euro 2024 zdobyła 1 punkt, a w grupie była m.in. z Azerbejdżanem (przegrała 0:2 i zremisowała 1:1).


To już poważny kurs na spadek do Dywizji D, dlatego poniedziałkowy (14 października) mecz domowy ze Słowacją był dla Santosa i jego zespołu ostatnim dzwonkiem, by wygrać, a co za tym idzie spróbować uniknąć wspólnej "imprezy" z Maltą, Gibraltarem czy San Marino w następnej edycji. Faworytem rzecz jasna byli nasi południowi sąsiedzi, ale motywacja może czasem zdziałać cuda.
Nadzieja żyła 70. minut. Wtedy były piłkarz Legii ją po prostu zabił
Azerowie zaczęli fatalnie, bo od samobójczego trafienia wspomnianego wyżej piłkarza Radomiaka Radom Rahila Mammadova w 15. minucie. Jednak wyglądali znacznie lepiej. Mieli więcej okazji, byli konkretniejsi, aż w końcu w 38. minucie Toral Bayramov zamienił podanie od Ramila Szejdajewa na wyrównującego gola. Fernando Santos mógł mieć nadzieję, iż wreszcie coś pójdzie dobrze. Aż przyszli dwaj byli piłkarze polskiej Ekstraklasy.






W 70. minucie z czerwoną kartką boisko opuścił były napastnik Legii Warszawa Mahir Emreli. Grający w osłabieniu Azerbejdżan gwałtownie się rozsypał. Po pięciu minutach Słowacy prowadzili 2:1, a to za sprawą gola Lukasa Haraslina, w tej chwili skrzydłowego Sparty Praga, kiedyś gracza Lechii Gdańsk. W 87. minucie trzecie trafienie dla gości dorzucił David Duris i dobił resztki nadziei Azerów.



Fernando Santos poniósł więc czwartą porażkę w czwartym meczu. Azerbejdżan zajmuje rzecz jasna ostatnie miejsce w grupie nr 1 Dywizji C. o ile Estonia ogra u siebie Szwecję w starciu rozpoczynającym się o 20:45, będzie mieć 6 pkt przewagi nad Azerbejdżanem i już tylko cud będzie mógł uratować Azerów od ostatniego miejsca oraz spadku do Dywizji D.
Idź do oryginalnego materiału