Kopnął w głowę leżącego! Potężny skandal w hitowej walce na Fame MMA

3 godzin temu
Zdjęcie: screen


Skandalem zakończyła się jedna z najbardziej elektryzujących walk na gali FAME: The Freak. Denis Załęcki po 31 sekundach przegrał przez dyskwalifikację z Natanem Marconiem i Adrianem Ciosem. Po pojedynku w klatce doszło do wielkiej awantury z udziałem sztabu Załęckiego.
Przedostatnia walka na gali FAME: The Freak budziła wielkie - być może największe - emocje. Nie tylko z uwagi na relacje między zawodnikami, ale i niecodzienną formułę pojedynku. Była to bowiem walka dwóch na jednego, w której Natan Marcoń i Adrian Cios zmierzyli się z Denisem "Bad Boy'em" Załęckim.


REKLAMA


Zobacz wideo Ale numer! Kosecki zrobił to podczas ważenia przed walką w Fame MMA


Jak to w przypadku freak fightów istotne było też to, co wydarzyło się przed galą. A kilka dni przed nią doszło do wielkiej zadymy między Marconiem i Załęckim. Obaj już wcześniej się obrażali i mieli ze sobą na pieńku.
W trakcie programu FACE2FACE na kanale FAME MMA Marcoń opowiedział historię swojego poprzedniego związku. Załęcki uznał to za prowokację, która tak naprawdę miała nawiązywać do jego obecnej relacji z partnerką. Zdaniem Załęckiego Marcoń miał obrażać kobietę za wcześniejszy związek z czarnoskórym mężczyzną.
"Bad Boy" kolejny raz dał się wyprowadzić z równowagi Marconiowi i między mężczyznami doszło do przepychanki. Sytuacja zrobiła się na tyle poważna, iż interweniować musiała ochrona, a poruszony Załęcki zapowiedział, iż zastanowi się, czy wystąpi na piątkowej gali.
Co ciekawe, kilka miesięcy temu Załęcki poróżnił się z Marconiem, który miał też konflikt z Ciosem. W kwietniu, na konferencji prasowej przed galą Clout MMA, doszło do kolejnej pyskówki między zawodnikami, która niemal zakończyła się bitką pod pobliskim sklepem.


"Tu są największe emocje. Naprawdę wielkie, szczere emocje. Panowie się nie lubią. Nie, to mało powiedziane. Oni się nienawidzą" - usłyszeliśmy w studiu poprzedzającym galę.
Skandal na Fame MMA
Przed walką negatywnych emocji było aż nadto, ale tego, co wydarzyło się w klatce, nie mógł przewidzieć nikt. Pojedynek zaczął się od agresywnego ataku duetu Marcoń-Cios, który sprowadził przeciwnika do parteru.
Duet miał świetną taktykę. Marcoń zaszedł za plecy Załęckiego i trzymał go w parterze, a w tym samym czasie Cios zadawał mu ciosy z góry. W końcu jednak sędziowie rzucili komendę "stop" i wtedy zaczęła się wielka zadyma.
Najpierw skandalicznie zachował się Załęcki, który po komendzie kopnął w głowę leżącego Marconia. Wtedy sędziowie zakończyli walkę, a do klatki wbiegli członkowie sztabu Załęckiego, którzy zaatakowali Ciosa i Marconia.


Kiedy awantura została opanowana, kamery skupiły się na Marconiu. - Nic nie słyszę! Straciłem słuch! Nie wolno kopać w głowę! Może ciebie pokopiemy w głowę, k**** - wrzeszczał Marcoń. Po pojedynku, który trwał 31 sekund, Załęcki najpierw czekał na werdykt, a po nim od razu opuścił klatkę.
- Miejsce bandytów jest w więzieniu, a nie w MMA! Wy********j na ulicę, gdzie twoje miejsce. Kochajmy się! Przyjaźń! LGBT! Kochajmy czarnych! - wrzeszczał Marcoń do mikrofonu w momencie, gdy zawodnicy mieli udzielić wywiadu. Mieli, ale patologiczny pojedynek skończył się w patologiczny sposób.
Idź do oryginalnego materiału