To była walka wieczoru na gali Fame: The Freak. Nagły koniec

3 godzin temu
Zdjęcie: screen


Kamil "Taazy" Mataczyński pokonał przed czasem Jose "Josefa Bratana" Simao w walce wieczoru na gali FAME: The Freak. Bratan nie wyszedł do trzeciej rundy z powodu kontuzji, jakiej doznał we wcześniejszym starciu. Wiadomo już, iż na kolejnej gali Josefa pomścić będzie chciał jego brat.
Kamil "Taazy" Mataczyński to jedno z odkryć ostatnich miesięcy. Streamer najpierw stał się bardzo rozpoznawalny w internecie, potem na gali PRIME MMA pokonał Roberta Pasuta, a później podbił Stadion Narodowy. I wyrósł na nową gwiazdę frak fightów.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki o debiucie w Fame MMA: "K****, co ja tu robię?!"


Mataczyński wskoczył do turnieju w rzymskiej klatce, który niespodziewanie wygrał, zaliczając serię zwycięstw przed ogromną publicznością. Popularność "Taazy'ego" stała się tak duża, iż został on wytypowany do walki wieczoru na gali FAME: The Freak.
Przeciwnikiem Mataczyńskiego został Jose "Josef Bratan" Simao. Panowie gwałtownie sobie nie przypasowali. W połowie września, w trakcie nagrywania materiałów promocyjnych gali, "Taazy" pomylił Josefa z Jego bratem, Alberto.


- Ja myślałem, iż to Alberto! Patrzę, wysoki, wielki, mówię Alberto, nie? A to k***a Złomek! Przecież to było chucherko takie! - mówił Mataczyński, sugerując, nagła poprawa sylwetki Josefa spowodowana była przyjmowaniem sterydów.
Po konferencji prasowej przed galą "Taazy" spiął się zaś z bratem swojego przeciwnika. Mataczyński za kulisami nie podał ręki Alberto i uderzył go w brzuch. Między mężczyznami doszło do przepychanki, którą zakończyła dopiero interwencja ochrony.


Kontuzja pokonała Josefa Bratana
Od samego początku walki "Taazy" udowodnił, dlaczego był zdecydowanym faworytem. Zwycięzca ostatniego turnieju na Stadionie Narodowym odważnie ruszył na przeciwnika i zasypywał go kolejnymi ciosami. Chociaż na początku "Taazy" miał jeszcze problem ze złapaniem odpowiedniego dystansu, to na 1:20 min przed końcem pierwszej rundy posłał rywala na matę.
W pewnym momencie faworyt nadział się jednak na kontrę przeciwnika. To najpewniej spowodowało złamanie nosa u "Taazy'ego", który wychodząc do drugiej rundy, miał problem z zatamowaniem krwawienia. To nie wybiło go jednak z rytmu.


Od początku drugiej rundy "Taazy" zmienił taktykę i zasypywał przeciwnika kolejnymi niskimi kopnięciami. Te sprawiały Josefowi wielki problem i ból. Bratan został też ukarany odjęciem jednego punktu. I to nie za częste wywracanie się, na co zwrócił mu uwagę sędzia, ale za uderzenie łokciem.
I kiedy wszyscy czekali na trzecią, decydującą rundę, walka została niespodziewanie przerwana. Taka była decyzja lekarza, który stwierdził kontuzję i Bratana. - Silny chłop, dawno nie przyjąłem tak mocnych ciosów. Wkurzał mnie, iż się kładł co chwilę. Dziwne to było. Szkoda, bo chciałem trzeciej rundy. Wtedy bym to skończył - powiedział po walce "Taazy".


Zwycięzca przyznał po pojedynku, iż w kolejnej walce chętnie by się zmierzył z bratem piątkowego przeciwnika, czyli Alberto. - Po tym "liściu" jeszcze mi dzwoni w uchu. Dawajcie go w listopadzie czy tam kiedy będzie chciał - powiedział.
- Po jednym z ciosów coś mi przeskoczyło i przy każdym zamykaniu ręki czułem ból. Nie tak chciałem to zakończyć, ale z jedną ręką to co, p***a, no. Tak bywa - powiedział po pojedynku Josef Bratan.
Idź do oryginalnego materiału