"Koszmar" na drodze Świątek w Wimbledonie. A to nie koniec. Trafiła najgorzej

2 dni temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Andrew Couldridge


Iga Świątek w potencjalnej czwartej rundzie Wimbledonu może trafić na swój "koszmar" Jelenę Ostapenko, z którą bilans bezpośrednich starć ma 0:4. Ale nie tylko Łotyszka powinna być zmartwieniem Polki. Mniejsze pułapki znajdują się już znacznie wcześniej. Spokojniejsze wejście w turniej czeka natomiast Huberta Hurkacza.
W piątkowe przedpołudnie na kortach All England Club w Londynie odbyło się losowanie drabinki głównej Wimbledonu. Wśród pań tradycyjnie z jedynką rozstawiona była Iga Świątek, ale choćby najwięksi fani polskiej tenisistki będą musieli przyznać, iż nie odzwierciedla to miejsca 23-latki w gronie kandydatek do końcowego triumfu. Zwłaszcza po tak niekorzystnym losowaniu.
REKLAMA


Zobacz wideo Lewandowski, Piszczek, Kuba czy Ebi? Dortmund zdecydował


Relacja Igi Świątek z trawą jest trudna. Polka używa westernowego chwytu forehandowego, który na trawie z uwagi na niski kozioł piłki, jest trudnym zagraniem. W dodatku nawierzchnia nie "oddaje" tak rotacji piłki, przez co Polka ma spore problemy z dopasowaniem swojej gry. - Iga na trawie jest bardziej bezbronna niż na jakiejkolwiek innej nawierzchni. To szansa dla pozostałych tenisistek. Nie oznacza to jednak, iż Iga nic nie wymyśli - powiedział John McEnroe w rozmowie z metro.co.uk. Ocena dość brutalna, ale Amerykanin ostatnim zdaniem podkreślił istotną rzecz. Świątek jest zawodniczką wybitną i ma naturalny talent, za pomocą którego co roku ogrywała kilka zawodniczek, mimo sporadycznych treningów na trawie. Na co to jednak wystarczy w tym roku?


Świątek nie ma co liczyć na otwarcie na przetarcie
Liderka światowego rankingu podejdzie do tego turnieju bez żadnego starciu na trawie w tym roku, a już w pierwszej rundzie zmierzy się z Sofią Kenin (48. WTA). To niewdzięczne losowanie, albowiem Amerykana to jedna z tych nieprzewidywalnych "big-hitterek", na które w pierwszej rundzie mało kto chciałby trafić. Będzie to powtórka z inauguracji Australian Open, gdy 25-latka pokazała, co potrafi. Świątek wygrała 7:6(3), 6:2, ale Kenin w pierwszej partii serwowała na wygranie seta.
Nie można jednak powiedzieć, iż ostatnio błyszczała formą. Przed Wimbledonem na trawie rywalizowała jedynie w Eastbourne. W kwalifikacjach wygrała 6:4, 6:2 z Darią Saville (82. WTA), ale w kolejnym meczu przegrała z Viktoriją Golubić (69. WTA). Do drabinki głównej dostała się jednak jako "szczęśliwa przegrana". W pierwszej rundzie uległa Harriet Dart (105. WTA) 3:6, 7:6(3), 0:6. Iga Świątek będzie faworytką tego starcia, ale pierwsza runda to zawsze spora niewiadoma. Zwłaszcza w sytuacji Polki.
W potencjalnych dalszych etapach powinno być nieco łatwiej, ale tylko z pozoru. Druga runda to możliwe starcie z Petrą Martić (74. WTA), czyli rewanż sprzed dwunastu miesięcy. Doświadczona 33-letnia Chorwata mierzyła się wówczas z Polką w trzeciej rundzie. 23-latka wygrała 6:2, 7:5. Gra Martić pasuje pod korty trawiaste. To zawodniczka operująca dobrym slajsem oraz serwisem. Komfortowo czuje się przy także siatce, co nie jest codziennością u aktualnym zawodniczek w tourze. Najlepsze lata pod względem formy ma już jednak dawno za sobą.


"Koszmar" na drodze Świątek? Wcześniej też są pułapki
Z pewnością sporą obawę wśród polskich fanów spowodowałoby starcie w czwartej rundzie z "koszmarem" Igi Świątek, jak nazywana jest Jelena Ostapenko (13. WTA) z uwagi na bilans 4:0 z Polką. Łotyszki i jej sposobu gry nie trzeba nikomu przedstawiać, jednakże etap wcześniej czekać może duża pułapka dla naszej zawodniczki. Mowa o Katerinie Siniakovej (27. WTA). 28-letnia Czeszka na każdej innej nawierzchni zostałaby "zjedzona" przez liderkę rankingu, ale na trawie ma argumenty pozwalające nawiązać walkę. Jest zwyciężczynią turnieju w Bad Homburg sprzed roku, gdzie rywalizowała także Polka. Siniakova to bardzo utytułowana deblistka - wygrała chociażby ostatni Roland Garros - więc też narzędzia adekwatne do takiej gry. Dobry serwis i ciąg na siatkę - to na trawie zawsze zdaje egzamin. Czeszka sama jednak nie będzie miała łatwego zadania, albowiem może zmierzyć się z Angelique Kerber lub Julią Putincewą. Niemka to mistrzyni Wimbledonu z 2018 roku, a ostatnio jej forma uległa poprawie.
Naturalnie Iga Świątek będzie faworytką każdego starcia w początkowej fazie turnieju, ale niestety losowanie ułożyło się tak, iż Polka nie będzie miała spokojnego i komfortowego wejścia na korty trawiaste. Poza tym wokół niej są zawodniczki, które zaznały wielkich kortów i rywalizacji - oprócz Martić - więc nie powinna ich sparaliżować stawka meczu przeciwko liderce rankingu. Kolokwialnie mówiąc, nie przegrają w szatni.
jeżeli Świątek przetrwa, może zbudować ją to na resztę turnieju, ale tam zadanie nie będzie wcale łatwiejsze, albowiem w jej połówce drabinki znalazły się Elena Rybakina i Marketa Vondrousova, czyli dwie ostatnie zwyciężczynie Wimbledonu. Jednak aby doszło do takiego meczu, Iga Świątek musiałaby osiągnąć życiowy wynik na kortach trawiastych w Londynie.
Niełatwe zadanie pozostałych Polek już na inauguracje
W drabince głównej kobiet znalazły się także nazwiska Magdaleny Fręch oraz Magdy Linette. Obie niestety trafiły na wysoko notowane i uznane zawodniczki. Fręch na inauguracje zmierzy się z Beatriz Haddad Maią (20. WTA), natomiast Linette z Eliną Switoliną (20. WTA).


Polki nie będą faworytkami tych starć, ale nie są skazywane na pożarcie. Bilans bezpośrednim meczów Poznanianki z Ukrainką to 1:2, ale każdy ich pojedynek był zacięty, a trzy lata temu na Wimbledonie górą była Linette. Z kolei Fręch udowodniła w ostatnich miesiącach, iż zrobiła postęp i jest w stanie nawiązać walkę z najlepszymi.


Spokojne otwarcie Hurkacza. Do czwartej rundy większych problemów być nie powinno
Być może po raz pierwszy największe nadzieje podczas turnieju wielkoszlemowego wiążemy z Hubertem Hurkaczem, który przed tygodniem dotarł do finału ATP 500 w Hale, a w 2021 r. był w półfinale Wimbledonu. Nazwisko Polaka jest wymienianie w gronie trzech-czterech ścisłych kandydatów do zwycięstwa. 27-latek jest rozstawiony z siódemką, co oznacza, iż dopiero w ćwierćfinale może zmierzyć się z wyżej notowanym rywalem. Zgodnie z rozstawieniem byłby to Novak Djoković, z którym Hurkacz ma bilans 0:7 - w tym ich zeszłoroczne starcie właśnie na Wimbledonie.
Ale po kolei. W pierwszej rundzie Polak zmierzy się z kwalifikantem Radu Albotem (145. WTA). To 34-letni tenisista z Mołdawii, z którym Polak mierzył się w przeszłości dwukrotnie i oba spotkania w trzech setach wygrał jego rywal. Było to jednak dość dawno - w 2020 oraz 2017 roku. Nie jest to zawodnik, z którym gracz pokroju oraz aspiracjach Hurkacza powinien mieć większe problemy. Ewentualne trudności mogą pojawić się w drugiej rundzie. Nieważne, kto okaże się zwycięzcą meczu Arthur Fils (34. ATP) - Dominic Stricker (151. ATP), będzie to przeciwnik o sporej sile rażenia z serwisu oraz forehandu, ale będący poniżej optymalnej formy. 21-letni Stricker dopiero wraca po ponad półrocznej przerwie z powodu kontuzji, natomiast rok młodszy Fils notuje dość słaby sezon. Biorąc pod uwagę ostatnią dyspozycję, Polak nie powinien sprawić nam tutaj przykrej niespodzianki.
W drabince blisko Huberta Hurkacza znajduje się np. Andy Murray (115. ATP), ale Szkot podchodzi do tej imprezy po zabiegu kręgosłupa. W ostatnim czasie spisywał się fatalnie. Naprawdę poważnie zaczyna się od czwartej rundy. Tam mogą czekać Alex De Minaur (9. ATP) lub Felix Auger Aliassime (17. ATP). Pod nawierzchnię trawiastą lepiej skrojona jest gra niżej notowanego Kanadyjczyka, który z Hurkaczem ma dodatni bilans pojedynków 3:1. W czterech ich meczach oglądaliśmy aż pięć tie-breaków.


Wimbledon rozpoczyna się w poniedziałek 1 lipca. Natomiast wszyscy reprezentanci Polski swoje pierwsze mecze rozegrają we wtorek 2 lipca.
Idź do oryginalnego materiału